Z NASZEGO PODWÓRKA
Gwar i ruch. Pospieszne pakowanie obrazów i innych rekwizytów oraz narzędzi. Tego dnia o poranku w hotelu Spojar w Žiarskiej Dolinie czuje się lekkie podenerwowanie. To przedostatni dzień obozu artystycznego „Krok za krokiem w kierunku sztuki“. Jego uczestników czeka wernisaż prac, które zawisną w samym sercu Liptowskiego Mikulasza, w siedzibie władz miasta.
Jak to zwykle bywa, spektakularne wydarzenia poprzedziły mozolne przygotowania. Jednak najważniejszy był wernisaż, podczas którego autorzy wystawianych prac pod czujnym okiem wychowawczyni Emilii Szynkowskiej wykonali ciekawy układ choreograficzny. Było więc nie tylko plastycznie, ale i tanecznie. A prace? Te zachwyciły pomysłowością, kolorystyką i precyzją.
Wszystkie powstały pod okiem Stefanii Gajdošovej Sikorskiej podczas pleneru, trwającego w dniach 16 – 23 lipca. Każdego dnia dzieci otrzymywały zadania artystyczne. „Wychodziliśmy w góry, na łono natury, które było inspiracją do szkiców, a potem już w pracowni dzieci kończyły swoje prace“ – opisywała Stenia.
W tym roku sporo prac powstało techniką marmurkową, czego efektem były przepiękne zdobienia na lnianych torbach i fartuchach kuchennych. A ponieważ fartuchy stanowiły tegoroczną nowość, to wzbudziły największe zainteresowanie.
„Poziom prac z roku na rok rośnie. Pamiętam, że kiedyś na koniec pleneru były wystawiane tylko rysunki. Obecnie powstają bardzo różnorodne dzieła, które przyciągają wzrok“ – ocenił konsul honorowy RP w Liptowskim Mikulaszu Tadeusz Frąckowiak.
Wystawiane prace chwalił także prezydent miasta Ján Blháč. „Cieszę się, że obóz artystyczny Klubu Polskiego już na dobre zadomowił się na Liptowie. Oczywiście wspieramy tego rodzaju wydarzenia, bo to okazja do umacniania dobrych więzi, co – mam nadzieję – nie ujdzie uwadze czujnemu oku najmłodszych, więc jestem przekonany, że to dobra inwestycja w ich zacieśnianiu” – mówił prezydent.
Na wernisażu nie zabrakło konsula RP w Bratysławie Stanisława Kargula z małżonką. „Co roku z radością wspieramy to wydarzenie, bo widzimy olbrzymi potencjał w tego typu działaniach, skierowanych do najmłodszych, tym bardziej że przynoszą takie efekty!“ – chwalił konsul.
Nie obyło się bez wzruszeń, ponieważ podczas tej uroczystości przedstawiciele Klubu Polskiego żegnali kończącego swoją misję dyplomatyczną konsula i jego żonę. W podziękowaniu wręczyli im na pamiątkę – jakżeby inaczej – obraz powstały podczas pleneru.
Emocji tego dnia było dużo więcej, bo wszystkich czekało jeszcze ognisko. A przy ognisku – wiadomo – gitara i wspólny śpiew. „Plastikowa biedronko, zostań moją żonką…“ – śpiewali mali i duzi, Polacy i Słowacy. „W poprzednich edycjach obozu brała udział moja wnuczka i właściwie na nich wyrastała. Teraz jest tu mój wnuk i widzę, że rozwija się nie tylko plastycznie, ale i językowo – ze względu na bezpośredni kontakt ze swoimi polskimi rówieśnikami zaczyna mówić po polsku“ – zachwalał konsul Frąckowiak.
To rzeczywiście duży atut tego tygodniowego zgrupowania, bowiem obecność polskich dzieci aktywizuje do posługiwania się ich językiem tych uczestników, którzy na co dzień mówią po słowacku. W tym roku organizatorzy pleneru poszli krok dalej, zapraszając do współpracy specjalistkę bezpośrednio z Polski. „Moim zadaniem było animowanie grupy.
Gdy Stenia kończyła zajęcia z nimi, przejmowałam ich ja i starałam się tak ich zająć, by nie brali telefonów do ręki. Udało się!“ – opisuje Emilia Szynkowska, która rozśpiewała grupę, przygrywając na gitarze, nauczyła uczestników pleneru grać na plastikowych kubkach, stworzyła układ choreograficzny do piosenki „Jerusalem“.
„Nie bardzo wierzyłam w to, że Emilii uda się namówić wyrośniętych nastolatków, by tańczyli publicznie wraz z maluchami, ale ona dokonała cudu!“ – oceniła Stenia. Polska wychowawczyni zainspirowała dzieci i młodzież do gry w ringo, gry planszowe i ruchowe, a także zaserwował im prawdziwą zieloną noc z malowaniem twarzy i smarowaniem pastą. Ileż było śmiechu! Będzie co wspominać przez długie lata.
Trzecim opiekunem młodzieży podczas obozu był fotograf Stano Stehlik, który pilnował dyscypliny, szczególnie tej wieczornej. „Byłem odpowiedzialny za sprawy organizacyjne i wszędzie tam, gdzie moje koleżanki już nie dawały rady“ – mówił z uśmiechem.
A wrażenia najmłodszych? „W przyszłości będę artystką, to moja życiowa droga“ – mówiła Marina Kyselicová z Bratysławy. Rodzeństwo Nela i Artur Drobčowie z Liptowskiego Mikulasza chwalili się, że poznali sporo nowych polskich słów, a własnoręcznie ozdobionymi fartuchami obdarują mamę. Z kolei Benio Porada z Wrocławia nie krył zadowolenia, że udało mu się namalować konia.
Tygodniowy obóz dla małych i dużych (uczestnicy mieli od 6 do 15 lat) minął bardzo szybko. Dzieciaki oprócz wiedzy i umiejętności, wspaniałych obrazów, fartuchów i toreb, zyskały coś jeszcze – przyjaciół! I zabrały ze sobą do domu wspaniałe wspomnienia. Kto wie, może gdzieś tam z uśmiechem na twarzy nucą: „Plastikowa biedronko, zostań moją żonką…“.
Małgorzata Wojcieszyńska, Litpowski Mikulasz, Žiarská Dolina
Zdjecia Stano Stehlik, Emilia Szynkowska, Richard Očkai, Robert Porada