BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI
Książka to świetny prezent pod choinkę. Podarunek uniwersalny i bezpieczny, bo ciekawymi historiami trudno kogoś urazić. Można za to sprawić, by ktoś, kto na ogół książki omija szerokim łukiem, zupełnie nieoczekiwanie zafascynował się dobrą fabułą i stał się miłośnikiem czytelnictwa. Taki przypadek zaobserwowałam właśnie w swoim otoczeniu, a stało się to za sprawą pewnej nietuzinkowej powieści.
Tegoroczną Nagrodę Literacką „Nike”, przyznawaną za książkę roku, otrzymała „Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli” Radka Raka. Książka niezwykła, bo opisująca dziś stosunkowo mało znaną postać (no, chyba że ktoś dobrze się uczył w szkole lub po prostu lubi historię), która na trwale zapisała się w galicyjskiej przeszłości, na terenach współczesnej południowo-wschodniej Polski, i obrosła w swoisty mit.
Jakub Szela, a właściwie Jakób, gdyż przed dwustu laty tak zapisywano to imię, był chłopskim buntownikiem, z janosikową odwagą pustoszącym szlacheckie majątki w poszukiwaniu sprawiedliwości. Rabacja, którą wzniecił, wpłynęła na dwoistą ocenę jego działań – chłopi w większości byli nim zafascynowani, szlachta zaś bała się go i nienawidziła z całego serca.
Radek Rak w bardzo oryginalny sposób opisał tę dwoistość. Szela chciał być „panem”, więc został nim, ale za cenę własnej osobowości. Czytając „Baśń o wężowym sercu”, miałam wiele skojarzeń, na przykład z „Mistrzem i Małgorzatą” Michała Bułhakowa, balladami Adama Mickiewicza czy powieściami Olgi Tokarczuk.
Działo się tak dlatego, iż baśniowa sceneria, będąca motorem fabuły, znakomicie przeplatała się z wydarzeniami realistycznymi. W efekcie opowieść o bohaterach galicyjskich wsi i dworów toczy się raz na powierzchni ziemi, a raz pod nią, wydobywając z podziemnych mroków najbardziej fantastyczne skrawki baśni, legend i podań małopolskich. I to jest w tej powieści najpiękniejsze!
Miłośnicy książek historycznych nie znajdą w „Baśni o wężowym sercu” zbyt wielu dat i potwierdzonych przez kroniki wydarzeń dotyczących chłopskich powstań. Bo to nie jest powieść o historii, a raczej o człowieku, który z różnych pobudek zaczął tę historię tworzyć. Krwawe opisy chłopskich buntów, drastyczne sceny mordowania „panów”, są jedynie częścią złożonej opowieści o skomplikowanym ludzkim losie, biedzie i głodzie oraz zawiedzionej miłości.
Zbiorowa świadomość przechowała na szczęście opowieści o Jakubie Szeli, pozwoliła, by obrosły one mchem i rzadkimi roślinami, a po latach ukazała ich oryginalność i barwność. Dlatego urokowi tej książki nie jest łatwo się oprzeć i właśnie baśniową oprawą można się zachwycić najbardziej, a zupełnie przy okazji poszukać informacji o galicyjskim przewrocie i autentycznym życiu przywódcy chłopskiej rebelii.
Wyobrażam sobie, jak ktoś, otrzymawszy pod choinkę powieść Radka Raka, rozpakowuje ją z ozdobnego papieru, nakłada na talerzyk kawałek makowca i zaczyna czytać, a świąteczny wieczór skrzy się blaskiem świateł. Baśnie są przecież najlepsze na gorsze czasy, gdy światem rządzą niepokoje, a zewsząd płyną przygnębiające informacje.
Pozwalają uciec od rzeczywistości, zanurzyć się w świat prostych wartości, w którym nie tak trudno odróżnić dobro od zła. Ale co, jeśli bohater ma ciało jednej osoby, a serce kogoś zupełnie innego? Jeśli jedną z jego motywacji jest miłość, ale tuż po niej chęć zemsty i wynagrodzenia za niesprawiedliwe traktowanie? Czy za tym wszystkim stoi wężowe serce i dwóch diabelskich wysłanników? By znaleźć odpowiedź na te pytania, musicie sami przeczytać tę niezwykłą „baśń”.
Spokojnych, bogatych w opowieści świąt!
Agata Bednarczyk