Boże Narodzenie to na ogół wymarzony czas w życiu dziecka. Emocje, które towarzyszą oczekiwaniu na prezenty, nie mają sobie równych. Zapach choinki, blask światełek, smak wigilijnych potraw i to coroczne napięcie: kiedy przyjdzie mikołaj? Tak, dzieci potrafią sprawić, że i w życiu dorosłych powraca zdolność do głębszego przeżywania świąt.
Kiedy sami stajemy się rodzicami lub gdy możemy towarzyszyć dzieciństwu naszych bliskich, w którymś momencie zauważamy, że coś się w nas zmieniło. Chęć bycia obdarowywanym ustępuje bowiem pragnieniu dzielenia się z innymi, a najpiękniejszym prezentem jest po prostu radość w oczach dzieci.
W świecie zdominowanym przez nawyk kupowania coraz to nowych przedmiotów rzadko trafia się okazja, by na coś czekać. Nasze dzieci również borykają się z nadmiarem – ubrań, drobiazgów, różnych zbędnych rzeczy. Czy w czasie świąt ich świat nie wypełnia się jeszcze bardziej?
Może warto się zastanowić, jaki prezent sprawić swym bliskim, by nie powiększać konsumpcyjnego przesytu? Tak, to trudne, bo pod choinką przecież powinno być „na bogato”, ale skoro tyle się mówi o ekologii, to patrząc na sterty pustych opakowań, podartych papierów i wstążek, których już nikt nie użyje ponownie, może wymyślimy coś innego?
Kiedy w rodzinie przybywa nowy maleńki domownik, najchętniej dalibyśmy mu gwiazdkę z nieba, wszystko, co najlepsze i najpiękniejsze. Ale oprócz zabawek i ubranek ważne są też inne podarunki – dar rodzinnych tradycji, dar dzielenia się z potrzebującymi, dar uważności i gotowości słuchania drugiego człowieka, dar czasu dla babci i dziadka i jeszcze wiele, wiele innych. Choćby dar skromności – jak się nauczyć wybierać to najistotniejsze ze swojej listy pragnień i na nim poprzestać.
Wtedy taki prezent ma szansę być naprawdę tym wyczekanym, a bożonarodzeniowy czas upłynąć może nieco inaczej niż zwykle. Warto uczyć tego dzieci od najmłodszych lat, sięgać do rodzinnych historii, regionalnych zwyczajów świątecznych. Każda tradycja od czegoś się przecież zaczyna.
Nasi przodkowie, żyjąc bez telefonów i telewizji, okres przedświąteczny i świąteczny celebrowali bardzo intensywnie. Wiele zwyczajów nie przetrwało do dziś, ale część z nich da się przejąć; można też stworzyć własne – wspólne kolędowanie, gry planszowe przy choince, sąsiedzkie wyjście na pasterkę…
Jestem przekonana, że dla dzieci każda nietypowa aktywność może być źródłem ekscytacji. Tak, „kiedyś było lepiej” – w oczekiwaniu na Boże Narodzenie wspólnie przygotowywano ozdoby choinkowe, lepiono pierogi, ucierano ciasto na pierniki. Dziś goni nas czas, gotowe świąteczne błyskotki kuszą w sklepach już od listopada, a część potraw najchętniej kupujemy od kogoś, kto oszczędza nam żmudnego stania w kuchni. I to też jest w porządku, trudno przecież utrzymać przy życiu wszystkie zwyczaje naszych dziadków.
Ale zróbmy coś w zamian, nie idźmy na łatwiznę! Pokażmy dzieciom, że i one są częścią wielkiego czegoś, co nazywamy „pokoleniem” i ich sposób przeżywania świąt zaważy na tym, jakie Boże Narodzenie przygotują kiedyś dla nas i swoich dzieci.
Tradycja – czasem onieśmiela i odstrasza, a czasami budzi uśmiech. Mój sąsiad od lat czeka do ostatniej chwili z wyborem choinki. W końcu kupuje tę najbrzydszą, która nie znalazła chętnego. Razem z dziećmi ubierają ją jak tylko można najpiękniej. Choinkowy kopciuszek przez święta cieszy wszystkich swoim zapachem i blaskiem ozdób, a dzieci mogą doświadczyć refleksji, że nawet coś, co wydawało się bezużyteczne i brzydkie, odpowiednio zadbane rozkwita. Jak w życiu, prawda?
Wesołych świąt!
Agata Bednarczyk