W maju tego roku w Żylinie została zarejestrowana nowa organizacja polonijna o nazwie „Bonita“. Za projektem stoi Silvia Subiak Wtoreková, która była pomysłodawczynią powołania do życia przedszkola polonijnego już rok temu w ramach działalności organizacji „Polonus“.
„Polonus“ a „Bonita“
„Chciałam, żeby moje córki mogły swobodnie rozmawiać w języku, który jest mi bliski z racji tego, że mój tata jest Polakiem“ – opisuje Silvia Subiak Wtoreková. Przez rok koordynowała działania przedszkola, ale – jak sama twierdzi – wszystko się zmieniło w momencie, kiedy wybuchła pandemia. Wtedy bowiem nauczanie zostało zawieszone, a moja rozmówczyni podejęła kroki w kierunku usamodzielnienia się.
„Z panią Katarzyną Bielik (szefowa „Polonusa” – przyp. red.) ustaliłyśmy, że przyszedł czas na młodszą generację, która przejmie odpowiedzialność za projekt“ – wyjaśnia i dodaje, że obie instytucje będą ze sobą współpracować, nie stanowiąc dla siebie konkurencji. „Teraz sama odpowiadam za wszystkie zagadnienia związane z edukacją, a Polonus zajmować się będzie tylko działaniami kulturalnymi“ – precyzuje.
Zajęcia od 20 września
Członkami stowarzyszenia „Bonita – Polska Szkoła Językowa“ są rodzice dzieci uczęszczających na zajęcia języka polskiego, które odbywają się zwykle raz w miesiącu, w niedzielę. Wznowienie nauczania planowane jest na 20 września, jeśli sytuacja pandemiczna na to pozwoli.
„Oczywiście, chciałabym, żeby zajęcia odbywały się częściej niż raz w miesiącu, ale wszystko będzie zależało od pozyskanych dotacji“ – mówi szefowa nowej organizacji, która już rozpoczęła zabiegi o pozyskanie dofinansowania, ale przyznaje, że napotyka na pewne ograniczenia spowodowane pandemią.
Liczy jednak, że wsparcie pozyska w przyszłym roku, gdyż zamierza złożyć wnioski na cele edukacyjne do polskich fundacji wspierających Polonię. Do tego czasu chce dofinansowywać przedszkole z własnych źródeł, licząc też na pomoc ojca.
„Przedszkole było i będzie nieodpłatne, ale gdyby ktoś z rodziców chciał nas w jakiś sposób wesprzeć, będziemy się cieszyć“ – mówi otwarcie i wyjaśnia, że musi opłacić czynsz za lokal oraz wynagrodzenie i podróż nauczycielki z Polski, którą jest Agnieszka Stachowicz z Krakowa, pracująca na co dzień w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Osób z Autyzmem. Jej podopieczni w Żylinie to dzieci w wieku od 3 do 8 roku życia.
Plany na przyszłość
„Chciałabym w przyszłości stworzyć dwie grupy nauczania: jedną dla dzieci w wieku od 3 do 5 lat , drugą od 6 do 8 lat“ – zdradza moja rozmówczyni. Podpytuję ją jeszcze, jak wyglądają zajęcia. Ona zaś zdradza, że trwają one dwie godziny, z przerwą na posiłek. Najczęściej są to gry i zabawy w języku polskim. „Spotykamy się o 9 rano, kiedy dzieci nie są jeszcze zmęczone i mogą wchłonąć jak najwięcej wiedzy“ – opisuje.
Maluchy przywożą rodzice nie tylko z Żyliny, ale i z Kysuckiego Novego Mesta, Martina i okolicy. „Chcę zorganizować też spotkanie mikołajkowe, bo to ubiegłoroczne było okazją do zaprezentowania dzieci recytujących po polsku, a nic tak nie wzrusza, szczególnie rodziców i dziadków, jak ich pociechy mówiące w języku przodków“ – mówi i dodaje, że na wspomnianą uroczystość niektórzy dziadkowie i babcie przybyli również z Polski!
Inicjatorka projektu
Pani Silivia ma sporo planów związanych z działalnością edukacyjną, bo wie, jak ważny to element w życiu młodego człowieka. „Mój tato z nami za bardzo nie rozmawiał po polsku i dopiero po pobycie na letniej szkole językowej dojrzałam do tego, że chcę nauczyć się języka swoich przodków“ – wspomina Silvia, która jako 13-latka zdecydowała, że w co drugą sobotę, przez cztery lata będzie się uczyć w Szkole Polskiej w Bratysławie.
To oczywiście wymagało dużego samozaparcia i dyscypliny, by w weekendy wstawać o 6 rano i jechać do szkoły, podczas gdy rówieśnicy korzystali z wolnego czasu. Ale, jak sama twierdzi, opłaciło się. Znajomość języka polskiego wykorzystała również, wybierając studia polonistyczne na Uniwersytecie Macieja Bela w Bańskiej Bystrzycy. Potem, w ramach programu Erasmus, studiowała w Poznaniu, a nawet zdecydowała się podjąć tam zaoczne studia magisterskie, nie bacząc na męczące cotygodniowe dojazdy ze Słowacji do stolicy Wielkopolski.
Co ciekawe, pani Silvia ma troje rodzeństwa, ale żadne z nich nie zainwestowało tyle czasu w naukę polskiego. „Ten polski jest mi chyba sądzony, bo nawet mój mąż, choć jest Słowakiem, doskonale mówi po polsku, bo tego języka nauczył się, oglądając polską telewizję. Śmiem nawet twierdzić, że ma lepszy akcent niż ja“ – zdradza moja rozmówczyni.
Jej upór w dążeniu do celu i entuzjazm pozwalają wierzyć, że edukacja w języku polskim w Żylinie odniesie sukces.
mw
zdjęcia: archiwum Silvii Subiak Wtorekovej