CO U NICH SŁYCHAĆ?
„Czy to nasza Dorota wzięła udział w tym programie?“ – dopytywali członkowie Klubu Polskiego, kiedy pod koniec listopada w telewizji JOJ zaprezentowano jeden odcinek reality show InstaQueen. Postanowiliśmy zapytać u źródeł, czyli samą Dorotę Cibińską, jak to się stało, że wystąpiła w słowackim programie telewizyjnym.
„Program jest o mojej koleżance Zuzce Plačkovej i ma na celu pokazanie, jak wygląda jej prawdziwe życie. Ponieważ spędzamy razem sporo czasu, więc i ja zostałam zaproszona do tego programu“ – zdradza Dorota.
Kim jest Zuzana Plačková? Dziewczyna kilka lat temu uczestniczyła w innym reality show, „Hotel Paradise“, po której stała się na Słowacji rozpoznawalna, co przysporzyło jej obserwatorów (w to w świecie mediów społecznościowych może się przekładać na możliwości zarabiania na reklamowanych przez tę osobę produktach).
Znana dziewczyna budzi kontrowersje, rozpisują się o niej media, a jej profil na Instagramie obserwuje około sześciuset tysięcy osób. I zapewne realizatorzy nowego show wychodzili z założenia, że takie zainteresowanie Plačkovą będzie dostatecznym magnesem dla widzów, by przyciągnąć ich przed telewizory, tym bardziej, że na pierwszy odcinek zarezerwowano dobry czas antenowy – po głównym wydaniu wiadomości w środku tygodnia.
W limuzynie do Wenecji
Pilotażowy odcinek pokazał Plačkovą i jej życie, nieosiągalne dla przeciętnego Słowaka: podróż do Wenecji limuzyną z własnym szoferem, barkiem pełnym trunków, noclegi w ekskluzywnych apartamentach hotelowych czy posiłki w drogich restauracjach. Celebrytce towarzyszą trzy koleżanki, które, zanim wsiadły do limuzyny, nie znały celu podróży.
Wśród nich jest Dorota Cibińska, tak wspominająca emocjonujący początek przygody przed kamerami. „Tę podróż wymyśliła Zuzana, a my nie wiedziałyśmy, co nas czeka. Powiedziano nam jedynie, że powinnyśmy zarezerwować sobie dzień, dwa, a może nawet tydzień i że czeka nas wyjazd z Bratysławy“. Dodaje też, że ktoś puścił plotkę, że celem podróży będzie Plavecký Štvrtok.
Korzyści
Kiedy pytam Dorotę, jakie ma korzyści z udziału w reality show, wydaje się zaskoczona. „Nie patrzyłam na to w kategoriach korzyści, ale raczej pomocy koleżance, choć – nie ukrywam – jest to ciekawa przygoda i nowe doświadczenie“ – odpowiada i dodaje, że nigdy nie marzyła o udziale w programie telewizyjnym, choć już wcześniej dostawała tego typu propozycje.
„Kilka lat temu, kiedy przyjechałam z rodzinnego Śląska do Bratysławy, zapraszano mnie do udziału w innym reality show, w Farmie, ale odmówiłam, bo nie wyobrażam sobie być zamkniętym przez kilka tygodni w jednym domu z nieznajomymi osobami i być śledzonym przez kamery“ – twierdzi.
Profil Doroty na Instagramie obserwuje obecnie około 20 tysięcy osób. Kiedy pytam ją, czy i ona zamierza korzystać ze swojej rozpoznawalności, tak jak to robi jej znana koleżanka, nasza rodaczka zaprzecza. „Mam swój biznes, sprzedaję ubrania, głównie z Polski, więc nie kuszą mnie tego typu propozycje“ – wyjaśnia. Pierwszą ofertę reklamowania pewnych produktów, którą jej złożono, odrzuciła. „Gdyby mi zaoferowano 20 tysięcy euro, to może bym się skusiła“ – żartuje.
Trema
Pytam Dorotę o wrażenie z udziału w pierwszym odcinku InstaQueen. Moja rozmówczyni przyznaje się, że nie było to dla niej łatwe. „W momencie, kiedy dostałyśmy mikroporty, złapała mnie trema i puściła dopiero trzeciego dnia“ – zdradza. Podczas tych dni zdarzyło się jej kilka razy zapomnieć słowackich słów, a kiedy je zastąpiła polskimi, od razu podchwycili to realizatorzy, by wmontować do programu elementy humorystyczne.
Potem, kiedy po powrocie do Bratysławy, w telewizyjnym studio realizowano dokrętki, czyli kiedy uczestniczki wyprawy komentowały podróż i opisywały, co je łączy z główną bohaterkę, Dorota występowała już śmielej i wypadła bardzo naturalnie. Podoba jej się, że program nie ma odgórnie narzuconego scenariusza i że dziewczęta mogą pozostać sobą. Żadna z nich (oprócz Zuzany) nie występowała wcześniej przed kamerami telewizyjnymi.
Rozrywka
Pilotażowy odcinek nowego reality show został nakręcony na początku września, w przygotowaniu kolejne, które mają być emitowane od marca. Czego będą dotyczyć, nasza rozmówczyni nie może zdradzić. Dopytuję więc, czy oprócz rozrywkowego charakteru są jakieś inne cele, np. promowanie jakiś postaw, na co moja rozmówczyni odpowiada pytaniem: „Znasz inne programy, które by taki cel miały?
Wszystko to rozrywka, no, może z wyjątkiem programu V siedmom nebi“ – reaguje Dorota i dodaje, że program promuje Zuzanę, która co tydzień wpłaca niemałe pieniądze na szczytne cele. Z kolei nasza rodaczka sądzi, że dzięki udziałowi w show będzie mogła kształtować pozytywny wizerunek Polski na Słowacji. „Kiedy jadłyśmy posiłek na stacji benzynowej w drodze do Wenecji, zachwalałam nasze polskie jedzenie“ – dodaje.
Widownia
A jak debiut Doroty ocenili jej bliscy? Młoda Polka z zadowoleniem mówi, że zebrała dużo pochwał i gratulacji. Jest zdania, że zaraz po emisji było jej trochę łatwiej niż pozostałym dziewczynom, których bliscy oglądali i komentowali to, co się działo na ekranie. Jej rodzina i znajomi z Polski oglądali ją dopiero później, w Internecie, kiedy dowiedzieli się, że coś takiego miało miejsce na Słowacji.
„Żadna ciocia, czy wujek nie widzieli, jak mi się wymsknęło przekleństwo i nie musiałam się przed nimi czerwienić“ – wyjaśnia. Pytam ją więc o ten wybuchowy moment na ekranie, który Dorota komentuje jako rzecz zupełnie naturalną: „My się kłócimy z dziewczynami, więc to wychwyciły kamery“.
Hejt
W Internecie pod linkami odsyłającymi do InstaQueen zawrzało, nawet jeszcze zanim wyemitowano program. Część brukowców i komentatorów rozpisywała się o porażce programu, oceniając go jako nudny i promujący nierealne życie, inni wręcz odwrotnie, chwalili i pisali o wysokiej oglądalności. Dorota stara się nie czytać komentarzy w sieci, pisanych pod jej adresem przez obcych.
„Na Instagramie mam zamknięty profil; chcę go mieć pod kontrolą, więc jeśli ktoś coś złego pisze, to mogę to przefiltrować lub wymazać, a hejterów blokować“ – wyjaśnia i dodaje, że spotkała się już z bezpodstawnym obrażaniem i nienawiścią. „To smutne, ale i ważne doświadczenie życiowe“ – ocenia. Pomimo negatywów, Dorota wydaje się zadowolona i pozytywnie podsumowuje swój telewizyjny debiut. „Niektórzy już mnie rozpoznają, ale autografów jeszcze nie rozdaję“ – mówi na koniec z uśmiechem.
mw