Dwie godziny z życia Klubu Małego Polaka

 Z NASZEGO PODWÓRKA 

Tańce, podskoki, fikołki, wycinanki, śpiewy, pozowanie do zdjęć, kręcenie filmu – to tylko wycinek tego, co podpatrzyliśmy w sobotni poranek 20 stycznia. Zapraszamy do świata maluchów, dla których sobotnie zajęcia w języku polskim to czysta przyjemność! Oto szczęśliwa dwunastka z Klubu Małego Polaka oraz ich pani nauczycielka – Natalia Konicz-Hamada.

Docieramy do bratysławskiej dzielnicy Rača, gdzie mieści się szkoła im. Jana de La Salle. Zaraz przy wejściu do niej wita nas kierownik Szkoły Polskiej przy Ambasadzie RP w Bratysławie Krzysztof Gruca i kieruje do właściwej sali. Tego dnia odbywa się na Słowacji referendum, a szkoła w Račy, w której uczą się w soboty polskie dzieci, służy dziś także jako lokal wyborczy, konieczna jest więc elastyczność przy zmianie sal nauczania.

 

Od 10 do ponad 20 dzieci

„Dziś z frekwencją chyba trochę gorzej, może dlatego, że spadł śnieg?” – zastanawia się kierownik, ale zaraz szybko dodaje, że dzieci z Klubu Małego Polaka jak zwykle dopisały. A my udajemy się właśnie na zajęcia tego klubu, który działa w ramach aktywności Klubu Polskiego.

Wchodzimy do wskazanej sali na piętrze – póki co widzimy tylko kilkoro przedszkolaków, ale zanim rozpoczną się zajęcia, uzbiera się ich aż dwanaścioro. „Do Klubu uczęszczają dzieci od 3 do 6 roku życia, na liście jest ich ponad 20, dziś jest ich tylko 12, ale jeszcze nigdy się nie stało, by było ich poniżej 10” – mówi prowadząca klub nauczycielka Natalia Konicz-Hamada, która w tej roli działa od września ubiegłego roku i trzeba przyznać, że robi to z bardzo dużym zaangażowaniem i urokiem osobistym.

Zanim powstanie kolorowy świat

Sala wygląda bardzo przytulnie, w sam raz dla maluchów: stoły do zajęć plastycznych ustawione tak, by tworzyły kwadraty, umożliwiając dzieciom kontakt wzrokowy. Wszystkie stoły są nakryte obrusami z kolorowymi wzorami przedstawiającymi owoce, warzywa i kwiaty.

Zabieg ten ma na celu nie tylko upiększyć salę, ale i chronić ławki przed ubrudzeniem – od poniedziałku do piątku służą one słowackim dzieciom szkolnym, w soboty – małe rączki trudzą się przy nich z plasteliną, farbami, nożyczkami, czy kredkami. Natalia nie ukrywa, że zawsze największym wyzwaniem jest przygotowanie sali do zajęć.

„Przyjeżdżamy do szkoły ze starszymi dziećmi na 8.30 i od tego czasu muszę się mocno uwijać, by na przyjście maluchów zdążyć” – zdradza i wymienia, co należy do tych zadań, na które ma 45 minut do rozpoczęcia zajęć. Najtrudniejsze jest przenoszenie ławek, ale na szczęście niektórzy rodzice przychodzą wcześniej i pomagają jej w tym.

„Nasz Klub nie posiada ani swojej sali, ani swoich półek, przynoszę więc w siatkach wszystkie materiały, takie jak zabawki, pomoce plastyczne no i dodatkowo jeszcze dywanik” – relacjonuje.

Powitalny rytuał

Na końcu sali lekcyjnej, zaraz za stołami dywan i zabawki. To tu od razu podbiegają gromadzące się na zajęciach maluchy, by pobawić się, poturlać. Tu także rozpoczyna się pierwsza część zajęć. A zaczyna się od rytuału. „Siadamy tak, by stworzyć krąg” – wyjaśnia nauczycielka i rozpoczyna zajęcia wierszykiem.

„Wszyscy są, witam was, zaczynamy, już czas! Jestem ja, jesteś ty, raz, dwa, trzy!” – włączają się dzieci, bowiem jest to ich cotygodniowy początek zajęć. Do kręgu dociera jeszcze jedna dziewczynka, a ponieważ ma tego dnia urodziny, wszyscy śpiewają jej „Sto lat” i składają życzenia, podczas gdy solenizantka częstuje cukierkami. „Podaj prawą rękę i możesz powiedzieć: wszystkiego najlepszego” – instruuje nauczycielka, zwracając uwagę podopiecznych na dobre maniery.

 

Ładne kwiatki!

„A teraz wyznaczę dzisiejszego dyżurnego, który podleje kwiatek” – mówi Natalia. Dzieci reagują entuzjastycznie i każde z nich chce nim zostać. „Pomysł był mój i jak widać, sprawdził się” – ocenia nauczycielka, która jeszcze we wrześniu przyniosła na zajęcia kwiatek w doniczce o nazwie mięta meksykańska (druga nazwa to: oregano kubańskie).

„To okaz, który nie wymaga codziennego podlewania, czyli idealny na nasze cotygodniowe spotkania” – opisuje. Dzieci go pokochały i dobrze wiedzą, że jego liście ładnie pachną. Dzisiejszy dyżurny zachęcony przez swoją panią, podchodzi do nas, byśmy mogli także powąchać. „W tych pomieszczeniach nic nie należy do nas, tylko ten kwiatek jest nasz, my się o niego troszczymy i obserwujemy, jak rośnie” – wyjaśnia i dodaje, że to sposób na naukę odpowiedzialności.

Dzień Babci, Dzień Dziadka

Zaraz potem zaczyna się ta część zajęć, która wymaga od dzieci największego skupienia: nauczycielka czyta krótkie opowiadanie o podróżujących w autobusie dzieciach, które napotykają na starsze osoby. Po przeczytaniu tekstu nawiązuje rozmowę z dziećmi, zwracając uwagę na potrzeby starszych, na uprzejmość i opiekę nad słabszymi.

Wszystko to służy jako wstęp do rozmowy na temat Dnia Babci i Dnia Dziadka, które przypadają na 21 i 22 stycznia. „Dzień Babci to stosunkowo nowe święto, zostało ustanowione w Polsce w latach 60. ubiegłego wieku” – opisuje Natalia. Zwraca też uwagę na to, że na Słowacji nie celebruje się go, co nie znaczy, że dzieci nie mogą złożyć tego dnia życzeń swoim słowackim dziadkom. Dzieci ochoczo rozmawiają na temat swoich babć i dziadków.

 

Atuty

Kiedy pytam po zajęciach prowadzącą, ile trwają przygotowania do takiego sobotniego spotkania, mówi z uśmiechem, że lepiej nie mówić i przyznaje, że dosyć długo. „W tym półroczu jestem już mądrzejsza, bo ustaliłam sobie tematy zajęć na cały semestr, co ułatwi mi przygotowywanie się” – opisuje, wyjaśniając, że każde z zajęć składa się z czytania tekstu lub wierszyka, rozmowy na jego temat,  zabaw ruchowych, muzycznych i plastycznych.

A skąd czerpie inspiracje? Natalia jest mamą trójki dzieci, co wiele wyjaśnia, ale to nie jedyne jej atuty. „Moje dzieci to moje doświadczenie, ale w młodości, kiedy współpracowałam z księżmi salezjanami, sporo pracowałam z dziećmi i młodzieżą. Jestem też muzykiem, pracowałam jako muzyk i element edukacji muzycznej i artystycznej to ważne kierunki, które za każdym razem u dzieci rozwijam” – dodaje.

 

Pomoc rodziców

Widać po dzieciach, że już czas na zabawy ruchowe, gdyż niektóre z nich coraz częściej wstają, inne wychodzą do toalety. Na szczęście jest tu do pomocy jeden z rodziców, który asekuruje maluchy w drodze do łazienki. „Umówiłam się z rodzicami, że jak będę potrzebować ich pomocy, to jeden z nich będzie nam podczas zajęć asystować” – wyjaśnia nauczycielka i dodaje, że najczęściej jest taka potrzeba, gdy dzieci jest ponad 15.

Tym razem asystent ma służyć pomocą także przy kręceniu specjalnego filmiku. „Kiedy przygotowywałam andrzejkowe zajęcia, asystowały mi aż dwie mamy, które podgrzewały wosk w czasie, gdy ja omawiałam z dziećmi temat” – wspomina. Natalia widzi też w tych cotygodniowych spotkaniach okazję do integracji rodziców, którzy już dobrze wiedzą, gdzie w pobliżu szkoły mogą wyskoczyć na dobrą kawę i po prostu porozmawiać z innymi rodzicami.

Zapach ciasta

Temat święta babci i dziadka jest dziś eksploatowany na różne sposoby, nawet podczas tych zabaw ruchowych. „Możemy dziś zaprosić babcię i dziadka na ciasto, które upieczemy z pomocą mamy lub taty” – zachęca Natalia i zaprasza do zabawy ruchowej, której celem jest… upieczenie ciast na niby. „Co potrzebujemy do upieczenia ciasta?” – pyta dzieci i podpowiada według przygotowanego wcześniej przepisu.

Dzieci na niby sięgają do lodówki, wyciągają jajka, rozbijają je, dosypują mąki, cukru, ucierają z masłem. „Gotowe ciasto wstawiamy do nagrzanego piekarnika, ale tylko z pomocą dorosłych” – zaznacza. I choć to tylko udawane pieczenie, to w sali jakby rzeczywiście zaczynało pachnieć ciastem, a maluchy z zadowoleniem kosztują „wypieków”. Oczywiście potem następuje czas na krótką przerwę, by się napić lub coś przegryźć.

 

Kolorowy rozgardiasz

Na drugą część zajęć nauczycielka zaprasza dzieci do stołów, rozdaje im bibułę i wyjaśnia, co jest ich zadaniem. Z kolorowej bibuły urywają małe kawałki i zgniatają je tak, by powstały malutkie kuleczki – te później będą naklejać na większy obraz, by w ten sposób stworzyć wielobarwne kwiatki. Nieco starsze dzieci mogą formować z zielonej bibuły trawę i naklejać ją na duży arkusz papieru, na którym widnieje napis Dzień Babci, Dzień Dziadka nad głowami wcześniej narysowanych postaci bohaterów święta.

Wiadomo – motoryka maluchów nie jest jeszcze tak rozwinięta, by zajęcia manualne wymagały od nich wielkich wyczynów. To wszystko uwzględnia Natalia, przygotowując dla nich wyzwania. „To jest ten moment, kiedy pomoc jednego z rodziców jest mile widziana, bo zapanować nad taką dużą grupą dzieci, kiedy coś kleimy, wycinamy, to poważne wyzwanie” – tłumaczy. Rzeczywiście, każde z dzieci chce pokazać nauczycielce swoje minidzieła, niektóre zagubione pytają, jak wykonać polecenie, jeszcze inne szybciej się nudzą.

„Dzieci są w zróżnicowanym wieku, a ta rozpiętość trzech lat to naprawdę dużo” – opisuje Natalia i dodaje, że jeszcze jej się nie zdarzyło, by wykorzystała wszystkie zadania i atrakcje, które przygotowała na zajęcia. Chwali też te rodzeństwa, gdzie starsze z pary opiekuje się i pomaga młodszemu bratu lub siostrze.

 

Powody do radości

Podczas zajęć plastycznych w tle gra polska muzyka. Dzieci podśpiewują piosenkę pt. „Nasza zima zła”. „Uczyliśmy się jej tydzień temu i okazało się, że ją zapamiętały!” – nie kryje zadowolenia Natalia. Powodów do radości jest więcej. „Bardzo mnie to ucieszyło, kiedy pewna mama mnie poinformowała, że jej córeczka zaczyna w domu mówić po polsku. Wręcz byłam wzruszona!” – dodaje.

Laurka filmowa

Efektem zajęć plastycznych jest pięknie udekorowany obraz przedstawiający babcię i dziadka. Ale to jeszcze nie koniec! Cała grupa wraca na dywan i przypomina sobie wierszyk oraz piosenkę, której się wcześniej uczyły pod okiem rodziców według wideo specjalnie przygotowanego przez panią Natalię.

To prezent, który zyska formę filmu, bowiem po przećwiczeniu występu artystycznego, nastąpi jego nagranie. „Po zajęciach film obrobię i prześlę rodzicom, by ci mogli w imieniu pociech wysłać do dziadków jako laurkę filmową” – wyjaśnia swój zamysł Natalia. To dopiero będzie radość! To sposób jak zacieśniać więzi w polsko-słowackich rodzinach, również tych na odległość.

 

Z wypiekami na twarzy

Kiedy zajęcia dobiegają końca, maluchy z wypiekami na twarzy biegną do czekających na korytarzu rodziców i z entuzjazmem zdają relacje, co dzisiaj robiły. Na nauczycielkę czeka jeszcze jedno zadanie – posprzątanie sali, w której na podłodze efekty plastycznych wariacji – strzępy kolorowej bibuły. „To sprzątanie już na szczęście nie jest na czas” – mówi z uśmiechem.

Tym razem wkraczają z miotłą i szufelką rodzice – pomocnicy, by wyręczyć nauczycielkę. Ta podsumowuje zajęcia: „Nie każdy z nas tej polskości potrzebuje, czy uświadamia sobie, że jest mu do czegoś potrzebna, ale gdy już mamy tę możliwość wzmacniania jej, obserwuję, że jest to doceniane, zarówno przez dzieci, jak i rodziców, ba nawet dziadków, gdyż moimi podopiecznymi są także dzieci Słowaków, którzy mają polską babcię lub dziadka, a w ich domach niekoniecznie mówi się po polsku”.

 

Kiedy polskość wychodzi z cienia

Natalia podczas zajęć mówi po polsku, a tylko wtedy, kiedy widzi, że któreś z dzieci nie rozumie, tłumaczy na słowacki. „Może ta polskość jest w ich przypadku bardziej w tle, ale to niczemu nie przeszkadza, by rozumiały. Najważniejsze, że chcą brać udział w naszych spotkaniach!” – kwituje.

Na koniec dopytuję, czego dotyczyć będą kolejne zajęcia. Będą to lekcje poświęcone karmieniu zwierząt zimą, a kolejne – bezpiecznym zabawom i sportom zimowym.

Przedpołudnie szybko zleciało, choć było bardzo intensywne. Wieczorem jeszcze dostaję od Natalii link, pod którym znajduje się filmowa laurka z dopiskiem: „uczestniczyliście w dzisiejszym nagraniu, możecie obejrzeć efekt”. Oglądamy – jest pięknie i wzruszająco!

Małgorzata Wojcieszyńska

Zdjęcia: Stano Stehlik

 

Klub Małego Polaka funkcjonuje ze wsparciem Ambasady RP w RS