BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI
„Takie jest odwieczne prawo natury – jak jest zima, to musi być zimno” – ten cytat z kultowego filmu „Miś” w reżyserii Stanisława Barei zadecydował o wyborze lektury, recenzowanej w najnowszym numerze „Monitora”.
Być może jedni zimą czytają o podróżach w gorące rejony świata, ja zdecydowałam się sięgnąć po wspominkową relację z młodzieńczej wyprawy polarnej mojego ulubionego dziennikarza gawędziarza Adama Wajraka. „Na Północ. Jak pokochałem Arktykę” to – według autora – pierwsza z trzech części cyklu, poświęconego zmieniającemu się światu rzadkiej przyrody, klimatowi oraz trudnej do zaakceptowania wizji przyszłości tej części Ziemi.
Przenosimy się więc w lata dziewięćdziesiąte i razem z Adamem Wajrakiem, wówczas młodym dziennikarzem, ruszamy na spotkanie z zimnym lądem, znanym jemu dotychczas jedynie z pasjonującej lektury książek przygodowych.
Wyprawa ta jest spontaniczna, męska, obfitująca w przygody, których doświadcza nowicjusz na nieznanym sobie terenie. Jednak na plan pierwszy wysuwa się przyroda, natura, niemalże nieskalany świat fauny i flory, który autor obserwuje z zachwytem i szacunkiem. I właśnie taki dobry balans pomiędzy perypetiami człowieka a opisami zwyczajów i rytmu lokalnej natury jest chyba najmocniejszą stroną tej opowieści.
Adam Wajrak od lat jest znany ze swej działalności na rzecz ochrony przyrody. Odebrał wiele nagród i wyróżnień za popularyzację wiedzy na temat środowiska naturalnego. Właściwie każda jego książka to skarbnica wiedzy przyrodniczej, podana w przystępny, gawędziarski sposób, zachęcający do zgłębiania tej tematyki i traktowania świata natury z należytym szacunkiem.
„Na Północ” jest emocjonalną opowieścią młodego mężczyzny, który odważył się zrealizować swoje podróżnicze marzenia, by na własne oczy zobaczyć naturalne środowisko polarnych zwierząt. Nie dość że mu się udało, to jeszcze dzieląc się z czytelnikami swoimi wrażeniami, pozostawił spory niedosyt i nadzieję na więcej.
Czy można się zaprzyjaźnić z żyjącymi wolno ptakami? Z lisami? Wajrak po raz kolejny udowadnia, że człowiek, minimalnie ingerując w środowisko naturalne, może w pełni czuć się częścią natury, przeżywać szczęśliwe chwile z samego faktu bycia pośród zwierząt.
Ale oczywiście opowieść młodego polarnika zawiera również sporo przygód – niezapomniany kontakt z lodowcem, długo wyczekiwane spotkanie z białym niedźwiedziem, życie codzienne na stacji badawczej (czyli w traperskiej chatce), kontakty z innymi badaczami oraz turystami, dla których samotnie żyjący na Spitsbergenie młodzian był prawdziwą atrakcją.
Całość relacji jest wzbogacona wieloma zdjęciami, które znakomicie wizualizują to, o czym autor opowiada. Moją uwagę zwrócił również język, jakim posługuje się Adam Wajrak – skoro to męska wyprawa i niemalże męski świat, nie powinny dziwić rzucane od czasu do czasu soczyste przekleństwa. W końcu na surowej arktycznej ziemi nietrudno o powody do mocniejszych słów, tam, gdzie rządzi przyroda, bywa niełatwo.
Książkę czyta się fantastycznie. Naprawdę można poczuć specyfikę Arktyki, należy jednak pamiętać, że jest to opowieść o przeszłości tego kontynentu. Autor kilka razy zaznacza, iż dewastacja środowiska naturalnego ma ogromny wpływ na zmiany klimatyczne, które dotyczą również dalekiej Północy.
Część druga ma być relacją o lodzie – kwintesencji Arktyki – który topnieje i nieodwracalnie przemienia tamten obszar ziemski. Może uważna lektura zmusi nas do głębszej refleksji na temat tego, co da się jeszcze uratować z rozpływających się zasobów natury. Ile my sami możemy cokolwiek zrobić.
Agata Bednarczyk