Rozmowa z dyrektor Funduszu wspierającego kulturę mniejszości narodowych
WYWIAD MIESIĄCA
Jak wygląda praca w Funduszu wspierającym kulturę mniejszości narodowych? W tym roku wpłynęło do niego ponad 2600 wniosków, a co roku ich liczba rośnie. W ubiegłym roku fundusz wsparł ok. 1280 projektów. Jak są oceniane te polskie? O tym i o innych sprawach rozmawiamy z dyrektor funduszu Aleną Kotvanovą.
Praca w funduszu to misja czy zadania urzędnicze?
Na pewno misja, ponieważ ta praca obejmuje zagadnienia dotyczące praw mniejszości narodowych, które są integralną częścią praw człowieka. Oczywiście, praca, która jest misją, składa się także z codziennych zadań, urzędniczych i administracyjnych, które ktoś by nawet mógł nazwać biurokratycznymi. Są one jednak konieczne, ponieważ chodzi o pieniądze państwowe, przeznaczone na bardzo ważną rzecz – na spełnianie naszych zobowiązań względem mniejszości narodowych.
Docierają do Pani informacje, że przydzielone finanse posłużyły na świetne cele, przyniosły radość z realizacji dobrych projektów czy przeważają reakcje negatywne?
Nie zawsze spotykamy się z pozytywnymi reakcjami. Szczególnie wtedy, kiedy mamy do czynienia z niezadowolonymi wnioskodawcami, którzy dostają mniejsze finanse niż oczekiwali albo nie dostają ich wcale. Co roku liczba wniosków rośnie, a to znaczy, że co roku wnioskodawcy wnioskują o więcej środków finansowych, ale ich ilość nie rośnie. Nasz budżet w ubiegłym roku minimalnie wzrósł, ale mniejszości dostają do dyspozycji wciąż tę samą kwotę co w 2018 r.
Jaką kwotę przyznano polskiej mniejszości?
Dla polskiej mniejszości z całej tej kwoty przydzielone jest 1,4 procent, czyli 109 tysięcy 228 euro. Taką sumę polska mniejszość ma zagwarantowaną w ustawie. Każdego roku do tej kwoty dochodzą finanse, pochodzące ze zwrotów niewykorzystanych dotacji lub z finansów, które nie zostały przydzielone w roku poprzednim.
Ta kwota jest wystarczająca?
W tym roku do funduszu wpłynęło o ok. 10 wniosków więcej niż w roku ubiegłym. Co roku obserwujemy tę samą tendencję wzrostową, ale wysokość dotacji zostaje taka sama.
Nie sądzi Pani, że wysokość finansów powinna rosnąć, choćby ze względu na inflację?
Tak, ten problem rezonuje w mediach. Fundusze audiowizualny, wspierający sztukę i nasz mają zapewnione ustawowo wysokości finansów, a to oznacza, że ich wzrost wymaga nowelizacji ustawy.
Jaka jest szansa na taką nowelizację?
My nie możemy inicjować takich zmian. Wiem, że ministerstwo kultury nad taką zmianą się zastanawiało i że myśl w kręgach fachowców już rezonowała.
Czy w tym roku dotacje będą wypłacane wcześniej niż w roku ubiegłym? Pierwsze projekty zyskały wsparcie pod koniec lata.
Na pewno wcześniej niż w roku ubiegłym, ponieważ termin składania wniosków na ten rok był ogłoszony jeszcze w roku poprzednim, w grudniu. Terminy przyjmowania wniosków były także wcześniejsze. Ale ponieważ wniosków jest więcej, to oznacza większe wyzwanie administracyjne dla naszych pracowników.
O jakiej liczbie wniosków mówimy?
Do naszego biura w styczniu, w ciągu trzech tygodni dotarło ok. 2600 przesyłek! Każdy taki wniosek musi być skontrolowany. Kiedy napotykamy na jakieś braki, wnioskodawcy są proszeni o ich uzupełnienie. Potem, kiedy wszystko jest skompletowane, wnioski oceniają specjalne rady specjalistów. Taka rada decyduje, które projekty i w jakiej kwocie wesprzeć. Ostateczną decyzję podejmuje jednak dyrektor funduszu, czyli ja. Wtedy dopiero można przygotowywać umowy do podpisania, a następnie wypłacać pieniądze. W tym roku ten proces rozpocznie się pod koniec marca.
Ile wniosków złożyła polska mniejszość w tym roku?
Wpłynęło do nas 39 wniosków, z tego 37 dotyczy dotacji, pozostałe dwa to stypendia. W ubiegłym roku wniosków było 30. Wnioskodawcami są przede wszystkim duże organizacje narodowościowe, które zajmują się kulturą narodowości, jak Klub Polski – Stowarzyszenie Polaków i Ich Przyjaciół na Słowacji oraz Stowarzyszenie „Polonus” w Żylinie. Są też inne podmioty, które ubiegają się o wsparcie w ramach funduszy przeznaczonych dla polskiej mniejszości.
Czy wzrost liczby wniosków o dofinansowanie dotyczy tylko polskiej mniejszości?
Wszystkie mniejszości składają coraz więcej wniosków.
Jeśli przybywa wniosków, to znaczy, że przybywa też pracy pracownikom funduszu. Jak sobie Państwo z tym radzą?
W ubiegłym roku doszło do nowelizacji ustawy, która umożliwiła nam podniesienie środków z 5 na 6 procent, czyli o 300 tysięcy euro. Dysponujemy zatem nie 8 milionami, ale 8 milionami 300 tysiącami, a na działalność funduszu otrzymaliśmy o 92 tysiące więcej. Nie jest to aż tak duża suma, jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę zadań do wykonania, ale pomogło nam to wynająć dodatkowe pomieszczenia i zatrudnić dodatkową osobę. W ubiegłym roku podnieśliśmy wynagrodzenie naszych pracowników, by choć trochę uatrakcyjnić to miejsce pracy. Zdajemy sobie jednak sprawę, że w Bratysławie – niestety – nie możemy konkurować z innymi pracodawcami, oferując takie warunki płacowe.
Jak ocenia Pani projekty polskiej mniejszości?
Mnie się podoba to, że polska mniejszość przygotowuje projekty we wszystkich sferach, które nasz fundusz wspiera, czyli w działaniach kulturalno-oświatowych, kształceniu i nauce, w dziedzinie literatury, działalności wydawniczej oraz działaniach teatralnych, muzycznych, tanecznych, plastycznych i audiowizualnych. Polska mniejszość w tak szerokich działaniach może być przykładem dla innych mniejszości.
Jest coś, co Pani szczególnie ceni w polskiej mniejszości?
Bardzo cenię sobie to, że między pracownikami funduszu a przedstawicielami organizacji, reprezentujących polską mniejszość, trwa dialog na poziomie. W przypadku innych mniejszości nie zawsze tak się dzieje, jakby nie wszyscy rozumieli, że to nie biurokracja nami rządzi. Ponieważ pracujemy z państwowymi finansami, kierujemy się transparentnością. Służą temu wszystkie opracowane zasady, które są dla nas konkretnymi wytycznymi. Oczekujemy, że wnioskodawcy będą się także nimi kierować.
Jak często się zdarza, że finanse pozyskane z funduszu są źle wykorzystane?
Co roku mamy projekty, które pracownicy funduszu oceniają jako nie spełniające warunków lub naruszające warunki ekonomiczne. W takim wypadku wnioskodawcy są zmuszeni zwrócić część lub całość dotacji. Niestety, są też takie przypadki, którymi zajmują się prawnicy.
Jak wygląda kontrola projektów?
Ponieważ tu chodzi o państwowe pieniądze, a te podlegają państwowej kontroli, tak jak każda inna dotacja, każdy projekt jest przez nas kontrolowany pod względem merytorycznym i finansowym.
Zdarzają się też kontrole podczas trwania projektów?
Czymś innym jest monitoring. Nie jesteśmy w stanie skontrolować bezpośrednio każdego dotowanego wydarzenia. W zeszłym roku wsparliśmy około 1280 projektów, w tym roku przyszło ok. 2600 wniosków. To nie jest w ludzkich siłach, by w każdym projekcie móc fizycznie wziąć udział. Wybieramy sobie, które imprezy odwiedzimy, choć oczywiście wolelibyśmy mieć większe możliwości – mam na myśli ludzkie zasoby w naszych szeregach – by być blisko kultury i delektować się nią bezpośrednio.
Czuje się Pani wzbogacona przedsięwzięciami kulturalnymi, w których brała Pani udział?
Zawsze mnie fascynowało to, że kultura mniejszości narodowych bardzo wzbogaca naszą przestrzeń. Odbiorcami tej kultury są także Słowacy i to jest właśnie wspaniałe, że potrafimy pokonywać bariery i wzajemnie się inspirować.
Co spowodowało, że zajmuje się Pani mniejszościami?
Należę do drugiej generacji postholokaustowej. Niedawno doczytałam się, że ludzie, którzy należą do tej generacji, bardzo często zajmują się prawami człowieka, mniejszościami narodowymi. Co ciekawe, dowiedziałam się o tym, jak już zajmowałam się tymi zagadnieniami. Zapewne to wyjaśnia moją otwartość na mniejszości narodowe. Dobrze wiem, że różnorodność nas wzbogaca.
Poznałyśmy się, kiedy pracowała Pani w biurze pełnomocnika do spraw mniejszości narodowych w Kancelarii Rady Ministrów Republiki Słowackiej. Całe życie zawodowe Pani temu poświęciła?
Nie, studiowałam filozofię i jej poświęciłam pierwszy etap mojego życia zawodowego, pracując w Słowackiej Akademii Nauki. Później, już po przemianach ustrojowych w 1989 r., zajmowałam się zagadnieniami międzynarodowymi w polityce. W latach 90. zaczęłam się zajmować tematami dotyczącymi Romów, a to mnie doprowadziło aż w to miejsce.
Dociera do Pani wdzięczność za tę pracę, czy to od mniejszości, czy od słowackiej większości?
Widzę to tak, że jesteśmy w drodze, a ta droga to być może także cel. Jestem długodystansowcem, stąd wiem, że pozytywne reakcje będą coraz częściej. W tym roku dotarły do mnie już takie dwa, trzy pozytywne sygnały doceniające naszą pracę. Przyjmuję to jako motywację do kolejnych działań.
Małgorzata Wojcieszyńska
Zdjęcia: autorka