Ja wsysam w siebie lato tak, jak dzika pszczoła wsysa miód (…). Zbieram wszystko w jedną dużą bryłę lata, żeby żyć nią, kiedy…, kiedy nie będzie już lata (…). To jest taki wielki przekładaniec, są w nim wschody słońca i czarne jagody na gałązkach, i piegi na twoich ramionach, i blask księżyca nad rzeką wieczorami, i niebo pełne gwiazd, i las, i upał południa, kiedy słońce złoci sosny, i przelotne deszcze wieczorne, i wszystko inne, i wiewiórki, i lisy…
Jesienią wraz z pierwszymi wietrznymi i chłodniejszymi dniami, gdy pada coraz częściej i wcześniej zapada zmrok, przypomina mi się powyższy fragment z powieści Astrid Lindgren „Ronja, córka zbójnika”. Z tęsknotą wspominam wtedy przyjemnie ciepłe wieczory i parne poranki. Po lecie pozostały mi garście muszelek, przywiezionych znad morza, lawendowe mydełka, które wyrabialiśmy wspólnie z synem, oraz pyszności zamknięte w słoiczkach, które w dżdżyste dni będę z lubością otwierać, wracając pamięcią do minionych letnich chwil.
I kiedy wokół słyszę już jesienne narzekania, jak to zimno i mokro, oraz zapowiedzi chaosu, drożyzny i dalszych problemów z gazem, energią i inflacją, to uciekam wspomnieniami do beztroskiego czasu wakacji. To prawda, że jesień bywa melancholijna i szara, a my częściej czujemy się samotni, ale jesień to także istna symfonia barw i smaków.
Dla mnie to czas degustacji win, zbierania kasztanów, spotkań ze znajomymi i górskich wędrówek, gdyż to właśnie w październiku góry wyglądają najbardziej malowniczo. Jesienią częściej sięgam po różne herbaty, np. ze słodką karmelową nutą, z dodatkiem konfitury z róży, z rozgrzewającymi ziarenkami czerwonego pieprzu lub aromatycznej skórki pomarańczy.
Gdy delektuję się moją ulubioną jaśminową herbatą, to tak jakby wiosna rozkwitała w moim salonie. Liście herbaty bogate są w przeciwutleniacze, które zapobiegają licznym chorobom, a także w niektóre witaminy i L-teaninę. Właściwości herbaty doceniane są od tysięcy lat, bowiem według jednej z legend jej początki sięgają 2737 r. p.n.e.
A czy wiedzieliście, że jednym z kluczowych rytuałów niedawno zmarłej brytyjskiej królowej Elżbiety II była filiżanka czarnej herbaty Earl Grey, którą piła zarówno rano, jak i podczas popołudniowego relaksu w ramach five o’clock tea. Bo herbata to nie tylko chwila przyjemności, oderwanie się od pracy czy domowych obowiązków, ale także czas na rozmowę czy spotkanie.
Gdy chcemy kogoś poznać, zapraszamy go na filiżankę kawy lub herbaty. Pamiętam z dzieciństwa, że moja babcia zawsze częstowała herbatą swoich gości, nawet panią listonoszkę, a gdy ktoś przychodził do nas z wizytą, moja mama najpierw pytała: kawa czy herbata?, a rozmowa zaczynała się dopiero, gdy parujący trunek podawany w szklankach w metalowych koszyczkach pojawił się na stole.
Także dzisiaj, gdy ktoś do nas wpadnie niespodziewanie, nastawiam wodę w czajniku i zwyczajowo pytam, czego się napije. Bo przecież herbata czy kawa w miłym towarzystwie zawsze smakuje wyjątkowo. W biurze, na służbowe spotkania moi koledzy zawsze zabierają ze sobą kubek herbaty. Ja z kolei, gdy mam przerwę od domowych zadań, otulona kocem siadam z książką i kubkiem gorącego liściastego napoju.
Często przypominają mi się wtedy rozległe, położone na wysokich wzgórzach plantacje herbaty cejlońskiej, uważanej za jedną z najlepszych na świecie, które podziwiałam z okien pociągu, podróżując z miejscowości Kandy do Nuwara Eliya na Sri Lance. To serce Cejlonu, królestwo i mekka herbaty, którą zbierają tamilskie kobiety. Nigdy też nie zapomnę wizyty w fabryce herbaty na Sri Lance czy japońskiej ceremonii parzenia herbaty, której mogłam doświadczyć podczas wizyty w Kraju Kwitnącej Wiśni.
Herbata ceniona jest na całym świecie i choć oficjalnie Międzynarodowy Dzień Herbaty przypada w maju, to ja dobrodziejstwa i bogactwo smaku herbaty doceniam przede wszystkim jesienią. Dlatego właśnie w październiku życzę państwu pięknych barw jesieni z kubkiem rozgrzewającej i aromatycznej herbaty, najlepiej w doborowym towarzystwie.
Magdalena Zawistowska-Olszewska