SPORT
Nie tak dawno emocjonowaliśmy się występami polskich sportowców na olimpijskich arenach letnich igrzysk w Tokio, a już 4 lutego 2022 roku w Pekinie rozpocznie się rywalizacja najlepszych zawodniczek i zawodników w zimowych dyscyplinach sportowych.
Zaczęło się w Chamonix
Pierwsze zimowe igrzyska olimpijskie odbyły się we francuskim kurorcie górskim Chamonix w roku 1924. Warto wspomnieć, że w 1908 roku w trakcie letnich igrzysk w Londynie rozegrano pokazowe zawody w łyżwiarstwie figurowym.
W zawodach w Chamonix udział wzięło 16 ekip narodowych, w tym siódemka Polaków. Polska jest jednym z 12 krajów, które brały udział we wszystkich dotychczas rozegranych zimowych igrzyskach olimpijskich. Najwięcej reprezentacji krajowych, bo aż 93, uczestniczyło w poprzednich igrzyskach w południowokoreańskim Pjongczang.
W trzech miejscach zawody olimpijskie były rozgrywane dwukrotnie – szwajcarskim Sankt Moritz (1928, 1948), austriackim Innsbrucku (1964, 1976) i amerykańskim Lake Placid (1932, 1980). W Stanach Zjednoczonych igrzyska rozegrano najwięcej razy, bo aż cztery.
Oprócz wspomnianego Lake Placid najlepszych olimpijczyków gościły także Squaw Valley w 1960 roku i Salt Lake City w 2002. Francja zorganizowała zimowe igrzyska trzy razy, a po dwa razy miały taką możliwość wcześniej wspomniane Austria i Szwajcaria oraz Włochy, Norwegia, Japonia i Kanada.
Zaś organizacją jednej olimpijskiej imprezy jak dotąd mogą pochwalić się Niemcy, Rosja, Korea Południowa i była Jugosławia (Sarajewo to obecnie stolica Bośni i Hercegowiny), a od tego roku również Chiny.
Czy to był dobry wybór?
O prawo zorganizowania XIV Zimowych Igrzysk Olimpijskich ubiegały się Oslo, Lwów, Kraków, Sztokholm oraz Ałmaty i Pekin. Tylko te dwie ostatnie kandydatury dotrwały do finałowej rozgrywki, która miała miejsce podczas 128. sesji MKOL w lipcu 2015 roku. Kandydatura Krakowa została wycofana po negatywnym wyniku (69,72% głosów przeciw) referendum, przeprowadzonym w 2014 roku wśród mieszkańców dawnej stolicy Polski.
Pekin wygrał zaledwie czteroma głosami przewagi i został pierwszym w historii miastem, gdzie zostaną rozegrane zarówno letnie, jak i zimowe zawody olimpijskie. Wybór Pekinu od lat wzbudza kontrowersje na całym świecie w związku z oskarżeniami władz tego państwa o łamanie praw człowieka, prześladowania na tle religijnym i narodowościowym, a nawet wręcz o zbrodnie przeciwko ludzkości i ludobójstwo wobec Ujgurów – muzułmańskiej grupy etnicznej.
Na znak protestu przywódcy i przedstawiciele rządów wielu państw, w tym m.in. USA, Australii, Kanady i Wielkiej Brytanii, nie wezmą udziału w oficjalnych uroczystościach otwarcia oraz zamknięcia igrzysk. Czy ten protest przyczyni się do zmiany polityki Chin lub będzie miał wpływ na przebieg rywalizacji sportowej?
Tego nie wiadomo, ale inny czynnik – zagrożenie zachorowaniem na COVID-19 – na pewno będzie zagrożeniem dla przebiegu rywalizacji w wielu konkurencjach na olimpijskich arenach. To właśnie w chińskim Wuhan rozpoczęła się szerząca się obecnie pandemia…
Polskie sukcesy
Polacy na zimowych igrzyskach zdobyli dotychczas 22 medale, w tym po siedem złotych i srebrnych i 8 brązowych. Pierwszy medal dla Polski, brązowy, na igrzyskach we włoskim kurorcie Cortina D’Ampezzo w 1956 roku zdobył Franciszek Gąsienica Groń w kombinacji norweskiej (połączenie skoków narciarskich i biegu).
Cztery lata później w amerykańskim Squaw Valley dwa kolejne medale (srebrny i brązowy) były dziełem Elwiry Seroczyńskiej i Heleny Pilejczyk w biegu na 1500 metrów w łyżwiarstwie szybkim. Pierwszego złota doczekaliśmy się dopiero w 1972 roku w japońskim Sapporo w skokach narciarskich, a zdobył go Wojciech Fortuna.
O skokach narciarskich napisano już wiele, w tym na łamach „Monitora Polonijnego”, więc odnotujmy tylko, że skoczkowie dostarczyli nam dotychczas najwięcej medali, bo aż 9 (4 złote, 3 srebrne i 2 brązowe), z czego Kamil Stoch wywalczył 3 złote indywidualnie i brązowy drużynowo, a Adam Małysz w zawodach indywidualnych 3 srebrne i 1 brązowy.
Najwięcej medali na zimowych igrzyskach dla Polski zdobyła biegaczka Justyna Kowalczyk, która na olimpijskim podium stawała aż pięciokrotnie (2 złote medale, 1 srebrny i 2 brązowe). Najbardziej owocne pod względem medalowym były dla nas igrzyska w Soczi w 2014 roku. Zdobyliśmy tam 6 medali, w tym 4 złote i 2 brązowe.
Złoto, oprócz Stocha i Kowalczyk, w wyścigu na 1500 metrów w łyżwiarstwie szybkim zdobył tam także Zbigniew Bródka, zawodowy strażak, który udanie łączy codzienną pracę przy akcjach gaśniczych ze sportową pasją. Razem z Konradem Niedźwiedzkim i Janem Szymańskim cieszył się także z najniższego stopnia podium w łyżwiarskim wyścigu drużynowym.
Sukcesu swoim kolegom pozazdrościły nasze panczenistki, bo tak są nazywane przedstawicielki łyżwiarstwa szybkiego, które w składzie: Natalia Czerwonka, Katarzyna Bachleda-Curuś, Katarzyna Woźniak i Luiza Złotkowska również sięgnęły po olimpijski brąz. Tyle samo medali, czyli sześć, ale tylko jeden złoty autorstwa Justyny Kowalczyk, Polacy przywieźli w 2010 roku z igrzysk w kanadyjskim Vancouver.
Na koniec warto odnotować jedyny dotychczas sukces Polaków w olimpijskim biathlonie. Mianowicie w 2006 roku na igrzyskach w Turynie srebrny medal w biegu masowym na 15 km zdobył Tomasz Sikora. Zawodnik ten przez wiele lat należał do światowej czołówki w tej dyscyplinie sportu, był mistrzem i wicemistrzem świata, w latach 1995-2012 pięciokrotnie wygrał zawodu Pucharu Świata.
Szanse i nadzieje
Polska reprezentacja w Pekinie będzie liczyć ponad 50 osób, ale dokładne dane mogą się zmienić ze względu na ryzyko zachorowania na COVID-19. Pozytywny test na obecność koronawirusa, oprócz kontuzji, to najgorsze, co może się przytrafić sportowcom tuż przed igrzyskami.
Miejmy nadzieję, że te problemy ominą polskich olimpijczyków. Polacy wystartują w 10 dyscyplinach olimpijskich: biathlonie, biegach narciarskich, kombinacji norweskiej, łyżwiarstwie figurowym i szybkim, narciarstwie alpejskim, saneczkarstwie, short tracku, skokach narciarskich i snowboardzie. Tradycyjnie największe oczekiwania pokładamy w naszych skoczkach, ale w tym sezonie Kamil Stoch z kolegami z drużyny mocno rozczarowują.
Do tego swoje trzy grosze dorzucił koronawirus i styczniowa kontuzja Stocha. Oby to były złe dobrego początki, choć jedno trzecie miejsce Stocha w dotychczasowych zawodach Pucharu Świata w tym sezonie jest wymowne i nie nastraja optymistycznie, ale igrzyska wyzwalają dodatkową motywację, więc może i tym razem będziemy się cieszyć z jakiegoś sukcesu skoczków.
Duże nadzieje są pokładane w Natalii Maliszewskiej, która od kilku lat należy do ścisłej światowej czołówki w biegu na 500 metrów na krótkim torze, czyli w short tracku. Dotychczas na tym dystansie zdobyła wicemistrzostwo świata (2018) i mistrzostwo Europy (2019), a w tym sezonie trzykrotnie stanęła na podium zawodów Pucharu Świata, w tym raz na jego najwyższym stopniu. Może tak będzie i w Pekinie?
Wystartuje tam też w innych konkurencjach i w wyścigu drużynowym, więc jak się nie uda na 500, to może na 1000 lub 1500 metrów albo w sztafecie… Na miłą niespodziankę możemy też liczyć na długim torze, czyli w łyżwiarstwie szybkim. W ostatnich tygodniach nasi panczeniści odnotowali kilka rewelacyjnych wyników. Andżelika Wójcik wygrała zawody Pucharu Świata na 500 m, a na podium tych zawodów stawali także Kaja Ziomek (500 m), Marek Kania (500 m) oraz Zbigniew Bródka (bieg masowy).
Również wyścigi drużynowe w łyżwiarstwie szybkim mogą nam przynieść wiele emocji, ale o jakikolwiek medal chyba będzie trudno. Podobnie może być w biathlonie, choć liderka naszej drużyny Monika Hojnisz-Staręga zapewne zrobi wszystko, by poprawić swoje poprzednie olimpijskie osiągnięcia (5. i 6. miejsce indywidualnie oraz 7. w sztafecie). Wyniki naszych biathlonistek w tym sezonie, niestety, nie zachwycają.
Natomiast miłej niespodzianki możemy się spodziewać po naszych snowboardzistach, którzy w tym sezonie byli już w pierwszej trójce zawodów Pucharu Świata (Michał Kwiatkowski i Oskar Nowaczyk), a nawet je wygrywali (Aleksandra Król). W narciarstwie alpejskim do tej pory nie mieliśmy olimpijskiego medalu. Od dwóch sezonów w czołowej dziesiątce zawodów Pucharu Świata w slalomie gigancie plasuje się Maryna Gąsienica-Daniel.
Jeśli w Pekinie zaprezentuje swoją optymalną formę i dopisze jej trochę szczęścia, to może liczyć się w walce o czołowe lokaty i udanie konkurować ze słowacką mistrzynią Petrą Vlhovą, która też jeszcze nie zasmakowała radości z olimpijskiego medalu. A może obydwie staną na olimpijskim podium? Chyba nie mielibyśmy nic przeciwko takiemu finałowi olimpijskich zmagań na slalomowym stoku…
Stanisław Kargul
Zdjęcia: Wikimedia