KINO OKO
Marek Koterski znów wrócił do swojego bohatera Adasia Miauczynskiego, tym razem rozkładając na czynniki pierwsze dzieciństwo tej kultowej już w polskim kinie postaci. Codzienność pełna absurdu w połączeniu z bolesnym realizmem znana jest nam z wcześniejszych filmów tego reżysera: „Dzień świra”, „Nic śmiesznego”, „Aj lawju”, „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”, „Baby są jakieś inne” i wiele innych, w których Miauczyński był naszym polskim everymanem, czyli każdym z nas po trochu.
W najnowszym filmie „7 uczuć” Koterski rozprawia się z demonami przeszłości, a właściwie dzieciństwa, okresu, który powinien być najszczęśliwszy w życiu każdego z nas. Reżyser stawia tezę, że przyczyn wszystkich naszych problemów emocjonalnych, z którymi się borykamy jako dorośli, należy szukać w pierwszych latach naszego życia.
Problemy w wyrażaniu emocji, niemożność stworzenia trwałych relacji, kompleks czy lęki to pokłosie tego, co zasiano w nas w dzieciństwie, najczęściej w dobrej wierze. Bohaterowie Koterskiego udowadniają nam niejako, że garnek nie jest winny temu, jak ulepił go garncarz.
Koterski jest czujnym obserwatorem rzeczywistości i ma talent do opowiadania smutnych i poważnych rzeczy w sposób groteskowy, absurdalny, a nawet komediowy. Reżyser, który jest również autorem scenariusza, zabiera nas w bolesną i zabawną jednocześnie podróż.
Świat edukacji szkolnej z jej natłokiem bezużytecznej wiedzy, absurdy metod wychowawczych, serwowanych w domach rodzinnych „dla dobra dziecka”, ukazane są w sposób wyrazisty, śmieszny, ale i przygnębiający. Momenty absurdalnego przerysowania, przeplatające się z dosłownością przekazu, mogą momentami irytować, ale wzbudzają emocje, a o to przecież chodzi.
Najsilniejszą stroną filmu jest obsada, w której przewija się plejada gwiazd polskiego kina. Pojawiają się też i ci, znani z wcześniejszych filmów o Adasiu Miauczyńskim. Na ekranie zobaczymy więc Andrzeja Chyrę, Adama Woronowicza, Marcina Dorocińskiego, Maję Ostaszewską, Katarzynę Figurę, Maję Bohosiewicz i wielu innych.
W rolę Adasia wciela się syn reżysera Michał Koterski, fantastycznie prezentujący rozedrganie emocjonalne głównego bohatera. Reżyser zastosował świetny zabieg, obsadzając dorosłych w rolach dzieci. Dzięki temu przekaz filmu staje się oczywisty – te małe dzieci, to przyszli dorośli; co zrobisz dziecku, będzie miało swoje konsekwencje w jego dorosłym życiu.
Koterski nie uniknął kilku potknięć. Film jest trochę za długi, pojawiają się w nim powtórzenia, jakby reżyser wielokrotnie udowadniał to samo. Wielu krytyków zarzuca mu też pewien protekcjonalizm wobec widza, mówienie do niego „z góry” i moralizowanie. Myślę jednak, że ten zabieg był celowy, aby widz poczuł, jak nieprzyjemne jest, gdy ktoś nas traktuje jak dziecko. Nie czyń więc drugiemu, co tobie nie miłe.
Koterski jest specyficzny we wszystkim, co robi, na pewno ma swój rozpoznawalny styl, któremu jest wierny. Film „7 uczuć” nie przypadnie do gustu każdemu; jest kąśliwy, ostry i gorzki, a śmiech pojawia się przy zaciśniętym gardle.
Warto zobaczyć, warto pomyśleć. Polecam.
Magdalena Marszałkowska