Z imprezy na kwarantannę

 ROZMOWY Z NINĄ 

Znowu urodziny? No tak. Poprzednio opisałam Wam moje urodziny sprzed roku. Tym razem kilka zdań o tych tegorocznych, które obchodziłam trochę inaczej niż zwykle.

 

Wychodzę!

Do tej pory świętowaliśmy tylko w kręgu najbliższej rodziny. Dlaczego? Bo ja nie mam żadnych koleżanek i, prawdę mówiąc, jest to dla mnie bardzo stresujące, kiedy odwiedza nas ktoś obcy.

W moim odczuciu tymi obcymi są wszyscy, którzy nie mieszkają w naszym domu. Jak się ktoś taki w domu pojawi, od razu chcę się wynieść. Odruchowo ciągnę wtedy mamę albo tatę za rękę i pokazuję im moje buty. Oni już wiedzą, co się będzie działo. Oczywiście będę chciała wsiąść do naszego samochodu i odjechać jak najdalej od naszych gości.

Bywa to bardzo żenujące. Szczególnie niezręcznie czują się moi rodzice, bo głupio im tłumaczyć gościom, że to właśnie oni są powodem mojej ucieczki. Zatem na wszelki wypadek, żeby uniknąć takich niekomfortowych sytuacji, rodzice przestali zapraszać gości.

 

Urodziny w ośrodku

W tym roku miałam imprezę urodzinową w moim ośrodku i bardzo mi się to podobało. Mama kupiła kilka rodzajów pizzy, różne ozdoby i poprosiła panie nauczycielki, aby przygotowały dla mnie party. Wszystko wyglądało bardzo fajnie, a pizza smakowała wyśmienicie.

Tortu nie lubię, nigdy go nie jadłam i nie zamierzam próbować, bo smak cukru jest dla mnie straszny. Ale pizza? Ta jest pyszna! Było więc jedzenie, picie, ozdoby oraz żywa muzyka specjalnie dla mnie.

 

Muza mi w duszy gra

Kocham dźwięk strun gitary i w ogóle uwielbiam muzykę! Panowie wujkowie z ośrodka przyszli specjalnie dla mnie zagrać i zaśpiewać kilka wesołych piosenek. Czułam się jak prawdziwa jubilatka, bo to wszystko się działo ze względu na mnie i dla mnie.

Rodzice cieszyli się razem ze mną, bo w końcu nie musieli mieć poczucia winy, że nie mam wyjątkowego dnia. Prezentów co prawda nie dostałam, bo trudno dla mnie coś kupić, ale wystarczyła mi jedna dźwiękowa zabawka – bo świat dźwięków pozostaje dla mnie najpiękniejszym królestwem.

 

Kontynuacja imprezy w domu

Oczywiście nasz dom też był przyozdobiony balonami i kwiatami. Na dodatek mama kupiła dobre ciastka oraz świeczki. Ja ciastek nie jadłam, bo przecież nie lubię, a świeczek nie zdmuchiwałam, bo nie umiem. Rodzicom i tak bardzo ten dzień się podobał, bo mogli mieć poczucie spełnienia w swoim sercu. Ja czułam ich miłość, ale byłam już bardzo zmęczona i zasnęłam na kanapie.

Oni jeszcze robili zdjęcia świeczek i dekoracji urodzinowych, żeby zachować wspomnienia moich 17. urodzin. Na koniec dostałam ataku epileptycznego i nie spałam całą noc, ale to już inna historia.

 

COVID-owe rozważania

Dziś byłam na moim pierwszym w życiu teście PCR, bo sporo ludzi choruje na COVID-19. I dlatego właśnie musiałam zostać na kwarantannie, pomimo że nic mi nie dolega i mam negatywny wynik testu.

Ja nie mogę się zaszczepić, gdyż szczepionka mogłaby spowodować u mnie dodatkowe ataki epileptyczne. Dlatego za każdym razem, gdy ktoś w ośrodku ma pozytywny wynik testu na COVID, to ja na wszelki wypadek muszę zostać 10 dni w domu. Gdybym była zaszczepiona, nie musiałabym. W sumie to sama nie wiem, co dla mnie lepsze. Lepiej czekać, aż się zarażę? Bo podobno każdy się kiedyś zarazi. Czy raczej zaryzykować szczepienie?

Póki co siedzę w domu na kwarantannie, choć już mam wynik testu – na szczęście negatywny. Wolę jednak być ostrożna. Samo życie! Nikt nam jednak nie obiecywał, że będzie lekko i fair.

Bądźcie zdrowi i dobrzy dla samych siebie.

Nina


zdjęcia: Ewa Sipos

MP 12/2021