Zabawa trwa?

 CZUŁYM UCHEM 

Postanowiłem zrobić sobie przyjemność i kolejny raz poświęcić ten krótki wpis płycie, której czas jeszcze nie zweryfikował i prawdopodobnie nigdy jej nie zweryfikuje. Wątpię bowiem, czy za dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści lat będziemy wspominać ten krążek z takimi wypiekami, jak choćby płyty UNU, Enigmatic, czy Mrowisko.

Dlaczego? Bo to już nie te czasy. Niemniej pragnę zaznaczyć, że w mojej subiektywnej ocenie Zabawa Krzysztofa Zalewskiego to najbardziej interesująca propozycja fonograficzna na polskim rynku w 2020 roku.

Na początku lat XXI wieku jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, że żyję w chwili zmierzchu bogów, że czas gigantów właśnie dobiega końca, a raczkujący Internet przenicuje świat muzyczny. W tamtym czasie w programie „Idol” pierwszy raz błysnął pewien metal z Lublina, niejaki Krzysiek Zalewski, a ja, hippis z Bochni, próbowałem swoich sił w Krakowie.

Przypadek sprawił, że jako początkujący wokalista, posiadający niewspółmiernie więcej chęci niż faktycznych umiejętności, trafiłem do samego epicentrum działania młodych adeptów sztuki rock’n’rollowej i hodowli muflonów. Przerwę jednak wątek biograficzny, bo niechybnie sprowadzi mnie na manowce.

W tamtym czasie moja głowa była sformatowana pod kątem muzycznym; słuchałem wszystkiego, od bluesa po heavy metal, byłem jak Chuck Norris rock’n’rolla, znałem wszystkie płyty, wszystkich artystów, a ponadto jawnie marzyłem o byciu bożyszczem! Podejrzewam, że za młodu Idol z Lublina miał podobnie.

Zabawa, wydana w październiku 2020 roku, to płyta na wskroś taneczna i piosenkowa. Zalewski to wytrawny wykonawca, który tym wydawnictwem bierze pod włos swoich wiernych fanów i zaprasza ich do wspólnego tańca na muzycznym polu minowym w aurze końca świata. Otwierający album tytułowy utwór nabija puls, a mroczna Annuszkanastraja na właściwe frekwencje.

Wspólnym mianownikiem dla wszystkich utworów jest syntezatorowe brzmienie lat 80. (to nie jest definicja, jedynie wesołe skojarzenie), które wróciło w ostatnim czasie do łask i w udoskonalonej formie pojawia się często w produkcjach współczesnych. W warstwie tekstowej artysta snuje imprezowo-osobisto-apokaliptyczne refleksje.

Szczególnie te ostatnie mocno wybrzmiewają w obecnych czasach, co nie było zamiarem autora, gdyż wszystkie teksty na album powstały przed wybuchem pandemii. Mocno na tle tego wątku wyróżnia się świetna piosenka Wszystko będzie dobrze i rewelacyjny numer Na apatię. Parafrazując tytułowy refren, mogę napisać: Zabawa to piosenki, piosenki, piosenki! Zabawa to refreny, refreny, refreny! Tak dobrych piosenek i refrenów nie słyszałem już dawno!

Założę się, że Zalewski dwadzieścia prawie lat temu marzył o tym, aby stać się gigantem sceny. I choć bezapelacyjnie na to zasługuje, nigdy się to nie stanie. Sława ma już inny wymiar, więc nie będzie gigantem, bożyszczem, idolem, ikoną czy chłopcem z plakatu wiszącym w pokoju fana.

Bo ani chłopcem już nie jest, ani nikt już chyba nie wiesza plakatów swoich idoli, a i młodzieńcze pokoje beztrosko oblepione panteonem bóstw bezpowrotnie przeszły do lamusa wraz z wiarą włócząca się po miejscach z żywą muzyką w poszukiwaniu nowych idoli i tanich alkoholi. To już nie jest potrzebne.

Technologia wszystko nam ułatwia, ciekawość jest zaspokajana natychmiast, kosztem zużycia energii elektrycznej naszego urządzenia. Jutro przyniesie kolejne osiem, może więcej godzin spędzonych z laptopem, towarzyszem, który – jak ktoś bliski! – nigdy nas nie opuszcza, który nas bawi, edukuje i utrzymuje bez wychodzenia z domu. Niby fajnie, ale jednak czegoś żal.

Łukasz Cupał

MP 3/2021