Dwa razy o miłości

 KINO OKO 

Wakacje tuż-tuż, więc miłośnikom polskiego kina chcę zaproponować dwa filmy rozrywkowe, oba klimatyczne, ciekawie sfilmowane i z dobrymi aktorami. Dwa również dlatego, że na łamach „Monitora Polonijnego” spotkamy się dopiero we wrześniu. A będzie to wtedy czas kolejnego, 47. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, który w tym roku odbędzie się w Gdyni od 12 do 17 września.

Na początek film, który przez kilka tygodni miał w Netlfixie całe rzesze miłośników, szczególnie tych uwielbiających kino romantyczno-sentymentalne. Film „Miłość jest blisko” w reżyserii Radosława Dunaszewskiego w kinach nie zyskał uznania. Ale za to w domowych, kameralnych warunkach ta dość ciepła i ckliwa komedia romantyczna stała się filmem chętnie oglądanym.

Dlaczego? Myślę, że przede wszystkim dzięki dwójce sympatycznych głównych bohaterów. Fabuła nie jest specjalnie odkrywcza. Natalia  (Weronika Książkiewicz) i Adam (Wojciech Solarz) znają się od dziecka. Przed laty nawet coś sobie obiecywali, ale było to młodzieńcze zauroczenie. A potem – jak to w życiu – każdy poszedł swoją drogą.  Po latach oboje wracają do domu, w którym spędzili młodość.

Ona ma syna, ale jest wdową. On, rozwiedziony, wrócił  do tego domu z córką. Dzieci  Natalii i Adama bardzo się lubią. Przyjaźń ich rodziców sprzed lat też daje o sobie znać. Choć oboje są sobie bliscy dzięki wspomnieniom, to jednak nadal układają własne życie – każdy po swojemu. Ale do czasu…

Film opowiada o ich perypetiach i nowych pomysłach (wcale nie oczywistych) na życie. Najważniejszy dla reżysera jest klimat. Powoli więc zmieniają się relacje głównych bohaterów, zaczynają oni dostrzegać drobiazgi, na które wcześniej nie zwracali uwagi.

Oczywiście ich dzieci też mają jakieś oczekiwania i np. szukają sposobu, jak namówić Adama, by powiedział Natalii, że głównie nieśmiałość przeszkadza mu w powiedzeniu prawdy. Wojciech Solarz przekonywająco gra zagubionego i źle doświadczonego przez los mężczyznę, a Weronika Książkiewicz emanuje kobiecym ciepłem i urodą. Potrafi skupić na sobie uwagę nie tylko jedynego, zabiegającego o jej względy mężczyzny.

Bogaty dentysta Bruno też zwraca na nią uwagę. Perypetie Adama i Natalii, wsparte dodatkowymi atrakcjami – będzie „ten trzeci” i może „ta trzecia” – stanowią opowiedzianą z dystansem ckliwą historyjkę. Ten film dobrze się ogląda, bo są w nim ładne zdjęcia, miła muzyka i zabawna gra także aktorów drugoplanowych, m.in. Olgi Bołądź, Grzegorza Małeckiego, Janusza Chabiora.

Drugi film to „Pod wiatr” w reżyserii Kristoffera Russa. Wyprodukowany przez Netflix i i obecny na platformie od kilku tygodni trzyma się dobrze w opinii widzów. W tym filmie mamy zagwarantowane świetne zdjęcia z morskich plenerów, bo rzecz dzieje się na Półwyspie Helskim. A najważniejsze, że brawurowo pokazano wszystkie sceny kitesurfingowe. Film ma tempo i schematyczny klimat intrygi miłosnej.

Zaczyna się tajemniczo. Rozbawiona gromada młodych ludzi jedzie starym busikiem na wakacje. Po drodze przypadkowo ścigają się z osobowym samochodem, w którym prowadzący busa Michał dostrzega zjawiskową dziewczynę. Coś zaiskrzyło! A potem okazuje się, że oboje spotkają się we wspólnym wakacyjnym krajobrazie.

Michał (w tej roli uwodzicielski Jakub Sasak) pracuje jako kelner i instruktor kitesurfingu, a piękna Ania (Sonia Mietielica) jest przyszłą studentką medycyny, pochodzi z dobrego domu i pozornie niczego jej nie brakuje. Na wakacje do wypasionego hotelu przyjechała z ojcem (świetna rola Marcina Perchucia), jego obecną żoną (Agnieszka Żulewska) i przyrodnim bratem.

Tam spotykają się ze znajomymi, z którymi od wielu lat spędzają wakacje. Oczywiście jest jakaś przeszłość i dawna miłość, ale życie zmienia się szybko, tu i teraz, więc poznani nowi znajomi są dla Ani naprawdę ważni. Młodzieżowe klimaty niezobowiązujących spotkań, zawody kitesurfingu i dobra muzyka to na pewno walory tego filmu, a na dodatek znowu, jak w poprzednim filmie, dobrzy aktorzy. Polecam więc na lato „Pod wiatr”, bo to gwarantowane słońce, plaża i muzyka.

Alina Kietrys

MP 7-8/2022