SPORT
Kalendarzowe lato jeszcze trwa, ale to sportowe już praktycznie za nami. Pora więc na jego krótkie podsumowanie. Główne wydarzenia to oczywiście przesunięte o rok duże imprezy sportowe: europejskie mistrzostwa w piłce nożnej oraz igrzyska olimpijskie.
Wykopani przez Słowaków
Przez 31 dni w czerwcu i lipcu piłkarscy kibice emocjonowali się tegorocznymi finałami mistrzostw kontynentu. Dla kibiców polskiej reprezentacji emocje skończyły się dosyć szybko, bo wraz z zakończeniem rozgrywek grupowych. Niespodziewana porażka 1:2 w pierwszym meczu ze Słowakami praktycznie ograniczyła nasze szanse na wyjście z grupy do minimum.
Dobry mecz z Hiszpanami, zakończony remisem 1:1 po golu niezawodnego Roberta Lewandowskiego, spowodował, że tym razem trzeci mecz na czempionacie rozegraliśmy nie „o honor”, a jako drugi pojedynek „o wszystko”, tym razem ze Szwedami.
Dwa gole Lewandowskiego i dobra gra w drugiej połowie nie wystarczyły do zwycięstwa i awansu… Po tym meczu nasi piłkarze, razem ze Słowakami, mogli już pakować walizki na wakacje, a 16 drużyn dopiero rozpoczynało właściwą rozgrywkę o tytuł mistrza Europy.
Zostali nimi Włosi, którzy wygrali 5 spotkań, a półfinał z Hiszpanią i finał z Anglią rozstrzygnęli na swoją korzyść w seriach rzutów karnych, po remisach 1:1 w trakcie 120 minut zaciętej walki na boisku. Meczu o 3. miejsce nie rozegrano, a oprócz Hiszpanów brązowy medal zdobyli rewelacyjni Duńczycy, którzy pierwsze spotkanie w turnieju z Finlandią niespodziewanie przegrali 0:1.
Ten mecz przeszedł do historii nie z racji wyniku, ale dramatycznej walki o życie jednego z duńskich piłkarzy, Christiana Eriksena, którego reanimacja rozegrała się na oczach całego świata i na szczęście zakończyła sukcesem, choć tragedia była blisko… Króla strzelców mistrzostw tym razem nie wyłoniono, jednak najwięcej – po 5 – bramek zdobyli Czech Patrik Schick i tradycyjnie rewelacyjny Portugalczyk Cristiano Ronaldo.
Olimpijskie wzloty i upadki
Igrzyska olimpijskie w Tokio rozgrzewały emocje kibiców miesiąc później. Dla niektórych z nich wydarzenia na tokijskich arenach przyspieszały ich codzienny rytm dnia, bo 6 godzin różnicy czasu z Europą powodowało dużo wcześniejsze pobudki. Dla Polaków początek igrzysk nie był zbyt udany. Największy zawód w pierwszych dniach sprawili koszykarze 3×3. Nie bez podstaw kibice upatrywali w nich kandydatów do jednego z medali, ale gołym okiem widać było brak zgrania i dobrej atmosfery w naszej drużynie.
W 3 meczach w końcówkach roztrwonili posiadaną przewagę i ostatecznie zamiast awansować od razu do półfinału, nie wywalczyli nawet ćwierćfinału i ostatecznie zajęli 7. miejsce. Seryjnie swoje pojedynki przegrywali polscy reprezentanci w szermierce, łucznictwie, kolarstwie torowym, boksie, taekwondo, judo i zapasach.
Pierwszych radosnych chwil doczekaliśmy się dopiero w piątym dniu igrzysk, kiedy wioślarska czwórka podwójna kobiet w składzie: Agnieszka Kobus, Marta Wieliczko, Maria Sajdak i Katarzyna Zillmann, zdobyła srebrny medal. Na kolejny musieliśmy poczekać 3 dni, do ostatniego dnia lipca, gdy niespodziewanie nasza lekkoatletyczna sztafeta mieszana 4×400 metrów zdobyła złoty medal i ustanowiła rekord olimpijski oraz dwukrotnie pobiła rekord Europy.
W finałowym biegu pobiegli Karol Zalewski, Natalia Kaczmarek, Justyna Święty-Ersetic i Kajetan Duszyński, a w eliminacjach wzięli udział także Dariusz Kowaluk, Iga Baumgart-Witan i Małgorzata Hołub-Kowalik. Po dwóch dniach przerwy nasz dorobek medalowy powiększył się lawinowo. Przez kolejne dni nasi sportowcy, a głównie lekkoatleci, przysporzyli nam nie lada emocji i powodów do radości.
Brylowali młociarze, którzy solidarnie zdobyli po złotym (Anita Włodarczyk i Wojciech Nowicki) oraz brązowym medalu (Malwina Kopron i Paweł Fajdek). Niespodziewanie brązowy medal w biegu na 800 metrów zdobył Patryk Dobek.
Taki sam medal na zapaśniczej macie w stylu klasyczny wywalczył Tadeusz Michalik. Startował on w wadze do 97 kg, choć sam w porywach osiąga ledwo 93 kg. Na macie można było zauważyć tę różnicę, ale swoim zaangażowaniem i wielkim sercem do walki całkowicie ją niwelował.
Medalowemu występowi Michalika towarzyszyły wielkie emocje nie tylko w trakcie walki na macie, ale i po jego zakończeniu, gdy nie krył łez wzruszenia. Równie wielkie emocje w czasie występów Tadeusza obserwowaliśmy w studiu telewizyjnym, gdzie jego poczynienia obserwowała i komentowała siostra Monika, zapaśniczka i brązowa medalistka z Rio de Janeiro sprzed 5 lat.
Warto dodać, że Tokio tego lata dla Michalika to nie jedyne ważne wydarzenie życiowe, bowiem 16 sierpnia, tak nietypowo w poniedziałek, stanął na ślubnym kobiercu. Złoto-brązowe sukcesy zostały okraszone dwoma srebrami wywalczonymi na wodnych akwenach.
Wywalczyły je niespodziewanie żeglarki Agnieszka Skrzypulec i Jolanta Ogar-Hill w klasie 470 i spodziewanie kajakarki Anna Puławska i Karolina Naja w wyścigu K-2 na 500 metrów. Te same zawodniczki 4 dni później na tym samym dystansie zdobyły również medal brązowy w czwórce K-4 razem z Justyną Iskrzycką i Heleną Wiśniewską.
Ale wcześniej nasz dorobek medalowy o srebro powiększyli Maria Andrejczyk w rzucie oszczepem i o złoto sensacyjnie Dawid Tomala w chodzie na 50 km. Andrejczyk w maju 2021 roku uzyskała najlepszy rezultat na świecie w tym roku – 71,40 m, a zarazem pobiła wieloletni rekord Polski, choć okupiła ten wynik kontuzją barku, który doskwierał jej również w Tokio. Sukces Tomali zaś to totalna sensacja.
To był dopiero jego trzeci występ na tym dystansie, bo wcześniej specjalizował się na dystansie 20 km. Pierwszych zawodów na 50 km nie ukończył, drugi występ miał miejsce w tym roku w trakcie mistrzostw Polski, które wygrał i uzyskał kwalifikację olimpijską. A w Tokio zaskoczył wszystkich rywali, a także ekspertów, zwyciężając we wspaniałym stylu.
Ostatni medal w Tokio dla polskiej reprezentacji zdobyły wspaniałe „aniołki Matusińskiego”, czyli żeńska sztafeta w biegu 4×400 metrów. W finałowym biegu nasze zawodniczki w składzie: Natalia Kaczmarek, Iga Baumgart-Witan, Małgorzata Hołub-Kowalik i Justyna Święty-Ersetic zajęły drugie miejsce za bezkonkurencyjnymi Amerykankami i ustanowiły rekord Polski. Oprócz nich srebrny medal otrzymała Anna Kiełbasińska, która pobiegła w składzie sztafety w biegu eliminacyjnym.
Jedni z tarczą, a inni na tarczy
Jak zwykle w sportowej rywalizacji są zwycięzcy i zwyciężeni. Nie każda porażka ma jednakowy wymiar. Polscy siatkarze byli jednymi z głównych faworytów do medalu na igrzyskach w Tokio, nawet złotego. Ale – niestety – i tym razem, już po raz piąty z rzędu powtórzyła się „klątwa ćwierćfinału”.
Znowu było blisko, jednak ćwierćfinałowa porażka 2:3 z późniejszymi złotymi medalistami Francuzami zamknęła nam drogę do sukcesu i przyniosła wielki zawód kibicom. Może się uda za 3 lata na następnych igrzyskach w… Paryżu?
Gry zespołowe (siatkówka i koszykówka 3×3), zawody drużynowe (tenis stołowy, szermierka, kolarstwo torowe, łucznictwo, pływanie) czy występy zespołach dwuosobowych (tenis ziemny, siatkówka plażowa) nie przyniosły nam sukcesów, a niekiedy wręcz duże rozczarowanie.
Ale ogólnie reprezentacja Polski może zaliczyć XXXII Letnie Igrzyska Olimpijskie w Tokio na plus. Igrzyska w Tokio były najlepsze w wykonaniu naszych sportowców w XXI wieku. Polacy ze stolicy Japonii przywieźli 14 medali (4 złote, 5 srebrnych, 5 brązowych), zajmując w klasyfikacji medalowej 17. miejsce.
Wielu zawodników pobiło swoje rekordy życiowe, ustanowiono też wiele rekordów kraju. Swoją olimpijską niemoc w trzecim podejściu przełamał Paweł Fajdek. Tym razem przebrnął kwalifikacje, choć niewiele brakowało, by i tym razem na tym etapie pożegnał się z igrzyskami. A w finale zajął trzecie miejsce, minimalnie przegrywając srebrny medal.
Nasz młociarz czuje się spełniony, ale zarazem ma apetyt na upragnione złoto, o które zamierza powalczyć na następnych igrzyskach – jak nie w Paryżu, to może w Los Angeles w 2028 roku. Klasą samą dla siebie była Anita Włodarczyk, która zdobyła złoty medal na trzecich igrzyskach z rzędu.
Warto odnotować także występ Aleksandry Mirosław we wspinaczce sportowej. Co prawda zajęła 4. miejsce w wieloboju, ale ustanowiła niesamowity rekord świata w swej koronnej konkurencji – wspinaczce na czas, która na następnych igrzyskach będzie rozgrywana jako oddzielna konkurencja medalowa.
I tak podsumowując Tokio, znowu spoglądamy w przyszłość, ku Paryżowi, gdzie w 2024 roku po raz trzeci w historii spotkają się najlepsi sportowcy. Ale wcześniej, bo już w lutym 2022 roku, na olimpijczyków w zimowych dyscyplinach sportowych czeka Pekin. Jakie tam mamy szanse medalowe? O tym czytelnicy „Monitora Polonijnego” będą mogli przeczytać w jednym z kolejnych jego wydań.
Stanisław Kargul