ANKIETA
W naszej kulturze Wielkanoc to ważne święto religijne, spędzane zwykle w tradycyjny sposób, czyli w gronie rodziny lub przyjaciół. Zawsze jednak zdarzają się jakieś wyjątki. I właśnie o takie wyjątkowe, nietypowe święta wielkanocne zapytaliśmy czytelników „Monitora Polonijnego“.
Magdalena Smolińska, Koszyce
Mieszkając jakiś czas w Niemczech oraz dziesięć lat w Meksyku, przeżywałam święta Wielkanocne na różne sposoby. Jestem świadoma faktu, że moje wspomnienia wiążą się nie tylko z tradycją obchodzenia tych świąt w danym kraju, ale raczej ze sposobem ich przeżywania w rodzinie, z którą miałam radość dzielić świąteczny czas.
W Niemczech na przykład prawie zemdlałam z wrażenia, kiedy ojciec rodziny oświadczył, że święta to dni odpoczynku, więc zaprasza nas wszystkich na cały dzień na kryty basen do Szwajcarii.
I tak oto lany poniedziałek spędziłam… cała w wodzie. To uczucie inności świętowania do dziś wywołuje uśmiech na mojej twarzy. W Meksyku natomiast święta wielkanocne kojarzą się z dwoma tygodniami wolnego, czyli po prostu wiosenną przerwą. Meksykanie wyjeżdżają wówczas masowo na tropikalne plaże, gdzie spędzają kolejne dni na zabawach, dyskotekach bądź poznawaniu pobliskich atrakcji turystycznych.
W rodzinie mojego meksykańskiego męża święta spędza się bardziej duchowo. Cała rodzina uczestniczy w nabożeństwach Triduum Paschalnego. Tradycja uroczystego, wielkanocnego śniadania nie jest obchodzona, ale rodzina spotyka się w domu najstarszego członka klanu na uroczystym obiedzie bądź kolacji.
To, co zachwyca mnie do dziś w sposobie spędzania świąt w Meksyku, to ich narodowa naturalność i bezstresowość przy przygotowywaniu uroczystego obiadu dla bardzo dużej grupy ludzi. Bo proszę pamiętać, że meksykańska rodzina jest bardzo liczna. W taki uroczysty dzień, jakim jest Niedziela Wielkanocna, spotykają się wszyscy kuzyni, wujkowie i ciocie, przy stole zasiada minimalnie 30 osób. Miałam okazję być oczywiście na o wiele liczniejszych świątecznych obiadach.
Zeszłoroczną Wielkanoc 2020 też zapamiętam jako bardzo charakterystyczną. Po raz pierwszy życiu spędziłam te święta tylko z mężem i dziećmi, w izolacji od świata i pozostałych bliskich, przed ekranem telewizora, z którego księża w maseczkach głosili zmartwychwstanie Chrystusa. Przygotowaliśmy świąteczne potrawy z różnych zakątków świata i zjedliśmy wspólnie wielkanocne śniadanie. Brakowało nam jednakże szumu i rozgardiaszu naszych najbliższych.
Adam Kaszuba, Ružomberok
Nietypową Wielkanoc spędziłem w zeszłym roku. Pracuję w Centrum Sociálnych Služieb w Ružomberku jako pracownik socjalny i fizjoterapeuta. W kwietniu zeszłego roku, gdy zaczęła się pandemia, a wielu pracowników przebywało na kwarantannie, podobnie jak w innych placówkach o podobnym charakterze, również i nam zaczęło brakować personelu.
Spowodowało to, że święta Wielkiej Nocy spędziłem z innymi pracownikami, starając się stworzyć dla swoich podopiecznych jak najbardziej świąteczną atmosferę. Przez wzgląd na sytuację epidemiologiczną i miejsce zatrudnienia nie mogłem pojechać na święta do rodziny w Polsce, ale cieszę się, że mogłem zrobić coś dobrego dla innych w tym trudnym czasie.
Tomasz Olszewski, Pezinok
Inną niż wszystkie Wielkanoc spędziłem kilkanaście lat temu, gdy pracowałem jeszcze na olbrzymich statkach pasażerskich. Wielkanoc ta była nie tylko inna ze względu na fakt, że w tym czasie pracowałem, ale także wyjątkowa, gdyż spędziłem ją z dala od domu, gdzieś na niezmierzonych wodach oceanu. W dodatku mój kolega, z którym dzieliłem kajutę, był Filipińczykiem i wraz z innymi filipińskimi pracownikami otrzymał pozwolenie na przygotowanie w tym czasie narodowych filipińskich potraw.
Do dziś pamiętam wygląd i straszliwy smród jednej z nich. Był to balut, czyli kacze jajko, wewnątrz którego znajduje się w pełni uformowany zarodek ptaka. Pamiętam, jak się zajadali tymi jajkami, traktując je jako przysmak – dla mnie było to po prostu obrzydliwe. Inną potrawą, na szczęście zjadliwą, a nawet całkiem smaczną, były chrupiące skórki wieprzowe. Ja z kolei przygotowałem bigos, czym zaskoczyłem filipińskich kolegów. W tym celu w Vancouver w Kanadzie, w polskiej restauracji kupiłem kiszoną kapustę, którą przemyciłem na statek w pojemnikach po odżywce dla kulturystów.
Katarzyna Thomas, Dunajská Lužná
Święta Wielkanocne zawsze spędzałam tradycyjnie razem z rodziną i przyjaciółmi. Zeszłoroczna Wielkanoc była jednakinna niż poprzednie. Spędziliśmy ją z mężem i dziećmi, bez spotkania rodzinnego, bez święconki, bez wycieczek, które zawsze organizowaliśmy przy ładnej pogodzie. To były dla mnie nietypowe święta. Te z pewnością będą podobne. Pozostaje nam tylko planować kolejne. Oby Wielkanoc za rok odbyła się już w licznym gronie rodzinnym.
MZO