Wyjątkowy gość w bratysławskim klasztorze

Wspomnienia sióstr Urszulanek z odwiedzin papieża Jana Pawła II.

„Na powitanie z szelmowskim uśmiechem zamachał laską “- wspominają papieża Jana Pawła II bratysławskie siostry urszulanki. Polski papież do stolicy Słowacji przybył na przełomie czerwca i lipca 1995 r. i nocował tu na specjalnie przywiezionym łóżku trzy noce! W przededniu 18. rocznicy jego śmierci przynosimy wspomnienie o nim.

Styczniowy koncert polskich i słowackich kolęd w kościele Matki Bożej Loretańskiej w Bratysławie, zwanym potocznie kościołem urszulanek, przyniósł nie tylko muzyczne przeżycia. Gospodynie tego miejsca nadal bowiem pamiętają wizytę polskiego papieża Jana Pawła II, który w 1995 r. odwiedził Bratysławę i mieszkał na terenie klasztoru.

Już podczas próby muzycznej zostaliśmy zasypani fantastycznymi anegdotami związanymi z papieżem Polakiem, a o jego niezwykłej wizycie przypomniała także prowadząca koncert Małgorzata Wojcieszyńska. Ku naszej radości siostry zgodziły się szerzej opowiedzieć o tych wydarzeniach i swoich przeżyciach z nimi związanymi  również czytelnikom „Monitora Polonijnego”.

Kompleks klasztoru urszulanek z kościołem Matki Bożej Loretańskiej w Bratysławie

 

Niezwykła wizyta

Kilka dni po koncercie wraz z prezesem Klubu Polskiego Markiem Berkym mieliśmy okazję odwiedzić klasztor. O swoich wspomnieniach związanych z Janem Pawłem II zgodziły się nam opowiedzieć siostry: Tadea, Marta, Václava oraz Miriam. Co ważne, relacja z wizyty będzie dostępna również na kanale YouTube, bowiem wszystkie wypowiedzi mogliśmy zarejestrować za pomocą kamery.

Jak to było z ową pamiętną wizytą? Jak wyjaśniła siostra Tadea, w 1995 r.  na drugim piętrze zabytkowego klasztoru znajdowała się nuncjatura apostolska, czyli odpowiednik ambasady Watykanu; ojciec święty zwyczajowo zatrzymuje się podczas swoich podróży w takich miejscach. O spodziewanej w czerwcu i lipcu wizycie siostry dowiedziały się kilka miesięcy wcześniej bezpośrednio od nuncjusza Luigiego Dosseny.

Trudno było w to uwierzyć – taki gość w bratysławskim klasztorze! Watykańska delegacja, która przybyła, aby ocenić warunki na miejscu, potwierdziła, że ojciec święty może się tu zatrzymać. Jednym z kluczowych argumentów była jednoosobowa winda dobudowana od strony dziedzińca. A jak wyglądały same przygotowania? Nasza rozmówczyni wytłumaczyła, że niezbędne były jednak dodatkowe prace, między innymi remont głównej fasady klasztoru oraz refektarza.

Redakcja „Monitora” (Marek Berky, Arkadiusz Kugler) i siostry: (od lewej) Tadea, Marta, Václava

Wszyscy się spieszyli, aby zdążyć na czas, a ostatnie rusztowania zdjęto dosłownie w przeddzień wizyty papieża. Panowały wtedy bojowe warunki, bo zakon tak naprawdę wciąż był jeszcze na etapie przeprowadzki z dawnej siedziby. W budynku swoje biura miał nadal magistrat, normalnie działała tu także jedna z przychodni. Wreszcie przyszedł długo wyczekiwany moment.

Siostra Václava tak wspominała moment przybycia znamienitego gościa: „Ojciec święty przyjechał ok. drugiej po południu. Przywitałyśmy go w progach klasztoru razem z biskupami oraz naszą przełożoną. Każdemu podał rękę, czasami dłużej ją przytrzymując, jakby zamyślając się… Może się modlił?” – zastanawiała się siostra. „Potem papież również nie stronił od kontaktów. Gdy widywałyśmy go na korytarzu z daleka pozdrawiał nas i dodatkowo z takim szelmowskim uśmiechem machał laską, o której się poruszał.

Miał specjalne podejście do każdego człowieka, z którym rozmawiał. Pamiętał wszystkie imiona” – w głosie siostry Václavy pojawiło się rozrzewnienie. Byliśmy ciekawi warunków, w jakich mieszkał polski papież. Jak się okazało, ojciec święty korzystał ze specjalnego łóżka, które kilka dni wcześniej przywieziono z Watykanu. Mebel był bardzo duży i wygodny. „To oczywiste, bo jako człowiek, który miał tyle obowiązków i tak wiele podróżował, potrzebował się dobrze wyspać” – stwierdziła siostra Tadea.

 

Papieska kuchnia… od kuchni

Siostra Marta była odpowiedzialna za przygotowywanie posiłków dla papieża. To rzeczywiście szczególna rola i nie mogliśmy się doczekać tej opowieści. „Dzisiaj wspominam to z wdzięcznością, ale gdy nuncjusz wyznaczył mnie do tej roli, nie byłam zachwycona. To było wielkie wyróżnienie, ale bałam się, czy podołam” – z uśmiechem przyznała siostra Marta. Kuchnia była bardzo skromna i w tamtym czasie nadawała się do remontu.

Przedtem gotowano tutaj tylko posiłki dla uczniów. Obiady, które ojciec święty spożywał w refektarzu z biskupami były dostarczane spoza klasztoru, siostra na miejscu przygotowywała śniadania i kolacje. Składniki potraw po dokładnym sprawdzeniu były dostarczone wcześniej, a więc całe menu musiało być zaplanowane z wyprzedzeniem. Jak wyjaśniła siostra Marta, zależało jej na tym, aby szczególnie kolacja była ciepła i pożywna.

Siostry: Tadea, Marta i Václava

Jednego wieczoru była to zupa jarzynowa lub jakaś inna, innym razem były podane pierogi i gotowane mięso. Jako zwolennik wszelkich słodkości dopytałem o desery – czy Jan Paweł II też je jadł? „Pamiętam, że raczej wolał lekkie przekąski, jogurty albo kompot jabłkowy. Do dzisiaj, gdy jem taki kompot to kojarzy mi się on z ojcem świętym” – zaśmiała się nasza rozmówczyni.

Niestety, ceną za służbę był zakaz opuszczania klasztoru przez cały pobyt papieża w Bratysławie. Inne siostry mogły bez przeszkód uczestniczyć w publicznych nabożeństwach i spotkaniach z nim. Zaciekawiło nas, jakie jeszcze obostrzenia obowiązywały w tym czasie. Zapewne wszędzie było mnóstwo ochroniarzy. „Ochrona sprawdzała nasze dokumenty przy wejściu.

Trzeba było też przejść przez specjalną bramę, ale dopiero po zdjęciu krzyżyka z piersi, bo też uruchamiał alarm” – wyjaśniała siostra Tadea. „Ochroniarze byli ciągle obecni w klasztorze, ale potem chyba już przywykliśmy do swojej obecności” – zamyśliła się siostra Václava. Siostra Marta z sympatią wspominała też ochroniarza, który był obecny w kuchni w czasie przygotowywania posiłków.

Kontaktowy i uśmiechnięty, nie przypominał stereotypowego „goryla”. Na koniec siostra dodała: „Kuchnia była prawdziwym miejscem spotkań – po jakimś czasie wszyscy z otoczenia papieża czuli się swobodniej i zaglądali tam, aby zrobić sobie kawę czy po prostu porozmawiać”. Redakcja „Monitora” skorzystała też z zaproszenia do refektarza – czyli klasztornej jadalni. Tej samej, w której obiady spożywał Jan Paweł II.

Redakcja „Monitora” podziwia wnętrze i sklepienie refektarza (jadalni)

Po wejściu do przestronnego pomieszczenia nasze oczy automatycznie powędrowały w górę. Zachwyciliśmy się wielobarwnymi XVIII-wiecznymi freskami, pokrywającymi sklepienie. Piękne, biblijne motywy zostały zamalowane w komunistycznych czasach. Wtedy mieściła się tutaj uczniowska jadalnia i tego typu treści nie mogły odwracać uwagi młodych ludzi. Trudno w to uwierzyć, ale ostatni fragment sklepienia udało się odrestaurować dosłownie w przeddzień przyjazdu papieża.

Dalsza cześć wizyty w refektarzu upłynęła w przyjemnej atmosferze, bo zgodnie z przeznaczeniem miejsca redakcja została ugoszczona przepysznym obiadem. Siedząc przy stole zapytaliśmy, czy również meble pamiętają wizytę ważnego gościa. Siostra Václava potwierdziła, w żartach więc dopytałem, na którym dokładnie krześle siedział Jan Paweł II. Dzisiaj to przecież prawie relikwia! „Krótko po wizycie krzesło, na którym siedział papież, rzeczywiście oznaczyliśmy farbą. Niestety, jedna z sióstr, która lubiła dokładne porządki, dokładnie wyczyściła je i teraz już nie wiemy, które to było” – siostra Václava rozłożyła ręce.

 

Tam, gdzie mieszkał papież

Naszym marzeniem było też odwiedzić ostatnie piętro, gdzie mieszkał ojciec święty podczas pobytu w Bratysławie. Dowiedzieliśmy się, że pomieszczenia, które ówcześnie zajmowała nuncjatura, dzisiaj służą siostrom, a gabinet nuncjusza, w którym spał papież, został przebudowany na kaplicę. „Chętnie ją Wam pokażemy, jest naprawdę piękna” – usłyszeliśmy.

Nie trzeba było nas dwa razy zapraszać, ucieszyliśmy się z takiego wyróżnienia. Raźno wbiegliśmy na trzecie piętro i już za moment stało się jasne, że ten wysiłek wart był swojej nagrody. Skromna kapliczka rzeczywiście robiła wrażenie, głównie ze względu na witraże, pełniące funkcję ścianek działowych. Łagodne podświetlenie sprawiało, że panował tu intymny, sprzyjający zadumie nastrój.

Tablica upamiętniająca polskiego papieża na klasztornym korytarzu

Kto wie, czy nie przyczyniły do tego wspomnienia o dawnym gościu. W kapliczce było otwarte okno, do którego z zaciekawieniem podszedłem. Mimo zapadającego zmroku w oddali doskonale były widoczne ogród i klasztor Franciszkanów, a w dole spokojna o tej porze ulica Uršulínska. „Wtedy na ulicy zgromadził się tłum ludzi, wszyscy chcieli choć na chwilę zobaczyć papieża.

Któregoś wieczoru stanął właśnie w tym oknie i pozdrowił wiernych, a tłum zaczął śpiewać na dobranoc” – uśmiechnęła się do swoich wspomnień siostra Václava. „Jakby się kto pytał: Franciszkańska 3” – przywołałem w myślach słynny żart papieża. Adres trochę inny, ale reszta się zgadzała!

 

Siostra – organistka

Nie chcieliśmy opuszczać klasztoru bez ponownych odwiedzin renesansowego kościoła, przylegającego do budynku. Podczas koncertu kolęd oraz w czasie przygotowań nie było niestety okazji, aby dokładniej przyjrzeć się świątyni. To tutaj Jan Paweł II poprowadził modlitwę różańca, transmitowaną na żywo na cały świat.

Odkryliśmy, że na bocznej ścianie kościoła pw. Matki Bożej Loretańskiej znajduje się od 2007 r. relief z wyobrażeniem modlącego się Jana Pawła II. Płaskorzeźba robi wrażenie nie tylko ze względu na wielkość, ale i uwidocznione wizerunki dwóch bratysławskich świątyń: kościoła urszulińskiego oraz katedry św. Marcina. Autorem dzieła mającego upamiętnić wielkie wydarzenie jest akademicki rzeźbiarz Ján Borko, który – co ciekawe – sam jest ewangelikiem.

Gdy mieliśmy już opuszczać piękne mury kościoła, siostra Tadea zwróciła naszą uwagę na zabytkowe organy na chórze. Z instrumentem bowiem również związana jest niezwykła opowieść. W owym czasie siostra regularnie grywała na organach podczas mszy, jednak gdy dowiedziała się, że ma zagrać podczas nabożeństwa z papieżem, dopadła ją nieoczekiwana trema.

Z myślą, iż nie podoła zadaniu, siostra Tadea poprosiła przełożoną, aby wyznaczyła do tej roli kogoś innego. „Usłyszałam, że nikogo nie będziemy wołać i że muszę zagrać ja. Zmusiłam się zatem i musyę przyznać, że dzisiaj jestem za to wszystko wdzięczna” – szeroki uśmiech siostry nie pozwolił nam wątpić w te słowa.

Po kilku godzinach spędzonych w tak niezwykłym miejscu i w tak wspaniałym towarzystwie przyszedł wreszcie moment rozstania. Było jasne, że o wizycie polskiego papieża nasze gospodynie mogłyby rozmawiać bez końca. Siostry zgodnie podkreślały, że wizyta Jana Pawła II w ich domu to wydarzenie, które mimo upływu lat jest dla nich ciągle żywe. Cieszymy się, że nasze odwiedziny pozwoliły bratysławskim urszulankom znów wrócić do pamiętnych dni sprzed prawie 30 lat, i że dzięki temu możemy o tym opowiedzieć czytelnikom „Monitora”.

Arkadiusz Kugler
Zdjęcia: Juraj Škvarka

MP 4/2023

 

W imieniu redakcji „Monitora Polonijnego” jeszcze raz dziękujemy siostrom urszulankom: Miriam, Tadei, Marcie oraz Václavie za zaproszenie i okazane zaufanie, a przede wszystkim za chęć podzielenia się swoimi przeżyciami z naszymi czytelnikami.