Dawno temu w Młyńskiej Dolinie…

Historia budowy studenckiego miasteczka

 BRATYSŁAWA – MIASTO NIEBANALNEJ URODY 

Lokatorzy domów studenckich położonych w bratysławskiej Młyńskiej Dolinie (Mlynská dolina) narzekają na zagrzybione ściany, odpadające tynki, skandaliczne warunki sanitarne, brud, ciasnotę i zerowy komfort. Átriáky, Šturák i Manželáky, internaty otwarte czterdzieści lat temu i zapewniające dach nad głową ponad 6 tysiącom studentów, od dawna nie cieszą się dobrą opinią, czego zresztą ma świadomość zarządzający nimi Uniwersytet Komeńskiego (Univerzita Komenského).

Niebawem ma rozpocząć się wielki, zaplanowany na najbliższe dwa lata remont akademików, koszty którego szacuje się na niebagatelne 14 milionów euro. Pilnej renowacji wymaga zwłaszcza popularny Šturák (Internát Ľudovíta Štúra), internat-moloch, znajdujący się w opłakanym stanie. Pozostałe domy studenckie, wchodzące w skład bratysławskiego kampusu uniwersyteckiego, zostały już częściowo odrestaurowane, ale było to raczej doraźne działanie, będące kroplą w morzu potrzeb, a nie gruntowny remont.

Patrząc na rozpadające się akademiki w Młyńskiej Dolinie, trudno uwierzyć, że za ogromną częścią z nich stała spójna wizja i nowatorski projekt, zaprezentowane ponad pół wieku temu przez wybitnego słowackiego architekta Vladimíra Dedečka.

Spod jego ręki wyszły m.in. Átriové domy (Átriáky) – zespół osiemnastu czteropiętrowych budynków, połączonych wspólnymi tarasami. Atria akademików miały być miejscem spotkań; przytulnymi, osłoniętymi od wiatru i hałasu oazami zieleni.

Dedečkowi marzyło się uniwersyteckie miasteczko, harmonijnie wpasowujące się w otoczenie, zbudowane z najwyższej jakości materiałów i z wyjątkową dbałością o szczegóły. Jednak w trakcie budowy Átriáków, w latach 1969-1977, stało się jasne, że odstępstwa od oryginalnego projektu będą ogromne.

Zarówno umiejętności budowniczych, jak i jakość użytych materiałów pozostawiały wiele do życzenia; to, czego nie umiano wykonać, po prostu pomijano, a niedostępne lub drogie surowce i tworzywa zastępowano materiałami pośledniej jakości. Dość powiedzieć, że za kolorową szklaną mozaikę, która według projektu miała zdobić wnętrza Átriáków, Dedeček musiał zapłacić z własnej kieszeni.

Wierzył, że niebieskie i czerwone szkiełka, które produkował Bižutex (w dodatku wyłącznie na eksport!) będą znakomicie pasowały do charakteru akademików i nie chciał zastępować ich niczym innym. Mimo tego poświęcenia wciąż towarzyszyło mu poczucie, że przedstawiony przez niego pomysł został drastycznie okrojony i realizowany fragmentarycznie. Zniechęcony, zdecydował się kompletnie wycofać z przedsięwzięcia, które zostało przejęte przez biuro projektowe budynków szkolnych IPO.

Czy internaty w Młyńskiej Dolinie wyglądałyby dziś lepiej, gdyby Vladimír Dedeček miał szansę zrealizować swoją kompletną wizję? Kilkadziesiąt lat, tysiące studentów i zapewne liczne imprezy odcisnęły swoje piętno na ich stanie, niemniej byle jakie wykonanie i słabej jakości materiały budowlane na pewno w zachowaniu dobrego wyglądu nie pomogły.

Dodatkowo – co było zresztą wielokrotnie krytykowane przez architektów – do doraźnych, prowizorycznych napraw i wymiany uszkodzonych elementów przez lata używano nie tego, co pasowało do zaproponowanej przez twórcę koncepcji, ale zamienników i rozwiązań najtańszych, najłatwiej i najszybciej dostępnych. Estetyka była czynnikiem najmniej istotnym.

Pozostaje mieć nadzieję, że deklarowany spory budżet przeznaczony na remont akademików pozwoli na znaczącą poprawę nie tylko warunków mieszkaniowych i sanitarnych, ale również na lifting ich wyglądu. Czy podczas remontu uniwersytet zdecyduje się sięgnąć po pierwotny projekt i skorzystać z rozwiązań zaproponowanych przez Vladimira Dedečka? Czas pokaże.

Katarzyna Pieniądz

MP 11/2019

 

Bibliografia: