Kasztany w dłoń!

 MIĘDZI NAMI DZIECIAKAMI 

Gdy zieleń na drzewach ustępuje miejsca złotu, rudościom i czerwieni, nic nie elektryzuje moich dzieci bardziej niż planowanie wyprawy do lasu po dary jesieni i tworzenie… kasztaniaków.

Kasztaniaki to taki fantazyjny ludek, pojawiający się na świecie jesienią. Łatwo go rozpoznać, bo choć składają się na niego najprzeróżniejsze postaci, małe i duże, grube i chude, z kończynami lub bez, wszystkie je łączy jedno – powstały z kasztanów. To zdecydowanie najlepsi kumple moich dzieci w październiku czy listopadzie.

Do ich stworzenia oprócz całego kartonu świeżych kasztanów i żołędzi potrzebne są jeszcze wykałaczki, wąski śrubokręt lub gwoździk do robienia dziurek w kasztanach, dobry klej, np. do klejenia na gorąco, plastelina, a do dekoracji ziarniste przyprawy (świetnie sprawdzają się jako oczy!), naklejki, druciki kreatywne itp. Tak zaopatrzeni, możemy przystąpić do pracy. Warto przeznaczyć sobie na nią więcej czasu, by nie musieć ograniczać własnej wyobraźni. Zapewniam bowiem, że gdy spod naszych rąk wyjdą pierwsze figurki, będziemy mieli coraz więcej pomysłów na następne.

O tej porze roku w moim domu nie ma lepszej zabawy, ale i konkurencja jest spora, ponieważ jesień zdecydowanie sprzyja twórczości i kreatywności. Tylko z jednego spaceru do lasu oprócz worka kasztanów można bowiem przynieść ogromny bukiet kolorowych liści i całe mnóstwo żołędzi, szyszek, bukwi oraz innych bogactw przyrody. Sama najchętniej sięgam w mojej jesiennej twórczości po szyszki.

Gdy dni stają się coraz krótsze, a za oknem coraz częściej pada deszcz, nie ma lepszego sposobu na chandrę i nudę. Nawet najmniejszy kasztaniak czy inne dzieło powstałe z darów jesieni poprawi nam humor i wniesie do naszego domu trochę słońca. A temu nie można się oprzeć.

Natalia Konicz-Hamada

Zdjęcia: Natalia Konicz-Hamada

MP 10/2020