WYWIAD MIESIĄCA
Z Alicją Szemplińską, która z piosenką „Empires“ miała reprezentować Polskę na 65. Konkursie Piosenki Eurowizji, udało nam się porozmawiać dwukrotnie: najpierw po jej zwycięstwie w „Szansie na sukces. Eurowizja 2020“ i później – po odwołaniu tegorocznego konkursu z uwagi na pandemię koronawirusa.
Przedstawiamy zatem Państwu kwintesencję tych dwóch rozmów z tą młodą i utalentowaną Polką, którym towarzyszą najróżniejsze emocje.
Jak zareagowali mieszkańcy Pani rodzinnego Ciechanowa, kiedy się dowiedzieli, że wygrała Pani polskie eliminacje na Eurowizję?
Wszyscy bardzo mnie wspierali. Myślę, że tak naprawdę to dzięki tej lokalnej społeczności osiągnęłam sukces, bo wbrew pozorom mniejsze miejscowości są bardziej solidarne. Przekonałam się, że zawsze mogę liczyć na współmieszkańców, na ich dobre słowo i wsparcie. To jest wspaniałe uczucie, wręcz niezastąpione.
Pani radość jednak nie trwała długo, ponieważ z powodu pandemii tegoroczny konkurs Eurowizji, który miał się odbyć w Rotterdamie, został odwołany. Jak Pani to przyjęła?
Jasne, że było mi bardzo przykro. Po pierwszej reakcji przyszły kolejne. W końcu doszłam do wniosku, że przecież bezpieczeństwo jest najważniejsze. Co było robić? Trzeba było pogodzić się z decyzją organizatorów.
W przyszłym roku wszyscy tegoroczni finaliści dostaną drugą szansę, by wystąpić w Rotterdamie?
Według regulaminu Eurowizji nikt z nas nie będzie mógł wystąpić z tegoroczną piosenką, ponieważ regulamin określa, że pierwsza publikacja utworu nie może nastąpić wcześniej niż we wrześniu roku poprzedzającego konkurs.
Czyli za rok wystąpi Pani z inną piosenką?
Mam ogromną nadzieję. Moim marzeniem jest reprezentować Polskę w przyszłym roku, ale decyzja jeszcze nie zapadła. O tym, kto pojedzie na Eurowizję, decyduje telewizja publiczna TVP. Czy to będzie tegoroczny reprezentant? Nie wiem. Pozostaje mi czekać i mieć nadzieję, że dostanę szansę, której nie udało mi się wykorzystać w tym roku.
Jeżeli to, kto będzie reprezentował dany kraj, zależy od wewnętrznych decyzji konkretnych państw, to niektórym kandydatom wystarczy przedłużyć ważność nominacji, inni zaś mogą się pożegnać z wielką eurowizyjną sceną?
Niestety tak się może zdarzyć. Mówię „niestety“, ponieważ uważam, że każdy z nas zasługuje na kolejną szansę.
Też jestem tego zdania, bo to przecież nie jest wina kandydatów, że tegoroczny konkurs został odwołany!
No właśnie! To nie nasza wina, dlatego nikt nie powinien być skazany na skreślenie. Każdy przecież marzył o tym występie. Taka szansa zdarza się rzadko. Mocno wierzę, że przynajmniej większości reprezentantów uda się wystąpić w Rotterdamie w przyszłym roku. Że powrócimy tam silniejsi. I że ten festiwal będzie wyjątkowy.
Ma Pani już jakąś nową piosenkę na rok przyszły?
Teraz pracuję głównie nad piosenkami na mój pierwszy album. Wszystkie są w języku polskim, ale kto wie, może któraś z nich po przetłumaczeniu na angielski okaże się hitem.
A może ta konieczność zmiany piosenki to impuls do zmiany języka? Rozważa Pani możliwość zaśpiewania po polsku? Zapewne pamięta Pani, że trzy lata temu Eurowizję wygrał Salvador Sobral, zdobywając serca publiczności uroczym wykonaniem piosenki w języku portugalskim. Podobnych przykładów było więcej.
Nie mówię nie. Wiadomo, angielski jest najpopularniejszym językiem, ale można przecież w jednej piosence połączyć dwa języki, bo fajnie jest pokazywać swoje pochodzenie.
W austriackiej telewizji odbył się konkurs pod nazwą Der Kleine Song Contest, którego celem jest wybranie najlepszej piosenki odwołanej Eurowizji 2020. Pani w pierwszym półfinale zyskała szóste miejsce. Jest Pani zadowolona?
Tak, słyszałam o tym. Cieszę się, że piosenka Empires spotkała się z pozytywnym przyjęciem za granicą. Myślę, że gdybym miała szansę zaprezentować ją teraz, wypadłabym lepiej niż wtedy, gdy została ona zarejestrowana, czyli podczas polskiego finału do Eurowizji. Teraz jestem z tą piosenką o wiele bardziej zżyta i osłuchana. Szkoda, że Empires nie będzie miała szansy na zaprezentowanie jej na dużej scenie.
16 maja, czyli w dniu, kiedy miał się odbyć finał Eurowizji, planowany jest specjalny koncert Europe Shine a Light, transmitowany przez telewizje europejskie. Wiadomo Pani, jak będzie miał przebieg?
Wiele krajów organizuje swoje małe festiwale telewizyjne, gdzie najczęściej pokazują teledyski z narodowych finałów, jak wspominana telewizja austriacka. TVP weźmie udział w Europe Shine a Light. Nie wiem jeszcze, czy tam zostaną pokazane nasze teledyski, czy odbywać się będą transmisje z domów uczestników. Cieszę się z takich inicjatyw, bo chociaż w ten sposób zostaną zaprezentowane nasze piosenki.
Co trzeba mieć w sobie, żeby odnieść sukces? Talent, szczęście? Czy trzeba być pracowitym?
Przede wszystkim trzeba być wytrwałym, pracowitym, pokornym i sumiennym. Talent też jest ważny, ale bez pracy nie jest gwarancją sukcesu.
A przebojowość? Mówi się, że do odważnych świat należy, a niektórzy wręcz stawiają na drapieżność, żeby nie powiedzieć agresję, której przecież sporo w świecie show-biznesu.
Agresja i kontrowersje to nie moja droga do sukcesu. Dla mnie ważna jest publiczność, która chce mnie słuchać. W moim świecie nie ma miejsca na kontrowersje i mam nadzieję, że to się nigdy nie zmieni.
Spotyka się Pani z hejtem?
Oczywiście, że tak. Myślę, że hejt jest nieunikniony.
Jak sobie Pani z nim radzi?
Staram się nie zwracać uwagi na komentarze, które są okropne i krzywdzące. Co innego konstruktywna krytyka, która mnie napędza pozytywnie. Takie komentarze wynagradzają hejt.
Czyta Pani i filtruje ziarna od plew?
Nie zawsze mam czas, żeby czytać wszystkie komentarze na Instagramie czy Facebooku. Obie platformy obsługuję sama, bo zależy mi na kontakcie z moimi fanami.
Jest Pani zwyciężczynią programów typu talent show Hit, Hit, Hurra! (2016), The Voice of Poland (2019) oraz Szansa na sukces. Eurowizja 2020. Uważa się Pani za urodzoną zwyciężczynię?
Nie powiedziałabym, że jestem urodzoną zwyciężczynią, bo kiedy zaczynałam występować, to tych zwycięstw nie było wcale. I dopiero lata nauki i pokornej pracy doprowadziły mnie do sukcesu. Z nim się człowiek nie rodzi. Szczęście to tylko 10 procent, a cała reszta to praca i doświadczenie. Kiedy zaczynałam brać udział w różnych konkursach, a było ich naprawdę wiele, nie zdobywałam żadnych nagród.
Zdobyte później nagrody to bonus za wytrwałość?
Właśnie tak to odbieram.
Czego musiała Pani odmawiać sobie w dzieciństwie, w drodze do celu?
Ponieważ oprócz zajęć w normalnej szkole, chodziłam też do szkoły muzycznej, miałam dużo mniej czasu niż moi rówieśnicy, więc nie zawsze mogłam się z nimi spotykać. Na mnie czekało pianino. Wtedy to było poświęcenie, ale dziś, z perspektywy lat, widzę, że warto było, bo te umiejętności i zdobyta wiedza zostaną ze mną do końca mojej drogi muzycznej. W ten sposób nauczyłam się też pracy i pokory.
Co jest najtrudniejszego w takich ćwiczeniach i próbach?
Systematyczność. Jak w każdej dyscyplinie sportu.
Miała Pani szczęście, bo dostała się też do trenera wokalnego Setha Riggsa, który ćwiczył z Michaelem Jacksonem. Poczuła Pani wtedy, że świat stoi przed Panią otworem?
Te warsztaty były wspaniałym doświadczeniem i bardzo mile je wspominam, ale cały mój wokal zawdzięczam panu Marcinowi Wortmanowi, z którym współpracuję od 5. klasy szkoły podstawowej. To on otworzył mnie i rozwinął moje umiejętności.
Czego wokalista obawia się najbardziej, gdy przychodzi czas jego występu: tremy, wpatrzonych w niego oczu czy choroby?
Dobre pytanie. Wiele razy mierzyłam się z infekcjami przed występem i to jest chyba najbardziej stresujące, ponieważ w takim przypadku nie mam kontroli nad swoim głosem.
Kiedy tak było?
Wiele razy, na przykład przed finałem konkursu Hit, Hit, Hurra!, kiedy straciłam głos, bo miałam zapalenie krtani. Podobnie było na przesłuchaniach do Voice of Poland.
Ma Pani jakieś wypróbowane metody, jak z tym walczyć?
Polecam mniej inwazyjne metody, jak inhalacje z różnego rodzaju soli, no i mikstury z czosnku, które uodparniają organizm. A jeśli chodzi o dbanie o głos to polecam olej lniany, który rewelacyjnie nawilża struny głosowe.
Jak teraz wygląda Pani codzienność?
Tak jak wszyscy pozostali uczę się przez Internet. W pierwotnych planach, kiedy miałam wystąpić na Eurowizji, miałam mieć indywidualny tok nauczania, bym mogła swobodnie podróżować i przygotowywać się do konkursu. Obecnie nowetechnologie umożliwiają nie tylko naukę na odległość, ale też tworzenie nowych piosenek. Wykorzystuję więc czas, by usiąść przy pianinie i tworzyć.
Ile udało się stworzyć nowych piosenek?
Ojej, nawet nie liczyłam, chyba 10.
To akurat na płytę!
Akurat! Chociaż nigdy nie wiadomo, co nowego przyjdzie jeszcze do głowy? Mam nadzieję, że niebawem będę mogła się podzielić z moimi fanami jakąś nowością.
Pani właśnie skończyła 18 lat i – jak się domyślam – największym prezentem urodzinowym miał być występ na Eurowizji. O jakim innym prezencie, w zamian za tamten, Pani teraz marzy?
Największym prezentem byłoby, gdybyśmy wszyscy mogli wrócić do normalnego życia. I tego życzę nie tylko sobie, ale i milionom ludzi na całym świecie. O to się teraz modlę.
A co z imprezą urodzinową?
Miała być w gronie przyjaciół, została przełożona na nie wiadomo kiedy. Wszyscy czekamy.
Małgorzata Wojcieszyńska
zdjęcia: Facebook