48. festiwal polskiego kina w Gdyni bez zaskoczeń

 KINO OKO 

Złote Lwy dla filmu Kos

Z dostojnym spokojem Allan Starski, najwybitniejszy scenograf polskiego kina, zdobywca Oskara i Cezara, odbierał w Gdyni Platynowe Lwy. Pracował z wielkimi reżyserami kina,  m.in. z Andrzejem Wajdą, Krzysztofem Kieślowskim, Agnieszką Holland, Romanem Polańskim, Stevenem Spielbergiem, Peterem Webberem.

Werdykt jury, któremu na 48. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych przewodniczył Filip Bajon, nie rozczarował, choć zapewne kilkoro twórców było zawiedzionych. Zaskoczeniem natomiast były Srebrne Lwy dla filmu Imago w reżyserii Olgi Chajdas, wysoka nagroda dla filmu średniej jakości, choć laur dla Leny Góry za główną rolę kobiecą w tym filmie w pełni uzasadniony.

Niespodzianką natomiast był szereg nagród dla filmu Tyle co nic, opowiadającego o poważnych konfliktach na polskiej wsi. Trzy znaczące nagrody otrzymał Grzegorz Dębowski: za debiut reżyserski, scenariusz i nagrodę zatytułowaną Inne Spojrzenie, nagrodzono również Agnieszkę Kwietniewskę za rolę drugoplanową i Artura Paczesnego za główną rolę męską. To aktorzy teatralni, którzy po raz pierwszy pojawili się w tak ważnych rolach filmowych.

Do konkursu głównego na festiwal w Gdyni nie zostały zgłoszone dwa filmy: Zielona granica Agnieszki Holland oraz Kobiety z… Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta. Jury oceniało więc szesnaście filmów w konkursie głównym, dwadzieścia pięć tytułów startowało w konkursie filmów krótkometrażowych, a cztery ubiegały się o nagrodę wśród filmów mikrobudżetowych, czyli o niskich kosztach produkcji.

Festiwalowi jak zwykle towarzyszyło wiele artystycznych spotkań. Były poważne dyskusje reżyserów i producentów, konferencje prasowe, na których chwalono nawet słabe filmy, pokazy filmów po rekonstrukcji –   wyjaśniano również, jak stare filmy przywraca się do nowego życia. Były też oczywiście ścianki z gwiazdami, na których filmowy świat prześcigał się w najnowszych trendach modowych.

Zainteresowaniem cieszyły się pokazy filmów z cyklów: Mistrzowska Piątka, Polonica, Filmy z Gdyni i pokazy dla młodych widzów. Przed filmem Panny z wilka Andrzeja Wajdy jeden z krytyków stwierdził: Obejrzę teraz najlepszy film na tym festiwalu. Łącznie podczas 48. święta polskiego kina pokazano 160 filmów w czternastu salach kinowych. Dość szybko ukształtowała się wiodąca trójka kandydatów do nagród.

Chłopi – ten film otrzymał Nagrodę Publiczności i Nagrodę Specjalną Jury. Jest to filmowa animacja malarska, która „wymalowała” prozę Władysława Reymonta. Twórczy duet –  Dorota Kobiela, dzisiaj DK Welchman, i Hugh Welchman – znamy już z głośnego filmu Twój Vincent sprzed sześciu lat. W tym roku w Gdyni ich film oklaskiwano kilkanaście minut. Światowa prapremiera Chłopów, zwieńczona nagrodą, odbyła się w Toronto.

Od razu pojawiły się bardzo dobre recenzje, publikowane również w trakcie gdyńskiego festiwalu. Film Welchmanów zachował wierność literackiemu pierwowzorowi. Stu dwudziestu pięciu malarzy w czterech studiach w Polsce, Serbii, na Ukrainie i Litwie przez ponad trzy lata pracowało przy malowaniu ujęć filmowych, bowiem na nakręcone sceny filmowe, takie same jak w każdym filmie, nałożono malarskie wizje w klimatach m.in. Chełmońskiego i  Ruszczyca.

Łącznie namalowano 40 tysięcy obrazów, które nałożono na sfilmowaną prozę Reymonta. Obsada filmu jest ciekawa i stanowi atut tego pokolorowanego kina. Z przyjemnością ogląda się Mirosław Bakę, Kamilę Urzędowską, Małgorzatę Kożuchowską, Dorotę Stalińską, Ewę Kasprzyk. Dobrze sfilmowane są sceny zbiorowe, w których ruch i ekspresja animacji stanowią artystyczne wyzwanie. Również muzyka Łukasza L.U.C. Rostkowskiego jest artystycznym dopełnieniem tego filmu.

Najciekawszym filmem 48. festiwalu był z pewnością Kos w reżyserii Pawła Maślony, reżysera nagradzanego dziesięć lat temu w konkursie Młodego Kina za film Magma, który także uhonorowano na festiwalach w Pradze i Cambridge. Debiutem fabularnym była pomysłowa i naprawdę zabawna komedia Atak paniki. W tym roku w Gdyni reżyser filmem Kos uwiódł jurorów, publiczność i dziennikarzy.

Kos zdobył pięć nagród na tzw. Małej Gali, nim wręczono mu główną nagrodę festiwalu Złote Lwy. Kos to opowieść osadzona historycznie w roku 1794. Generał Tadeusz Kościuszko (w tej roli dobry Jacek Braciak) to właśnie Kos, który rozpoczyna swoją misję w Polsce. Przyjechał z nim z Ameryki ciemnoskóry Domingo, były niewolnik (niebywale ujmujący Jason Mitchell), jego wierny przyjaciel.

Będą razem przygotować powstanie narodowe z udziałem chłopów i szlachty przeciwko nękającym nasz kraj Rosjanom. Kosa ściga rosyjski rotmistrz Dunin (kolejna kreacja Roberta Więckiewicza – w pełni zasłużona nagroda za drugoplanową rolę męską). Równolegle oglądamy historię Ignaca (znakomity Bartosz Bielenia), szlacheckiego bękarta, który wykrada testament ojca i ucieka przed szukającym go Stanisławem – okrutnym synem szlachcica. Scenariusz napisał debiutant Michał A. Zieliński. Kos to mądre kino bez pseudodydaktycznych tonów.  W filmie Kos nagrodzono również charakteryzację i montaż.

Trzecim, oczekiwanym filmem i typowanym do nagród był Jana Holoubka Doppelgänger. Sobowtór. Ten film otwierał festiwal, reżyser jest twórcą takich hitów jak 25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komedy czy serialu Wielka woda, którego akcja rozgrywała się w czasie powodzi we Wrocławiu. Doppelgänger sięga do zdarzeń autentycznych, losów polskiego agenta z czasów PRL-u. Akcja rozgrywa się w latach 70 i 80.  w kilku miastach w Europie, w tym w Gdańsku.

Jest to film o uwikłaniu się w zło, z którego właściwie nie może się uwolnić. Urodzonego w Polsce Hansa Steinera zostawiła po II wojnie matka Niemka. Jego nazwisko zostaje wykorzystane przez wywiad. Szpiega w filmie Holoubka zagrał Jakub Gierszał, a inżyniera Bitnera, który pracuje w stoczni i nie wie, dlaczego ma poważne kłopoty, Tomasz Schuchardt.

Za tę drugoplanową rolę aktor otrzymał festiwalową nagrodę. W tym roku po raz pierwszy jury ex aequo przyznało podwójne nagrody za kreacje drugoplanowe aktorkom i aktorom. W filmie Doppelgänger. Sobowtór nagrodzono również operatora zdjęć, scenografa i kostiumolożkę. Nagroda za reżyserię na 48. FPFF trafiła do Jana Holoubka.

Dlaczego Srebrne Lwy 48. festiwalu w Gdyni mogły wzbudzić zdziwienie? Film Imago Olgi Chajdas, dramat psychologiczny, opowiada fragmenty z życiorysu Eli „Malwiny” Góry, wokalistki kultowego młodzieżowego zespołu „Pancerne Rowery”.  Rolę Eli gra przejmująco i sugestywnie jej córka Lena Góra, dziś 34 letnia aktorka polsko-angielsko-amerykańska, która urodziła się w Gdyni, a połowę życia spędziła w USA i zaznaczyła już swoją filmową obecność w Hollywood.

Reżyserkę tak uwiodła atmosfera końcówki lat 80. w Gdańsku, że puściła szeroko wodze fantazji, stąd pewnie reżyserskie niedociągnięcia. Medytacje, seks, gwałtowne poszukiwanie wolności i niespokojna muzyka przeplatają się ze światem rodzinnego i społecznego koszmaru bohaterki filmu, która marzy o porozumieniu między matką i córką. Nagrodę przyznano również Andrzejowi Smolikowi za muzykę w tym filmie. Albumowe płyty tego kompozytora zdobywały już wcześniej nagrody.

Za debiut aktorski nagroda 48. festiwalu trafiła do Pauliny Pytlak, nowej, ciekawej twarzy w polskim kinie. Zagrała rolę dziewczyny z porażeniem mózgowym, która ma marzenia. To film Kingi Dębskiej Święto ognia (ekranizacja głośnej powieści Jakuba Małeckiego), wzruszającej opowieści o zmaganiach i przeżyciach w skomplikowanej sytuacji rodzinnej. Bohaterce pomaga niespodziewanie ekscentryczna sąsiadka, którą zagrała fantastycznie Kinga Preiss (nagroda za drugoplanową rolę kobiecą). Ten film warto obejrzeć, bo prawdziwa życzliwość w bardzo trudnej sytuacji to prawdziwe dobro.

Również wiele wzruszeń było przy wielokroć nagrodzonym filmie Tyle co nic w reżyserii Grzegorza Dębowskiego. Najkrócej można by stwierdzić, że jest nowy obraz wsi w polskim kinie, bez ludycznych upiększeń, sentymentalnej ludowej stylizacji, zwanej dawnej cepeliadą, i bez pozornej troskliwości o sprawy tych, co nas żywią. Dębowski opowiada oszczędnie, z dużą uwagą o bardzo realnej sytuacji na wsi, o konfliktach, przywiązaniu do ziemi, honorze i prawdzie, bo tych wartości chce bronić główny bohater. Przedstawiony w filmie świat jest bliski realnym wydarzeniom.

Na 48. festiwalu były zaledwie dwa filmy, które mogłyby się znaleźć w kategorii komedie, widać nie bardzo umiemy się dzisiaj śmiać w polskim kinie. Silny był nurt kina historycznego. Poza Kosem pokazano Figuranta w reżyserii Roberta Glińskiego – film o inwigilacji w Krakowie biskupa Karola Wojtyły, Różyczkę 2 kolejną część filmu o śledzeniu w PRL środowiska literackiego w reżyserii Jana Kidawy-Błońskiego, Raport Pileckiego dzieło Krzysztofa Łukaszewicza, niestety schematyczne kino o bardzo ważnej postaci, i film Święty – (reżyser Sebastian Buttny) o kradzieży z katedry gnieźnieńskiej srebrnej figury św. Wojciecha.

Również było w Gdyni kino psychologiczne, ze szczególnie ciekawym filmem Lęk w reżyserii Sławomira Fabickiego i z popisami aktorskimi Magdy Cieleckiej i Marty Nieradkiewicz.  O tych dobrych filmach będę informowała Państwa na bieżąco, gdy pojawią się one w kinach lub na platformach cyfrowych.

Alina Kietrys, Gdynia

MP 10/2023