RETROHITY
W grudniowym numerze „Monitora“ przedstawiliśmy samochody dostawcze, jeżdżące ulicami Czechosłowacji. Teraz czas spojrzeć na polskie drogi z czasów PRL-u.
Od Warszawy do Nysy
Dzień 6 listopada 1951 r. był ważnym dniem dla polskiej motoryzacji, bowiem tego dnia z taśmy montażowej Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu zjechała pierwsza Warszawa M-20. Było to auto zbudowane na licencji radzieckiej pobiedy.
Pierwsze auta tego modelu zostały całkowicie zbudowane z przywiezionych części radzieckich. Ten legendarny samochód osobowy stał się także dawcą podstawowych podzespołów, jak silnik, skrzynia biegów, tylny most dla… samochodów użytkowych Nysa, a późnej Żuk, których produkcja trwała następnych kilka dekad.
Ponieważ w latach 50. brakowało w Polsce lekkiego samochodu dostawczego, dlatego prace konstrukcyjne nad nim rozpoczęto w 1957 r. w Nysie, czego rezultatem był model N57, zbudowany w grudniu 1957 r. Fabryka nys powstała przypadkowo – w opustoszałych niemieckich koszarach, gdzie po wojnie zaczęto produkcję mebli. Zmiana produkcji i przebranżowienie, jak się okazało później, były strzałem w dziesiątkę, mimo że były to decyzje polityczna.
Dobry start
Z końcem czerwca 1957 r. prototypowy samochód rozpoczął próby drogowe i do połowy września przebył ok. 20 000 km po drogach o różnych nawierzchniach, przy średnim obciążeniu 600 kg. Wynik tych prób, z punktu widzenia wytrzymałościowego, uznać można było za pomyślny.
Produkcja ulepszonego tego typu samochodu ruszyła w 1959 r. pod nazwą N59. Już w następnym roku rozpoczęto produkcję nysy, przeznaczonej do przewozu osób. Model ten był również eksportowany do Czechosłowacji.
Eksport ten zakończył się w 1968 r., który był rokiem premiery nowego modelu Nysy N521 w Polsce, a w Czechosłowacji rokiem rozpoczęcia seryjnej produkcji czechosłowackiego samochodu dostawczego – Škoda 1203 (zob. Retrohity 12/2022).
Nysa rusza w świat
Międzynarodowe Targi Poznańskie w 1968 r. były świadkiem premiery modelu N521. Model ten miał zmieniony wygląd przedniej części. Do produkcji wszedł jednak model 521/522, który do końca pozostał prawie bez zmian.
Największy rozwój samochodów Nysa przypada na lata siedemdziesiąte. To właśnie wtedy nastąpił gwałtowny wzrost produkcji (w 1978 r. z taśmy zjechało 18 200 sztuk) oraz ogromny rozwój eksportu, który stanowił wówczas aż 74 procent całości produkcji.
Pierwsze 100 tysięcy nys wyprodukowano w ciągu 15 lat od rozpoczęcia ich produkcji, a następne 200 tysięcy przez kolejne 11 lat, przy czym 300-tysięczny samochód zjechał z taśmy w 1984 r.
Mimo to lata osiemdziesiąte przyniosły zmniejszenie zainteresowania pojazdami z Nysy w następstwie czego fabryka drastycznie ograniczyła produkcję, której dużą część eksportowano (w niektórych latach było to nawet 70%) głównie do krajów bloku wschodniego, zwłaszcza do Bułgarii, Rosji i Węgier, ale także do Niemiec Zachodnich oraz niektórych krajów azjatyckich i afrykańskich.
Ostatecznie nysę wyeksportowano do 35 krajów świata. Na Węgrzech polskie samochody dostawcze Nysa były używane prawie wyłącznie jako karetki pogotowia. Według statystyk w 1987 r. jeździło tam dokładnie 777 karetek pogotowia wyprodukowanych w Nysie.
Nysy w różnych odsłonach
Nysy powstawały w różnych odmianach nadwozia: jako furgon, towos, mikrobus, karetka pogotowia, kinowóz, izoterma czy radiowóz milicji obywatelskiej. Produkcję auta zakończono 3 lutego 1994 r. Nysą o numerze 380575. Tyle podają źródła oficjalne z dopiskiem, iż po zakończeniu produkcji w następnym roku powstało jeszcze kilka egzemplarzy – zmontowanych właśnie z potężnych zapasów magazynowych części zamiennych.
Ciekawostką jest to, że w 1969 r. nysą podróżowała pierwsza powojenna polska wyprawa w Himalaje. Trasa, którą przejechał samochód, wyniosła 18 tysięcy kilometrów.
Na dzisiejszych drogach nysa jest już raczej rzadkością. Odsłużyła swoje, zadanie spełniła, a do historii motoryzacji, jak na nazwę zapożyczoną od nazwy rzeki przystało, dopłynęła. Pomimo tego ciągle można trafić na nią na zlotach weteranów. Jest też często wspominana przez seniorów, bo chyba nie ma Polaka, który by nyską się nie przejechał.
W następnych odcinkach powrócimy jeszcze do motoryzacji, jeden z nich poświęcając polskiemu żukowi i jego związkach ze stonką.
Andrej Ivanič