Jeszcze jedna podróż

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Kiedy opowiadam swoim dzieciom o tym, co kiedyś oglądano w telewizji, przychodzi mi na myśl smutna refleksja, że w czasach wielkiego niedoboru człowiek nauczył się smakować każdą, drobną nawet atrakcję. Do rangi wydarzenia urastała sobota z westernem, poranki z programami weekendowymi dla młodzieży, ale prawdziwymi hitami były relacje z podróży. A jeśli podróż, zwłaszcza taka daleka i szalona, to nie było większych ekspertów niż Elżbieta Dzikowska i Tony Halik.

Jakiś czas temu przeczytałam fantastyczną biografię Halika, napisaną przez Mirosława Wlekłego, więc gdy przeszukując półki księgarni w poszukiwaniu gwiazdkowych prezentów, natknęłam się na opowieść o Elżbiecie Dzikowskiej, nie wahałam się ani chwili – wszak to jedna z ikon mojego dzieciństwa, nadarza się okazja, by poznać ją nieco bliżej…

Roman Warszewski, utytułowany pisarz, dziennikarz i podróżnik, wpadł na nietuzinkowy pomysł. Otóż zabrał Elżbietę Dzikowską w podróż do niezwykle znaczącego w jej życiu miejsca – dawnej stolicy Inków w Ameryce Południowej. Wyprawa ta stała się pretekstem do długiej, ponadsześćsetstronicowej opowieści o życiu podróżniczki, o trudnej młodości, o pasjach i miłości do nowych lądów oraz niebanalnych ludzi.

Chcąc nie chcąc i my stajemy się podróżnikami, razem z bohaterami doświadczamy trudów wspinaczki przez Andy, selwę, aż do samej Vilcabamby. A podróż to bardzo ciekawa, chociaż momentami przypomina dreptanie małymi kroczkami. Lata dzieciństwa i młodość Elżbiety Dzikowskiej zostały przedstawione bardzo skrupulatnie, co ma swoją dobrą stronę – można wręcz zanurzyć się w klimacie czasów powojennych z ich absurdami, strachami i szarą codziennością.

Powoli zaczynamy dostrzegać, jak wiele przypadków doprowadziło do tego, że młoda dziewczyna z Międzyrzeca Podlaskiego przeobraziła się w ikonę stylu podróżowania, łącząc wiedzę z zakresu sztuki, reżyserskie umiejętności i niezapomniany wdzięk, podparty oryginalnym wizerunkiem.

Miłośnicy ciekawostek też nie będą zawiedzeni – z biografii można się dowiedzieć, czy Dzikowska lubi podróże statkiem, dlaczego nosi dużą biżuterię oraz – oczywiście – jak to było z Tonym Halikiem, jej największą miłością. Wszyscy zaś naprawdę poczujemy trudy przemierzania wymagającego klimatycznie południowoamerykańskiego kontynentu, dowiemy się, ile zabiegów potrzeba, by realizować wytyczone cele, no i jak w czasach przedinternetowych docierać do widzów, czytelników, zaciekawiać sponsorów, by fani, czekający na kolejny odcinek „Pieprzu i wanilii”, nie czuli się rozczarowani. Autor przytacza nawet wzruszające listy od wielbicieli Dzikowskiej, jej próby poetyckie – wszystko po to, by obraz polskiej podróżniczki był jak najpełniejszy.

Roman Warszewski dokonuje rzeczy nadzwyczajnej – pozostając w dyskretnym cieniu, z którego wynurza się jedynie wtedy, gdy Dzikowska naprawdę potrzebuje pomocy (nie zapominajmy, że dziś to już ponadosiemdziesięcioletnia dama!) – przeprowadza swoją bohaterkę przez wszystkie meandry jej najważniejszych i najtrudniejszych życiowych momentów. Podróżują po Peru, zarazem przemieszczając się w czasie, a my wraz z nimi, w fotelu, pociągu, na kanapie. Cóż to za podróż!

Historie, opisujące życie znanych postaci, zawsze budzą we mnie – oprócz zaciekawienia i zaskoczenia – nieco melancholijne nastroje. Oto bowiem ktoś jedyny w swoim rodzaju okazuje się mieć sporo zwykłych, ludzkich cech, a mimo to staje się bohaterem, idolem, mistrzem… Niezwykła osobowość Elżbiety Dzikowskiej, jej często skomplikowane życie, o którym nie lubi opowiadać, budzą wzruszenie właśnie w chwilach, gdy dotykają tej zwyczajności. Ale potem następuje szybki zwrot akcji i już – hop! – rozpoczyna się pakowanie. Przygoda czeka!

Agata Bednarczyk

MP 2/2020