Čachtice i Dubnica zdobyte chlebem i folklorem!

 Z NASZEGO PODWÓRKA 

Zamek w Čachticach to imponujące miejsce, z przepięknymi widokami z wysokości 375 m n.p.m., bogatą historią, również tą, pisaną przez Polaków. Mowa tu o historii najnowszej, pisanej przez Klub Polski, który 27 sierpnia właśnie tu zorganizował przedsięwzięcie pod hasłem „Chleba naszego powszedniego“, ale i tej dawnej, kiedy zamek przeżywał swoje lata świetności, czyli za czasów polskiego rycerza Ścibora ze Ściborzyc.

Dobrze go tu wspominają i szerzą jego dobre imię. „To był nie tylko rycerz, ale i polityk, i magnat, człowiek, który uratował życie przyszłej królowej, walczył z Turkami, a kiedy za zasługi otrzymał zamek na własność, bardzo się troszczył o swoich poddanych“ – opisuje Peter Vagač, który zajmuje się szermierką, formami scenicznymi i historią.

To on i jego koledzy w sierpniowe południe odtwarzali na zamku sceny z życia słynnego Polaka, których punktem kulminacyjnym było wręczenie pamiątkowych listów gościom honorowym, m.in.  konsulowi RP w RS Stanisławowi Kargulowi i jego małżonce. Polskich akcentów tego dnia było dużo więcej. Już przy wejściu na teren zamku zwiedzających witały stoiska Klubu Polskiego, przy których odbywały się warsztaty artystyczne dla dzieci.

„Najmłodsi mogą tu wykonywać swoje prace artystyczne z wykorzystaniem nasion, a także robić rogaliki z ciasta chlebowego i według własnej koncepcji zdobić je nasionami“ – wymieniał Marek Berky, główny organizator przedsięwzięcia Klubu Polskiego. Ta bardzo ciekawa koncepcja „Chleba naszego powszedniego“ doczekała się już 4. edycji i po Bratysławie, Dubnicy nad Wagiem, Beckovie, zawitała na kolejny zamek – ten w Čachticach.

„Zamek nadaje tej imprezie odpowiednią atmosferę, a naszym celem jest pokazać to, co różni, jak i to, co łączy nas w Polsce i nas na Słowacji w kwestii pieczenia chleba i produktów na zakwasie“ – mówił Berky, który na polską imprezę zaprosił słowacką specjalistkę od wypieku chlebów na zakwasie, czyli Kvaskulienkę. Spróbować można było najróżniejszych chlebowych wypieków. Był chleb z włókien kokosa, z węgla czarnego, z dyni, ze śliwek, z różnymi ziarnami, a także bezglutenowy.

Wszystko działo się na oczach widzów, którzy mogli dostać nie tylko zakwas, ale i dokładne instrukcje, jak z nim pracować. „Naszą polską gwiazdą kulinarną podczas takiej imprezy jest żurek, którym Słowacy zawsze się zajadają i zachwycają, zwłaszcza wtedy, kiedy informuję, że powstaje on na bazie zakwasu“ – dodał Berky. Obok wspominanych stoisk były też inne – z wyrobami rzemieślników z Polski i te, przy których można było poddać się malowaniu polskich wzorów kwiatowych na twarzy czy rękach.

Mocnym akcentem spotkania był występ zespołu ludowego Mystkowianie z Małopolski, który podczas weekendu prezentował się na festiwalu folklorystycznym w Dubnicy nad Wagiem. W Čachticach, konkretnie na dziedzińcu z przepięknym widokami na okolicę, polska grupa dała koncert z przytupem. „Zaprezentowaliśmy walce, polki, mazurki, krakowiaka męskiego“ – wymieniła jednym tchem Andżelika Szudrowska, jedna z tancerek, zwracając przy okazji uwagę na przepiękne stroje kobiece.

„Te spódnice, które mamy na sobie, nazywają się różowiaki, ale nasze stroje różnią się w zależności od stanu cywilnego – panny mają większe zdobienia, odkryte ramiona, zaś mężatki mają czepiec i skromniejsze hafty“ – opisywała. Jej kolega, a jednocześnie kierownik zespołu Kamil Wiatr zwrócił uwagę na nietypowy taniec – tzw. polkę z liściem. „Tancerze wkładają liść między dłonie, której parze jak najdłużej ten liść nie wypadnie z rąk, ta jest najlepsza“ – opisywał i dodał, że bogactwo strojów męskich można było kiedyś ocenić choćby na podstawie grubości pasa.

„Nasz zespół od innych występujących tu na Słowacji, odróżniają nie tylko stroje, ale i instrumenty – te nasze składają się z dwóch par skrzypiec, klarnetu, trąbki i kontrabasu“ – wymienił  kierownik. I trzeba przyznać, że zespół Mystkowianie, który na Poważe przybył w 35-osobym składzie wraz z założycielem zespołu Benedyktem Porębą, 86-letnim czynnym tancerzem i śpiewakiem, zyskał serca sympatię i w Čachticach, i w Dubnicy nad Wagiem, gdzie w ciągu soboty wystąpił aż trzykrotnie

Tego dnia atrakcji nie było końca, bo na čachtickim zamku rozbrzmiewała także muzyka folkowa w wykonaniu słowackiego zespołu Drist, w którym na skrzypcach gra „nasz“ Marek Berky.

O atrakcyjności przedsięwzięć firmowanych przez Klub Polski niech świadczy podsumowanie z ust wójt Čachtic Eriki Ondrejkovej, która chwaliła dobrą współpracę: „Cieszę się, że Klub Polski zwrócił się do nas z tą atrakcyjną propozycją i zorganizował całodzienny program, pokazujący nasz zamek i postać  Ścibora ze Ściborzyc“.

Kto jeszcze ani razu nie wziął udziału w tym wydarzeniu, niech uważnie śledzi przyszłoroczne ogłoszenia i dołączy do entuzjastów chleba, żurku, polskiej muzyki i wszystkiego, co łączy nas ze Słowakami. Gdzie to będzie za rok, tego jeszcze nie wiadomo. Marek Berky zdradził tylko, że marzy mu się kolejny zamek. Czyżby ten w Trenčíne?

Małgorzata Wojcieszyńska, Čachtice, Dubnica nad Wagiem

Zdjęcia: Stano Stehlik

MP 9/2022