Końcowi wakacji i powrotowi do szkolnych ław zawsze towarzyszą mieszane uczucia. Z jednej strony smutek, że letni beztroski czas tak szybko dobiegł końca, z drugiej ekscytacja z ponownego spotkania rówieśników z klasy. Z kolei dla pierwszoklasistów to wielkie emocje, począwszy od euforii, związanej z nowością i kolejnym etapem w życiu, po obawy typu jakich będę miał kolegów. A rodzice? Ci z kolei zastanawiają się przede wszystkim, jaki nauczyciel zostanie przydzielony do klasy ich dziecka.
Mój syn w tym roku idzie po raz pierwszy do szkoły, więc wielokrotnie w mojej głowie pojawiało się pytanie, jakiego będzie miał nauczyciela. Bo to właśnie od nauczyciela wszystko zależy. To on potrafi zainteresować konkretnym przedmiotem, zrozumieć, wysłuchać i zmotywować. Niestety, bywają i tacy, którzy narzucają, żądają, wtłaczają i zniechęcają uczniów.
A dobry nauczyciel nie ugniata, a kształtuje, nie dyktuje, a uczy. Przeczytałam kiedyś, że takich wyjątkowych nauczycieli nazywa się „mistrzami, bo na swojej ścieżce życia zostawiają ślady dla tych, którzy dopiero tę wędrówkę rozpoczynają”.
Ja pamiętam prawie wszystkich swoich nauczycieli: rudego matematyka, co rzucał kluczami w uczniów, pana od ZPT, co nosił tupecik, przez co był obiektem niewybrednych uczniowskich żartów, nieporadnego historyka, z którego śmiała się cała klasa, genialną i pełną moralnych zasad panią od polskiego czy fantastyczną matematyczkę, dzięki której w końcu polubiłam ten przedmiot, a po latach okazało się, że jest babcią chłopca, który chodził do jednej klasy z moim bratankiem. Bywają także wyjątkowi nauczyciele, których latami wspomina się z uśmiechem i opowiada o nich dzieciom i wnukom.
To nauczyciele z powołania, kochający dzieci i przedmiot, którego uczą. To nauczyciele pełni pasji, których opowieści przerywa dopiero szkolny dzwonek. Wielu z nas dzięki takim wyjątkowym nauczycielom polubiło jakiś przedmiot, który niekiedy stał się ich pasją.
Moją panią od nauczania początkowego, czyli klas 1-3 w podstawówce, długo wspominała cała klasa. Była wyrozumiała, pogodna i nie dzieliła uczniów na lepszych i gorszych. Nawet gdy spotkałam ją po 30 latach, wciąż bił od niej ten sam spokój, ciepło i uśmiech. To niesamowite móc porozmawiać ze swoim nauczycielem już nie jako siedmio- czy dziewięciolatek, ale jako osoba dorosła.
W podstawówce miałam także wyjątkową panią od geografii, która była z nami i dla nas, z którą przeżyliśmy wiele fajnych chwil i która jako jedyna zabrała nas na kilkudniową wycieczkę w Karkonosze. Nie było to wyjście do muzeum czy jednodniowy wyjazd do Torunia, ale wyprawa w góry na łono pięknej polskiej natury.
O tym, jak bardzo była lubiana, świadczy fakt, że nawet po latach odwiedzają ją jej dawni uczniowie. Ostatnio i ja postanowiłam ją odwiedzić przy najbliższej okazji. Myślę, że najwspanialszym podziękowaniem dla nauczyciela jest właśnie pamięć o nim.
Mam nadzieję, że mój syn trafi właśnie na takich nauczycieli. Nauczycieli-mistrzów życzę ponadto wszystkim uczniom, nie tylko pierwszoklasistom. .
A którego nauczyciela Ty pamiętasz?
Magdalena Zawistowska-Olszewska