Profesor Wilczur w nowej odsłonie

 KINO OKO 

Zdumiewający sukces trwa już kilka tygodni. Ponad 12 milionów odsłon, numer jeden na liście TOP 10, czyli najpopularniejszych filmów Netflix prawie przez miesiąc i miejsce w pierwszej dziesiątce najchętniej oglądanych filmów na świecie. Reżyser Michał Gazda do tej pory znany był przede wszystkim z seriali fabularnych, „Znachorem” zadebiutował w pełnometrażowej fabule jako dojrzały, bo ponad pięćdziesięcioletni twórca.

O tym filmie jest ciągle głośno w polskich mediach, a dyskusja zaczęła się, nim dzieło było gotowe. Pierwsze wątpliwości pojawiły się, gdy Netflix w ogóle postanowił robić ten film jako produkcję własną. Z pewną rezerwą pytano wówczas, po co znowu sięgać po tę powieść Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, sfilmowaną już dwukrotnie.

Pierwszy Znachor pojawił się w roku 1937, drugi – ten oczywiście dobrze znany w Polsce – w roku 1982. Reżyser Jerzy Hofmann, mistrz ekranizacji literatury (jego dziełem są wszystkie części Trylogii Sienkiewicza), stworzył dzieło, które weszło do polskiej klasyki filmowej. I teraz ta trzecia wersja, wyreżyserowana jako popkulturowy melodramat przez Michała Gazdę, święci triumfy na platformie. Zagraniczny tytuł filmu niewiele ma wspólnego z polskim – Forgotten Love czyli Zapomnianą miłość. To jednak w ogóle nie zaszkodziło filmowi.

Co spowodowało, że Znachor stał się hitem, chwycił za serca wielu widzów i zasłużył na przychylne opinie krytyków?

– To film o relacji ojca z córką – mówiła producentka Magdalena Szwedkowicz, która na premierze kinowej wspomniała też o osobistych przeżyciach. Jej ojciec był kardiochirurgiem, pracował w Kołobrzegu, przez lata pomagał ludziom i w tej miejscowości w czasie Bożego Narodzenie zmarł niespodziewanie na zawał serca.

Ta osobista perspektywa miała wpływ na nowy sposób filmowania prozy Dołęgi-Mostowicza. I choć fabuła filmu nie jest w pełni wierna literackiemu pierwowzorowi, to ma wiele atutów. Ważna jest prostota i delikatność opowieści, w której ciężko doświadczony, świetny chirurg traci wszystko, trafia przypadkowo do innego świata i dzięki poznanej przypadkowo kobiecie rozpoczyna nowe życie.

Spotkanie z córką będzie dramatyczne, ale również pełne nadziei. Dobre i klimatyczne są zdjęcia Tomasza Augustynka. Uwodzą pięknie plenery, kręcone w wielu miejscach, m.in. w Nieborowie, Lublinie, Świdniku, i sceny rodzajowe, osadzone w klimacie lat trzydziestych: w żydowskiej karczmie, we młynie, w wiejskiej chałupie i na hrabiowskim dworze.

Muzyka Pawła Lucewicza wpada w ucho, buduje napięcia i sygnalizuje zmiany nastrojów. Bardzo dobra jest obsada. Reżyser starannie dobrał aktorów. Przede wszystkim Leszek Lichota dał postaci Rafała Wilczura vel Antoniego Kosiby wyrazistość, szacunek i uczuciowy blask.

Jego bohater jest na początku pewnym siebie znanym chirurgiem, potem staje się zagubionym, udręczonym mężczyzną, który pomaga tym, którzy cierpią, ale sam potrafi kochać. Ciekawe są dwie główne role kobiece. Anna Szymańczyk jako Zośka to wyrazista, krewka i namiętna młynarzowa, ale również ujmująca i wrażliwa partnerka Antoniego Kosiby.

Bardzo dobry jest ten duet Szymańczyk i Lichota. Aktorka wystąpiła w filmach Kler i Wesele Wojciecha Smarzowskiego, ale najczęściej gra w teatrach. Można mieć nadzieję, że Znachor wprowadzi ją w nowe produkcje filmowe. Natomiast Maria Kowalska jest młodą aktorką. Delikatną urodą i dziewczęcym wdziękiem uwodzi jako Marysia, córka profesora Wilczura. W tej roli w poprzedniej ekranizacji powieści Mostowicza oglądaliśmy Annę Dymną.

Po raz drugi natomiast w Znachorze zagrał Artur Barciś, tym razem jest kamerdynerem Józefem. Mówił niedawno, że z niepokojem zgodził się na zdjęcia, ale scenariusz go przekonał, a po obejrzeniu filmu stwierdził, że było warto. Również godna uwagi jest hrabiowska rodzina: państwo Czyńscy (Iza Kuna i Mikołaj Grabowski) i ich syn Leszek Czyński (Ignacy Liss), który pięknie uwodzi Marysię. Warto więc obejrzeć tę wersję Znachora – film, który daje nadzieję. Zachęcam.

Alina Kietrys

MP 11/2023