Eurowizja zaskakuje już 65 lat!

 MŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄ 

Inauguracyjny Konkurs Piosenki Eurowizji odbył się w szwajcarskim Lugano w 1956 roku. Są tacy, którzy Eurowizję uwielbiają, inni wręcz nienawidzą. Przez wiele lat konkurs zdążył nas jednak przekonać i pozwolił zrozumieć, że określenia, takie jak „tandeta” czy „kicz”, które często padają pod jego adresem, to stwierdzenia mocno ogólne i zazwyczaj przesadzone.

Nie można zapominać przecież, że wygranej w 19. Konkursie Piosenki Eurowizji swoją międzynarodową karierę zawdzięcza zespół ABBA. Hit „Waterloo”, który wówczas przyniósł grupie zwycięstwo, dziś jest jedną z najbardziej kultowych pop produkcji w historii przemysłu muzycznego. Laureatami Eurowizji byli także Celine Dion, Cliffie Richards, Olivia Newton-John czy Julio Iglesias.

Z roku na rok wśród konkursowych propozycji pojawia się coraz więcej przebojów, które po konkursie są  grane w popularnych stacjach radiowych na całym świecie, np „Satellite” Leny z 2010 roku (Niemcy), „Euphoria” Loreen z 2012 roku (Szwecja), „Heroes” Månsa Zelmerlöwa (Szwecja) czy ostatnio „Arcade” Duncana Laurence’a  (Portugalia).

Co roku konkurs ogląda ponad 200 milionów widzów na całym świecie, czyli więcej niż ceremonię rozdania Oscarów! W tym roku niestety będzie inaczej. To rok szczególny. Po raz pierwszy w historii Eurowizja się nie odbędzie!!! Została odwołana z powodu pandemii koronawirusa.

Dla wielu osób to moment niezwykle trudny. Wykonawcy, którzy mieli wziąć  udział w tegorocznym konkursie, wciąż nie wiedzą, czy wystąpią w przyszłym roku. Jeśli tak, to będą musieli zaśpiewać inny utwór. Polskę miała reprezentować Alicja Szemplińska z piosenką „Empire”.

Ze względu na brak Eurowizji będzie to z pewnością rok niezapomniany. A czym zaskoczył nas konkurs w latach ubiegłych? Takich chwil było wiele, bo Eurowizja ma to do siebie, że po prostu lubi zaskakiwać.

Dla Polaków momentem niezwykle szczególnym i niezapomnianym był oczywiście wspaniały debiut Polski w konkursie i emocjonujący występ młodziutkiej Edyty Górniak. Pamiętam, gdy jako nastolatka, oglądając konkurs, przeżywałam go całą sobą. Był to 39. Konkurs Piosenki Eurowizji, który odbył się w Dublinie. Edyta Górniak, która zaśpiewała piosenkę „To nie ja!”, napisaną przez Stanisława Syrewicza i Jacka Cygana, zaskoczyła i oczarowała wszystkich, zajmując 2. miejsce.

Czułam wówczas jednak rozczarowanie, że nie wygrała. Tak bardzo jej kibicowałam. Edyta mogła wówczas zwyciężyć, gdyby nie fakt, że wcześniej się przeziębiła i podczas próby postanowiła zaśpiewać fragment utworu w języku angielskim. To było wówczas niezgodne z regulaminem widowiska – każdy uczestnik miał bowiem śpiewać w języku ojczystym (takie przepisy obowiązywały do 1998 r). Kilka państw wyraziło sprzeciw wobec uczestnictwa Edyty Górniak w finale.

Ostatecznie jednak Polka wystąpiła w koncercie finałowym, ale niektóre z państw w ramach „kary” nie oddały na nią swych głosów. A ona zachwyciła! Z entuzjazmem przyjęto zarówno piosenkę, jak i niezwykły głos Edyty i jej skromny, lecz oszałamiający wygląd. Wokalistka zdobyła łącznie 166 punktów i zajęła 2. miejsce. Maksymalne noty – 12 punktów – przyznały jej Wielka Brytania, Austria, Estonia, Litwa i Francja.

Występ Edyty Górniak na Eurowizji wciąż jest największym polskim sukcesem w historii konkursu.

Po debiucie Polski podczas 39. Konkursu Piosenki Eurowizji, który odbył się w Dublinie i na którym wystąpiła Edyta Górniak z piosenką „To nie ja!” (o czym szerzej pisaliśmy w poprzednim odcinku), kolejne występy polskich reprezentantów nie spotykały się z przychylnym przyjęciem Europy. Polacy zajmowali miejsca w drugiej dziesiątce. Aż do roku 2003. To kolejny niezapomniany moment. A to za sprawą barwnego zespołu „Ich Troje”, który znalazł się na Eurowizji, zwyciężając krajowe eliminacje do konkursu, zorganizowane w Polsce po raz pierwszy.

Pamiętam, że te eliminacje obejrzała ogromna liczba widzów – ponad 7 milionów – a systemy komputerowe nie nadążały liczyć głosów. Po wygranej w eliminacjach, a jeszcze przed występem na 48. Konkursie Piosenki Eurowizji, formacja „Ich Troje” wyruszyła w trasę po Europie, promując utwór, co okazało się niezwykle słusznym posunięciem.

W Rydze zespół „Ich Troje” z piosenką „Keine Grenzen – Żadnych granic”, nawołującą do pokoju i do zaprzestania wojen na świecie, uplasował się bardzo wysoko w finale, zajmując 7, miejsce. Utwór zawierał fragmenty w języku polskim, niemieckim i rosyjskim. Niewiele osób pamięta, że zespół „Ich Troje” reprezentował Polskę także w 2006 r, jednak wówczas nie zakwalifikował się do ścisłego finału.

Po latach niepowodzeń kolejnym pamiętnym momentem dla Polaków był występ na Eurowizji w 2014 r.  Donatana & Cleo z piosenką „My Słowianie – We Are Slavic”. Był to triumfalny powrót Polski na Eurowizję. Prezentacja Donatana oraz Cleo zapisała się na stałe w historii konkursu. Ubijania masła i skąpo ubranych Słowianek wielu widzów długo nie zapomni.

W pamięci Polaków pozostaje również Eurowizja z 2015 r. i  Monika Kuszyńska z piosenką „In the Name of Love”. Obecność Moniki na Eurowizji wywołała ogromne poruszenie. Jej występ, mimo że dał Polsce dopiero 23. miejsce w finale, okrzyknięto jednym z najbardziej emocjonalnych momentów Konkursu Piosenki Eurowizji w Wiedniu. Kuszyńska była pierwszą uczestniczką na wózku inwalidzkim w historii konkursu.

No i wreszcie ten, który dał nadzieję na sukces. Eurowizja w 2016 roku to kontrowersyjny Michał Szpak i „Color of Your Life”.  Wielu fanów Eurowizji nie wróżyło sukcesu piosence Michała Szpaka. Pojawiały się głosy, że jest zbyt staroświecka i nudna. Europejscy widzowie byli jednak innego zdania, a Polska mogła cieszyć się z wysokiego 3. miejsca w głosowaniu telewidzów. Niestety jurorzy nie podzielili sympatii do występu Polaka i Michał Szpak zajął ostatecznie 8. miejsce w wielkim finale.

A czym jeszcze zachwyciła czy wręcz zadziwiła nas Eurowizja? Ja z pewnością nie zapomnę heavy metalowych potworów z Finlandii. W 2006 r zadziwił mnie  zespół Lordi. Fińska grupa, przebrana za przerażające potwory, wystąpiła z heavy metalowym utworem „Hard Rock Hallelujah”. Nietypowa prezentacja sceniczna się opłaciła, gdyż  Finlandia po raz pierwszy zwyciężyła w konkursie. Grupa Lordi to jeden z najbardziej szalonych, kontrowersyjnych i absurdalnych uczestników Eurowizji.

W 2017 roku oczarował mnie oczywiście Salvador Sobral z Portugalii. Choć nie był faworytem, udało mu się podbić serca widowni. Jego minimalistyczny występ i ballada „Amar pelos dois” przyniósł pierwszy triumf Portugalii w konkursie i rekord eurowizyjnej punktacji. Po raz pierwszy w historii zwycięska piosenka zdobyła aż 758 punktów!

No i oczywiście nie sposób nie wspomnieć o kobiecie z brodą, która wygrała konkurs w 2014 roku. Pamiętacie wówczas swoje odczucia? Dla mnie to było niesamowite zaskoczenie. Conchita Wurst –  najprawdopodobniej najbardziej kontrowersyjna uczestniczka w całej historii Eurowizji – to Thomas Neuwirth, austriacki artysta, który postanowił wcielić się na scenie w postać kobiety z brodą. Występ zrobił furorę i odbił się szerokim echem w światowych mediach.

Wspominając Eurowizję, przed oczami mam także piękną Ukrainkę, która zachwyciła swoją urodą, śpiewem i odważnym tańcem. W 2004 r. Rusłana przybliżyła Ukrainę milionom widzów. To bez wątpienia jeden z najbardziej widowiskowych występów Eurowizji. W ciągu trzyminutowego show Rusłana nawiązała do kultury Huculi i zaprezentowała mieszankę muzyki tanecznej, rockowej i rytmów ukraińskich. A kto zrobił największe wrażenie na Was?

I jeszcze jedno: czy oglądając konkurs nie zastanawialiście się przypadkiem, czemu Australia występuje na Eurowizji, choć nie jest członkiem Europejskiej Unii Nadawców? Od kilkudziesięciu lat impreza cieszy się w Australii wielką popularnością. Mimo dużej różnicy czasowej wielu Australijczyków traktuje ten europejski konkurs jak część własnej tradycji i każdego roku śledzi go z ogromnym zaciekawieniem, a w 2014 roku australijska piosenkarka Jessica Mauboy pojawiła się jako gość specjalny konkursu w Kopenhadze.

Rok później Australia otrzymała po raz pierwszy prawo startu w festiwalu Eurowizji. Organizatorzy jubileuszowej 60. edycji postanowili jednorazowo zaprosić kraj do udziału w finale imprezy. Występ w 2015 roku miał być nagrodą dla wszystkich australijskich fanów za wsparcie i zaangażowanie. Debiutancki udział okazał się wielkim sukcesem, co skłoniło organizatorów do ponownego zaproszenia Australii do kolejnej rywalizacji.

Od tamtej pory kraj pojawia się regularnie w konkursie. Zgodnie z zasadami Eurowizji zwycięskie państwo zostaje organizatorem kolejnego konkursu. W 2015 roku ustalono jednak, że gdyby ewentualnie wygrała Australia, nie będzie oznaczać to organizacji imprezy na tym kontynencie, lecz publiczny nadawca z tego kraju będzie współorganizował konkurs w jednym z miast europejskich.

Konkurs Piosenki Eurowizji to swoisty telewizyjny fenomen. Znalazł się nawet w słynnej Księdze Rekordów Guinnessa. To najdłużej transmitowany w telewizji coroczny muzyczny konkurs w historii. Wielka szkoda, że w tym roku nie usłyszymy sławetnego już zdania: „And finally 12 points goes to…”.

Anna Porada

MP 6/2020