„Prime Time” wszedł ostro

Bartosz Bielenia znowu w roli głównej

 KINO OKO 

 Ten film niedawno pojawił się na Netflixie i od razu wzbudził żywe emocje. Jego kanwą stało się prawdziwe zdarzenie z 2003 roku, kiedy to po sterroryzowaniu ochroniarza do studia telewizyjnego w Warszawie wtargnął zamachowiec. Przerwano wówczas program telewizyjny. Napastnik okazał się osobą niezrównoważoną.

W filmie Jakuba Piątka „Prime Time” akcja toczy się w sylwestra 1999 roku. Noc ta to szczególny czas, pełen nadziei i oczekiwań. Do błyszczącego brokatem studia telewizyjnego, w którym trwają intensywne przygotowania do finału kolejnego konkursu, dostaje się młody chłopak – Sebastian – który z bronią w ręku terroryzuje wpierw ochroniarza Grzegorza, a potem prezenterkę Maję. Chce on przemówić do ludzi na antenie w czasie największej oglądalności.

Głośno o tym filmie zrobiło się jeszcze bardziej, gdy okazało się, że prawdziwy zamachowiec Adrian M., mieszkający obecnie poza Polską, opublikował w Internecie list, w którym zapowiedział podjęcie kroków prawnych przeciwko reżyserowi, scenarzystom (Jakub Piątek i Łukasz Czapski), a także wytwórni. Uważa, że twórcy filmu wykorzystali jego życiową historię bez zgody jego i rodziny, a tym samym naruszyli ich dobra osobiste.

Wróćmy jednak do filmu. „Prime Time” jest rodzajem psychodramy. Jego reżyser zadbał, by widz od początku wiedział, że gra toczy się o ważną stawkę. Ludzie z telewizji starają się opanować sytuację i nie dopuścić do wejścia napastnika na antenę, a policja rozpoczyna nerwowe i początkowo chaotyczne działania: ochrania budynek i próbuje negocjacji z zamachowcem. Jedno i drugie buduje napięcie, w którym dominują niepewność i nieufność. Akcja filmu rozgrywa się w ciągu jednej nocy.

Sebastian – w tej roli Bartosz Bielenia – aktor dobrze już znany z filmu „Boże Ciało”, początkowo jest nerwowy i niczym zwierz w klatce krąży po studio telewizyjnym, ale powoli się uspakaja. Bielenia skupia na sobie uwagę widza i udowadnia po raz kolejny, że jest zdolnym aktorem, tworząc postać wyrazistego bohatera, którego niepokój udziela się widzom.

W zamkniętej przestrzeni studia telewizyjnego partneruje mu Magdalena Popławska w roli znanej prezenterki telewizyjnej Mai. To popularna teraz aktorka, znana szczególnie z tytułowej roli w serialu o Agnieszce Osieckiej. Jest jeszcze ochroniarz Grzegorz, grany oszczędnie przez Andrzeja Kłaka. Ważny akcent filmu stanowi rozmowa młodego napastnika z ojcem, którego policyjni negocjatorzy ściągnęli do telewizji.

Reżyser Jakub Piątek odtwarza atmosferę społeczną przełomu wieków. Na telewizyjnych monitorach studyjnych pokazuje, co działo się w Polsce w tę dziwną sylwestrową noc. Noworoczne orędzie prezydenta sąsiaduje ze strajkami górników, młodzi ludzie informują, że marzą, by wyjechać z Polski na Zachód, gdzie można dobrze zarobić i spokojnie żyć.

Klimat beznadziei młodych przeplata się z radosnym nastrojem przygotowywanego na bogato koncertu sylwestrowego. Buduje to kalejdoskop nastrojów. Determinacja Sebastiana narasta w zabarykadowanym studiu telewizyjnym. Ale i tak nie wiemy, o czym chce mówić na żywo.

Film po raz pierwszy pokazano na początku tego roku na Sundance Film Festival, który w 1978 roku stworzył Robert Redford. Do dzisiaj właśnie ten festiwal uważany jest za najważniejszy prezentujący niezależne kino. Film „Prime Time” od razu spotkał się z żywą reakcją krytyki i widowni. Uznano, że to kolejny ważny film polskiego reżysera młodego pokolenia.

Ale trudno nie zauważyć, że to film dla cierpliwych widzów – długa ekspozycja, a potem w scenariuszu nie wykorzystane i nie rozegrane na planie fabularne wątki. Cóż, wydaje się, że większe i głośniejsze będzie zamieszanie wokół pretensji prawdziwego zamachowca wobec twórców filmu niż sukces u widzów debiutu fabularnego Jakuba Piątka. „Prime Time” jest filmem dla zwolenników talentu Bartosza Bieleni, który udowadnia, że potrafi budować napięcia i pokazać autentyczność emocji.

Alina Kietrys

MP 5/2021