W 80. rocznicę tragicznych wydarzeń w Katyniu
Przeraża sama liczba. Prawie 22 tysięcy zamordowanych przez Rosjan polskich żołnierzy w Katyniu! Kiedy przyjrzymy się losom konkretnych ofiar, uzmysławiamy sobie, że koszmarny los zgotowano nie tylko im. Ich śmierć bowiem miała także tragiczny wpływ na tysiące ich bliskich, także tym z następnych pokoleń, którzy często przez lata nie znali losu swoich ojców, mężów, braci, dziadków…
Przy okazji 80. rocznicy zbrodni katyńskiej przyglądamy się losowi jednej z takich rodzin i publikujemy list Małgorzaty Deeters, wnuczki rotmistrza Jana Kurnickiego, instruktora jazdy konnej, służącego w Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu, który jest jego adresatem.
Kochany Dziadku,
po raz pierwszy piszę do Ciebie, choć w myślach robiłam to wiele razy… Nigdy się nie poznaliśmy, nigdy się nie widzieliśmy, a mimo to jesteś mi bardzo bliski. Może dlatego, że zawsze, odkąd pamiętam, byłeś między nami dzięki opowieściom mojej mamy. Od niej wiem, że byłeś z zawodu instruktorem jazdy konnej i wykładowcą w szkole kawalerii w Grudziądzu. Podczas II wojny światowej jako rotmistrz w rezerwowym pułku ułanów walczyłeś o Polskę.
Nie było Ci łatwo, bo miałeś przecież swoją rodzinę, którą musiałeś na ten czas opuścić. Żona i mały synek zostali w domu, modląc się o lepszą przyszłość. W 1939 roku urodziła Ci się córeczka Zofia, którą, niestety, tylko jeden raz mogłeś zobaczyć i tylko jeden raz przytulić. Już wtedy dzieci miały tylko Ciebie, gdyż Twoja żona zmarła po porodzie Zosi. Mimo tej tragedii, musiałeś wrócić na front i walczyć za Ojczyznę. Dziećmi zajęła się rodzina: córeczkę wzięła siostra Twojej żony, synka – inna ciocia. Miało to być tylko rozwiązanie tymczasowe.
Na pewno nie było Ci łatwo po stracie ukochanej żony, ale miałeś dla kogo żyć! Miałeś dla kogo wracać z frontu! Chciałeś, by życie tych małych istot, było szczęśliwsze niż to Twoje. Chciałeś wywalczyć dla nich lepsze jutro. Chciałeś dla nich wolnej Polski, by nigdy nie musieli opuszczać swoich bliskich.
Nie wiedziałeś, że ich los będzie napiętnowany okrucieństwami socjalistycznego ustroju politycznego, podporządkowanego Związkowi Radzieckiemu. Na pewno wierzyłeś, że niebawem wrócisz do domu, by zapewnić bezpieczeństwo swoim maleństwom. Może zastanawiałeś się, kim będzie syn Andrzej. Czy podobnie jak Ty będzie jeździć konno? Czy pójdzie w Twoje ślady i będzie służyć Ojczyźnie jako żołnierz?
Może myślałeś o tym, czy Zosia będzie podobna do Twojej żony. Czy kiedy wyrośnie na kobietę, będzie Ci przypominać Marię? Czy również jak ona będzie grać na pianinie, mówić po francusku? Może będzie pięknie śpiewać lub tańczyć z pasją?
O czym myślałeś, kiedy Cię aresztowano i wieziono do Starobielska? Czy przed oczami, jak w filmie, przeleciało Ci całe Twoje jeszcze przecież krótkie życie, kiedy w Charkowie w kwietniu 1940 roku usłyszałeś z tyłu głowy, że jakiś mężczyzna z NKWD właśnie przeładowuje broń….
Kochany Dziadku, nigdy nie widziałeś mojej mamy, jak stawia pierwsze kroki. Nie widziałeś, jak idzie do szkoły z tornistrem na plecach. Nie widziałeś, jak w latach 50. przeprowadzano rewizję w domu, w którym mieszkała z przybranymi rodzicami. Wiesz, że wtedy odnaleziono Twoje zdjęcie w mundurze, które ona nosiła przy sobie?
Niestety, wtedy zabrano ją na przesłuchanie na UB. Tam usłyszała, że jej tato sprzedał Polskę! Oczywiście, że nie uwierzyła! Nie mogłeś jej wtedy swoim ciepłym ojcowskim głosem uspokoić, przytulić, wytłumaczyć… Dać nadzieje. Nie mogłeś być przy niej, kiedy była po raz pierwszy zakochana i potrzebowała Ciebie, Twojej rady, czułej ręki Ojca.
Nie odprowadzałeś jej do ołtarza, kiedy wychodziła za mąż. Nie widziałeś jej szczęścia w oczach, kiedy mnie urodziła. Nie widziałeś też, jak w latach 70. pod presją ówczesnych władz Twój syn musiał zmienić napis na grobie matki, skąd musiał zniknąć dopisek „żona rotmistrza”.
Nigdy nie miałam dziadka. O Twojej śmierci, tej potwierdzonej, dowiedzieliśmy się dopiero w połowie lat 70., kiedy nasz sąsiad, który wyjeżdżał za granicę, by wykładać na uniwersytecie, przywiózł nam fotokopię z archiwum w Londynie, gdzie na tzw. liście katyńskiej widniało Twoje nazwisko!
Tak bardzo Ciebie brakuje. Pewnie życie naszej rodziny potoczyłoby się inaczej, gdybyś był z nami. A wiesz, że Twoje dzieci odziedziczyły po Tobie waleczność? Na przykład Twoja córka angażowała się w ruch podziemny w czasie stanu wojennego, pomagała internowanym we Wrocławiu. Musiała za to opuścić Ojczyznę, tę, za którą Ty oddałeś życie! Myślę, że byłbyś z niej dumny. „Duma“ to słowo, które obok innego słowa – „smutek“ – wpisane jest w losy naszej rodziny.
Drogi Dziadku, nawet nie wiesz, jaka byłam dumna, kiedy któregoś razu, siedząc w samolocie, przeglądałam polską gazetę i natrafiłam na artykuł o zamordowanych w Katyniu oficerów, opatrzony Twoim zdjęciem!
Kochany Dziadku, mimo że nie było Ciebie z nami fizycznie, to jesteś w naszych sercach. Byłeś Mężem, Ojcem i Dziadkiem. I nadal pozostaniesz.
Twoja, z Ciebie bardzo dumna wnuczka
Małgosia