Ahoj morska przygodo! – chciałoby się krzyknąć, zapoznając się z informacją, że Uniwersytet Morski w Gdyni zaprasza mieszkańców Słowacji na bezpłatne studia dzienne oraz płatne studia zaoczne. Nawiasem mówiąc, słowackie i czeskie słowo „ahoj”, oznaczające ‘cześć, witaj’ ma rodowód marynarski, co jest kolejnym przykładem na to, jak bardzo Słowacy i Czesi zawsze tęsknili za morzem.
Polska ma dwie państwowe cywilne uczelnie morskie: Uniwersytet Morski w Gdyni i Akademię Morską w Szczecinie. Słowacja nie ma dostępu do morza, ale Słowacy chętnie podejmują studia morskie i wiążą z morzem swoją karierę zawodową.
Według danych słowackiego Ministerstwa Transportu aktualnie na Słowacji jest około 1500 czynnych marynarzy. Są też marynarscy emeryci oraz studenci morskich uczelni, w tym prywatnej szkoły morskiej w Bratysławie.
W maju zaczyna się rekrutacja na wyższe studia, w tym również na Uniwersytet Morski w Gdyni. W tym przypadku rekrutacja trwa do lipca, a we wrześniu jest drugi termin. Uniwersytet zaprasza do podjęcia studiów również Słowaków.
Studia są co prawda po polsku, ale przedstawiciele uczelni przekonują, że nie ma się czego bać. Nasz język jest podobny do słowackiego i łatwo jest się go nauczyć. A jak przyznają nieoficjalnie, w pierwszym i być może drugim semestrze nikt nie będzie restrykcyjnie wymagać płynnej znajomości polskiego, a uczelnia i jej wykładowcy są przyzwyczajeni do międzynarodowego charakteru uczelni.
Studenci, mówiący łamanym polskim, posługujący się w połowie językiem słowackim nie robią na nikim negatywnego wrażenia, od językowej poprawności ważniejsze jest wzajemne zrozumienie, a to można osiągnąć bardzo łatwo.
Studia obywateli słowackich na Uniwersytecie Morskim w Gdyni w formie dziennej są bezpłatne, a kryterium rekrutacyjnym jest konkurs świadectw. Wynika to z prawa unijnego, zgodnie z którym obywatele państw UE muszą być traktowani na równi z obywatelami danego kraju UE, w tym przypadku Polski.
Poszczególne uczelnie w różny sposób podchodzą jednak do kwestii przyjmowania studentów z innych państw UE. Uniwersytet Morski w Gdyni traktuje to jako szansę na większe umiędzynarodowienie uczelni, a w świecie nauki liczba zagranicznych studentów działa na plus nie tylko dla uniwersytetu, ale też całej Polski.
Uniwersytet Morski w Gdyni kształci studentów na czterech wydziałach: Nawigacyjnym, Elektrycznym, Mechanicznym oraz Zarządzania i Nauk o Jakości. Trzy pierwsze wydziały są „pływające”, a zatem kształcą przyszłych marynarzy (aczkolwiek na Wydziale Nawigacyjnym jest też kierunek lądowy).
Wydział Zarządzania i Nauk o Jakości kształci na kierunkach lądowych, na przykład specjalistów do pracy w portach, ale również przyszłych specjalistów z branży transportowej, logistycznej, hotelarskiej. Doświadczenie studiów w Gdyni może się też przydać w przyszłej pracy na Słowacji, gdzie często narzeka się na lokalną branżę turystyczno-hotelarską, a trochę świeżej krwi z północy nigdy nie zaszkodzi.
Praca marynarza nie jest łatwa, aczkolwiek jest pełna przygód i dobrze płatna. Wbrew pozorom nie trzeba mieszkać nad morzem, by pływać na statku. Zwykle od trzech do sześciu miesięcy pływa się na statku, na którym zarabia się relatywnie duże pieniądze, resztę czasu spędza się w domu z rodziną.
Taki model życia jest szczególnie opłacalny dla mieszkańców mniejszych miejscowości oraz słabiej rozwiniętych regionów, w tym Wschodniej Słowacji. Fajnie jest żyć w dużej willi pod Tatrami lub innymi górami, ale gorzej, jeśli oprócz pięknych widoków w rodzinnej wiosce nie ma perspektyw na pracę.
W takich przypadkach wiele osób wyjeżdża na pół roku do pracy w fabryce w Bratysławie lub gdzieś za granicę, na przykład do Austrii. O wiele lepiej na tym wszystkim wychodzą marynarze, którzy w zamian za rozłąkę z rodziną otrzymują nie tylko naprawdę dobre pieniądze, ale też ciekawy i prestiżowy zawód oraz życiową przygodę i poważanie wśród lokalnej społeczności.
Jakub Łoginow