Plan B, czyli film, w którym Jeszcze w zielone gramy…

 KINO OKO 

Tym razem chcę zaproponować film zatytułowany „Plan B”, który można łatwo znaleźć na Netflixie, bo wszelkie nowości kina polskiego przez ciągle obecnego koronawirusa mają oczywisty poślizg i premierowe pokazy będą odbywać się z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Z tego też powodu odwołano tegoroczny Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, bo już wiadomo, że we wrześniu nowości ekranowe nie będą jeszcze gotowe.

„Plan B” to dzieło sprzed dwóch lat znanej reżyserki Kingi Dębskiej, ale wydaje się, że ten film przeszedł właściwie bez echa, choć na Gali Orłów dostał nagrodę Bartosz Karczyński za najlepszy montaż. „Plan B” nie narobił takiego zamieszania jak „Moje córki krowy” czy „Zabawa”. A tematyka filmu bardzo kobieca, bo we wszystkie zdarzenia na ekranie uwikłane są kobiety. One stanowią dominantę w tym filmie i od razu zaznaczę, że grajce w filmie aktorki są naprawdę interesujące.

Scenarzystką tej opowieści jest Karolina Szablewska, która wcześniej zaistniała dzięki zręcznym „Listom do M.” Ale ten scenariusz nie jest jej wybitnym osiągnięciem. Obie twórczynie „Planu B” opowiadają historie o różnych odcieniach miłości i miłosnych zdarzeniach, które wydarzają się tuż przed walentynkami. Pokazują przeplatające się losy czterech kobiet i mężczyzny, który cierpi przez kobietę.

O odtwórczyni roli Januli Małgorzacie Gorol Karolina Korwin-Piotrowska pisała: „Stawiam duże pieniądze, że zrobi karierę. (…) to harda sztuka, dawno nikt takiej mocy i prawdy, charakteru i siły nie miał na ekranie”. To była opinia po serialu „Botoks”, ale można ją powtórzyć po filmie „Plan B”. Gorol jest aktorką związaną obecnie ze Starym Teatrem w Krakowie. Nagród w ciągu dwóch lat zebrała co nie miara. Nagradzały ją festiwale teatralne w Krakowie, Kaliszu i Rzeszowie.

A w filmie „Plan B” Gorol jako Janula jest inspirująca i drapieżna, a co ważniejsze od niej zaczyna się dość ostra opowieść o różnych kobiecych miłościach. Janula, oszukana przez przyjaciela, będzie cierpieć oczywiście, ale się nie podda i będzie ratować Agnieszkę (w tej roli bardzo dobra Edyta Olszówka), której wielka miłość do żonatego mężczyzny –  Andrzeja – kończy się tragicznie. Przyjaźń obu kobiet stanie się dla nich deską ratunku.

Agnieszki „zakazaną miłość” usprawiedliwi niespodziewanie żona Andrzeja – ironiczna i pełna dystansu Dorota Kolak, która z kolei w szpitalu całkiem przypadkowo spotka Natalię (świetna kreacja Kingi Preis) wiolonczelistkę, która całe życie podporządkowywała się mężowi. Ale mąż ją niespodziewanie opuścił. Odszedł, bo znalazł prawdopodobnie inną, młodszą.

To niedopowiedzenie ma prześladować Agnieszkę. I jest jeszcze Klara (w tej roli Roma Gąsiorowska) – poraniona przez wcześniejsze nieudane związki z dziwnymi mężczyznami i nadopiekuńcza wobec ojca wdowca (gra go Marcin Dziędziel). No i ten jedyny mężczyzna, czyli Mirek (w tej roli Marcin Dorociński), który wychodzi z więzienia, gdzie odbywał karę za jakieś malwersacje, i na którego w domu nie czeka już ukochana kobieta. Kto będzie chciał teraz zaprzyjaźnić się z kryminalistą? Niespodziewanie jednak Mirkowi los będzie sprzyjał.

Wszystkie historie opowiedziane w filmie mają udowodnić, że ważny w życiu jest plan B – awaryjny, w którym warto szukać siebie od nowa. To swoista zabawa psychologiczna, trochę rodem z poradników, które radzą, jak należy ratować się w życiu. Najciekawsze w tym filmie są role kobiece, naprawdę dobrze zagrane, a ciekawe zdjęcia i dobry montaż sprawiają, że „Plan B” ogląda się bez przymusu, z zainteresowaniem.

Samotność, zagubienie i szukanie szczęścia w wielkim mieście to nie łatwa sprawa, nawet w filmowej opowieści. Ale ważne, czy potrafimy jednak zaśpiewać „Jeszcze w zielone gramy”. Tę piosenkę Wojciecha Młynarskiego w finałowych scenach filmu śpiewa popularna Daria Zawiałow. Może przyda się trochę optymizmu po zdarzeniach, które dalekie są od łatwych i przyjemnych i które Kinga Dębska proponuje widzom.

Alina Kietrys

MP 7-8/2020