Na zdrowie!

 RETROHITY 

Zima to nie tylko piękne zaśnieżone krajobrazy, ale często także zachorowania na grypę. Przyjrzymy się więc służbie zdrowia w naszych krajach. Oczywiście w rubryce „Retrohity” sięgniemy pamięcią wstecz, by przypomnieć sobie, jak ona działała kiedyś.

 

Z pielęgniarką lub bez niej?

System opieki zdrowotnej i służby zdrowia w Polsce i Czechosłowacji był zarządzany centralnie, jednak w krajach tych były pewne różnice. W każdym mieście działała rejonowa przychodnia, w której przyjmowali lekarze pierwszego kontaktu – dzieci miały przydzielonego swojego pediatrę, dorośli lekarza ogólnego.

To samo było w ČSRS, z tą różnicą, że w każdym gabinecie lekarskim oprócz lekarza pracowała również pielęgniarka. W Polsce lekarz radził sobie sam.

 

Tylko jedna apteka

Dziś w każdym mieście znajduje się przynajmniej kilka aptek. Apteki na dobre weszły do galerii handlowych, pasaży, na dworce kolejowe, co kiedyś było nie do pomyślenia. Każda miejscowość miała co najwyżej jedną aptekę. Natomiast te z dyżurem całodobowym były tylko w miastach powiatowych.

W przypadku dużych miast jedna apteka przypadała na jedną dzielnicę. W mieście zawsze była jedna tzw. apteka główna, pełniąca również dyżury całodobowe. Recepty wydawane były wyłącznie w formie papierowej, pisane ręcznie. Chyba każdy choć raz próbował odczytać, co było na nich nabazgrolone – bezskutecznie.

Jak ja za tę umiejętność podziwiałem panie farmaceutki! Leki za komuny na Słowacji dostępne były wyłącznie w aptekach. Nikt by wtedy nie przypuszczał, że za jakiś czas, stojąc w kolejce do kasy w supermarkecie, można będzie sięgnąć po witaminy z półki (w Polsce także na stacjach benzynowych).

Ale wróćmy do dawnych czasów! Cena za jedną receptę wynosiła 1 Kčs, niezależnie od wartości leku oraz od liczby przepisanych opakowań. Obowiązywała zasada: jedna recepta to jedno lekarstwo, więc czasami od jednego lekarza wychodziło się z kilkoma kartkami.

To, co odróżniało Polskę od Czechosłowacji, to była pewna partia leków ogólnie dostępna, np. w kioskach RUCH-u. Tam można było kupić choćby słynne „tabletki z krzyżykiem”. Konsumpcja leków na jednego mieszkańca w latach 1955-1980wzrosła w Polsce aż dziesięciokrotnie. Według danych Komisji Ekonomicznej ONZ w roku 1969 Polska była na 10. miejscu największych producentów leków na świecie, dostarczając medykamentów o wartości 250 mln USD.

 

Herbapol

Sieć sklepów „Herbapol”, mieszczących się niemalże w każdym mieście, była „naturalną” konkurencją dla państwowych aptek. Już w czasach PRL produkcja różnych preparatów ziołowych, suszonych ziół, syropów oraz różnych mieszanek ziołowych, sprzedawanych w torebkach czy na wagę, cieszyła się ogromną popularnością wśród Polaków.

Herbapol jako spółka powstał w 1949 r., przez pierwsze trzy lata działając jako Centrala Zielarska. W latach 1970-1980 firma zaczęła produkcję syropów spożywczych: Rosavit, Sorbovit i Aronivit. I tu kolejna różnica: na Słowacji sprzedaż ziół, suplementów diety czy syropów odbywała się wyłącznie w aptekach.

 

Służba zdrowia

Niestety, w dzieciństwie zdarzyło mi się przebywać i w słowackim, i w polskim szpitalu. Wtedy słowacka służba zdrowia była na dużo wyższym poziomie niż ta polska. W słowackim szpitalu nie mogło się zdarzyć, by po zabiegu ktoś leżał na korytarzu lub żeby zaraz po operacji otrzymać receptę na potrzebne leku, bo szpital nie miał ich na składzie.

Cały personel służby zdrowia w ČSRS podlegał Ministerstwu Zdrowia i był personelem państwowym, co oznaczało, że lekarz, pracujący w państwowej placówce służby zdrowia, nie mógł prowadzić prywatnej praktyki i gabinetu. Lekarze w Polsce mogli pracować dwutorowo, co często sprowadzało się do tego, że po prawdziwą pomoc należało się udać do prywatnego gabinetu i słono za to zapłacić.

Na Słowacji wyciągano pieniądze z kieszeni pacjentów, licząc na łapówki. Pisanie o tym w czasie przeszłym nie oznacza, że uporaliśmy się ze wszystkimi problemami i że nasze służby zdrowia działają idealnie. Ocena współczesności nie jest jednak zadaniem rubryki Retrohity.

W nowym roku życzę dużo, dużo i jeszcze raz dużo zdrowia!

Andrej Ivanič

MP 1/2024