ROZMOWY Z NINĄ
Tak, wiem, długo już nic nie napisałam, ale dni się jakoś zlewają, jakby się posklejały jeden z drugim. Mnie się często zdarza, że nie jestem w stanie odróżnić dnia od nocy. Żyję sobie swoim życiem nastolatki, między pokojem a ogrodem. Moi rodzice też nie wyrabiają i są bardzo zmęczeni sytuacją z koronawirusem. Ta nas jeszcze bardziej odseparowała i zamknęła w naszym mikroświecie – już i tak bardzo ubogim i obdartym z radosnych wrażeń. Przykro mi bardzo, że to ja jestem główną przyczyną zmartwień rodziców. Oczywiście, że wiem, iż mnie bardzo kochają, ale lekko ze mną nie mają. Ja właściwie jestem niewinna, taka się przecież urodziłam.
Kiedy trzeszczy mi w głowie
Z drugiej strony muszę przyznać, że tylu nieprzespanych nocy nikomu bym nie życzyła, ile oni już ze mną przeżyli. Ja po prostu nie potrafię spać. Mam ciągle chęć coś robić. Czasami mi z tej chęci trzeszczy w głowie i to tak, że nie mogę tego zatrzymać. Mama mówi, że być może tak się dzieje, ponieważ jestem na odwyku. Nie biorę już tylu leków, co wcześniej, ale moje ciało się od nich uzależniło i ciągle walczy o następną dawkę.
To taki detoks, a ja mam nadzieję, że się to we mnie niedługo uspokoi i będę mogła spać. Mama już zaczyna mówić o tym, że jej serce mocno kołacze i bolą ją kości – to podobno też z braku snu. Biedna mama. Ojciec się też zamartwia – i z powodu mamy, i ze względu na mnie. No i ze względu na siebie samego też. Nie jest mu lekko być z mamą ani ze mną, ani z samym sobą. Życie to wielka walka, ale o tym przekonałam się już dawno.
Rodzeństwo, hormony i ja
Moja starsza siostra i młodszy brat nauczyli się żyć po swojemu. Nie mam im tego za złe, ale czasami mi ich brakuje, bo dosyć się ode mnie separują. Właściwie, to się czuję bardzo samotna i sama nie wiem, czego tak naprawdę chcę. No ale podobno w okresie dojrzewania to całkiem normalne uczucie. Hormony buzują, jak chcą, a potem i ja buzuję.
Mój brat to ma zupełnie na odwrót. Zamyka się sam w pokoju i leży na łóżku. Być może jego hormony są leniwsze niż te moje. Mama się o niego też boi, żeby się za bardzo nie odseparował. Korona zrobiła swoje także w jego głowie. Dziś poszedł do szkoły. Jest normalny, więc mu już szkołę otworzyli.
Śpiewne rozmowy
Mama też by chciała dokądś pójść, ale jej wyjścia są uzależnione ode mnie. Musi mnie ciągle pilnować. Wszystkiemu jest winna ta głupia epilepsja. Mama to nazywa służbą pogotowia non stop – 24 godziny, 7 dni w tygodniu. Ja tak sobie myślę, że jest tego trochę za dużo, jak dla niej, bo często się skarży i płacze. Ona lubi robić tyle fajnych rzeczy, ale teraz nie może, więc się nie dziwię, że jest smutna. Jej artystyczna dusza krzyczy, a ona powtarza, że ma serce na dłoni. Chyba to musi boleć, mieć takie gołe serce na dłoni. Sama nie wiem.
Z mamą rozmawiamy bez słów. Znaczy się, wygląda to tak, że ona mówi, a ja milczę. Opowiada różne rzeczy, ale najczęściej mi śpiewa. Mnie to w ogóle nie przeszkadza, że tyle śpiewa. Mama twierdzi, że jest to jej kanał do nieba. Całkiem to rozumiem i sama bym pewnie śpiewała, gdybym potrafiła.
Z muzyką za pan brat
Muzykę kocham. Przenika przeze mnie i czuję, jak w moim ciele rezonują dźwięki. Jest to chyba podobne uczucie jak śpiewanie, ale w odwrotnym kierunku. Wchodzi ono we mnie, a nie ze mnie.
Słyszę bardzo dużo dźwięków. Ciągle je słyszę. Są różne, mają swoje zapachy, smaki i gęstość, a ja je czuję całym swoim ciałem.
Bardzo lubię słuchać, jak się kołyszą liście na wietrze. Wtedy cała zaczynam się trząść i próbuję tańczyć razem z nimi. Wygląda to trochę głupio, bo macham bardzo szybko rękami i skaczę na jednej nodze. Ale to nie szkodzi. Ja też się muszę od czasu do czasu artystycznie wyszaleć, nie tylko moja mama.
Tajemniczy przyjaciel
Mam jeszcze jednego przyjaciela, ale nikt go nie widzi oprócz mnie. Mama i tata o nim często rozmawiają, ale tylko ja się z nim spotykam.
Gdybym umiała mówić, powiedziałabym rodzicom o tych tajemnicach, o których mi opowiedział. Ciekawe, że kiedy jestem z nim, umiem mówić, ale nikt oprócz niego i mnie tego nie słyszy. Jest to zupełnie inne uczucie niż komunikacja z mamą. My się z tym kolegą po prostu dobrze rozumiemy.
Mama też próbuje z nim rozmawiać, ale często mówi tylko ona.
Co prawda, jest w słuchaniu coraz lepsza, więc być może raz i jej się uda usłyszeć, co on do niej mówi. Mama nawet zna jego imię. Jest to to samo imię, którym się przedstawił mnie.
Nazywa się Emanuel, ale trudno mi to zapamiętać, więc zwracam się do niego po prostu Man.
Powiedział mi, że mogę tak mówić i że mu korona z głowy z tego powodu nie spadnie. Ja tam żadnej korony u niego na głowie nie widziałam, czyli pewnie żartował. Lubię jego humor. Często razem się śmiejemy.
No dobra, muszę lecieć, bo właśnie wiatr zaczął silniej wiać i liście mnie już wołają. Będziemy tańczyć.
To do następnego razu!
Nina