Recepta na wieczną młodość

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Chociaż każda pora jest dobra, by zatroszczyć się o siebie, najmocniej odczuwam tę potrzebę właśnie w pierwszych dniach wiosny. Kiedy przyroda budzi się z niemalże półrocznego uśpienia, również i we mnie wstępują nowe siły, w głowie kiełkują świeże pomysły, jednym słowem – chce się żyć.

Czasami do takiej życiowej pobudki potrzeba silniejszego bodźca, ale niektórzy, gdy już ruszą do zmian, są praktycznie nie do zatrzymania. Nowe nawyki stają się ich codziennością, a życie nabiera tempa, które wyzwala jeszcze więcej energii.

Taką energetyczną postacią jest autorka bestsellera w dziale książek o rozwoju i zdrowym stylu życia – Irena Wielocha. Napisała ona poradnik, bazując na wspomnieniach z własnego życia, pod intrygującym tytułem „Kobieta zawsze młoda. Jak nie przeoczyć szansy na realizację własnych marzeń”.

Książka ta jest pewnym podsumowaniem aktywności autorki, rozpoznawanej w roli modelki, influencerki (czyli osoby popularnej w świecie mediów społecznościowych typu Instagram, Facebook) oraz uczestniczki różnych akcji społecznych. Czy wspomniałam już o tym, że Irena Wielocha ma 70 lat? Nie? No to posłuchajcie…

Była sobie kobieta, która lubiła chodzić po górach. Jednak w pewnym momencie życia, kilka lat przed sześćdziesiątymi urodzinami, ciało wysłało jej wyraźny sygnał o braku sił. Góry stały się wyzwaniem niemalże nie do pokonania.

Ale przecież, kiedy coś bardzo kochamy, zrobimy wiele, by utrzymać tę miłość – nasza bohaterka z dnia na dzień zmieniła dietę, nawyki i bardzo ciężką pracą nad sobą sprawiła, że wędrówki po górskich szlakach znów mogły sprawiać jej przyjemność. Będzie więc o sporcie, jedzeniu i prostej życiowej filozofii.

Ta krótka historia może nie byłaby taka porywająca, gdyby nie absolutna szczerość Ireny Wielochy. Autorka napisała tę książkę tak, jakby siedziała obok nas i po prostu opowiadała o swoim życiu – prosto, bez upiększeń i zachwytów, bez pustych sloganów.

Dlatego jej relacja zrobiła na mnie duże wrażenie. Jest to bowiem nie tylko historia zmagań ze słabym ciałem, ale przede wszystkim opowieść o życiu kobiety pozornie zwyczajnej, która uparła się, że wygra ze starością – nie tą, wynikającą z upływu lat, ale tą mentalną, kiedy to już niewiele się chce, „no bo człowiek ma już te lata, wiadomo…”.

Irena wspomina swoje życie po kolei, od dzieciństwa. Jej opowiadanie to powtórka z historii dziwnych czasów PRL-u, pełne absurdów tamtych lat, trosk i zabiegów o jako taką godziwą codzienność. Pisze o swoich bliskich, nierzadko zaskakując bezpośredniością, o tym, na kogo mogła liczyć, a kiedy zostawała zupełnie sama.

Z tego powstaje portret osoby, która dając wiele innym, postanowiła w końcu zadbać o siebie, budząc zaskoczenie i mieszane uczucia najbliższych. Jednak dopiero teraz autorka wydaje się być po prostu szczęśliwa, bez zastanawiania się, co wypada, a co nie – w jej życiu dzieje się wiele niesamowitych rzeczy, a choć lata lecą, wewnętrznej młodości wciąż przybywa. Sami możemy przeanalizować ten proces, w publikacji jest bowiem wiele zdjęć, które ilustrują zwierzenia Ireny Wielochy.

Ta książka to nienachalna aluzja, by coś jednak ze sobą i z własnym życiem zrobić. By poszukać satysfakcjonujących aktywności i zadbać o siebie na co dzień. Nie chodzi o to, by zostać gwiazdą Internetu, lecz by mieć radość i widzieć sens codzienności. W opowieściach autorki przewija się mądry cytat: „Człowiek ma dwa życia, to drugie zaczyna się, gdy uświadomi sobie, że ma jedno”. Do mnie ta myśl dopiero dociera, a do Was?

Agata Bednarczyk

MP 3/2023