czyli jak tu uczą języka polskiego
Na uniwersytecie Komeńskiego w Bratysławie kilkudziesięciu studentów zgłębia tajniki języka polskiego. Za ich naukę są odpowiedzialne trzy panie: lektorka oddelegowana z Polski Magdalena Zakrzewska-Verdugo, która prowadzi lektoraty główne, Anna Šírová Majkrzak, ucząca polskiego w ramach tzw. drugiego lektoratu, oraz Zuzana Obertová, specjalistka od przekładu. By przyjrzeć się, jak wygląda nauka polskiego, zasiedliśmy w uniwersyteckich ławach.
Sposób na dżdżownicę
Bąbelki, szelest, dżdżownica– to tylko niektóre z polskich słów, które sprawiają trudność obcokrajowcom. I właśnie między innymi o tych słowach toczy się rozmowa na lektoracie języka polskiego, który na Uniwersytecie Komeńskiego w Bratysławie prowadzi Magdalena Zakrzewska-Verdugo. W sali na drugim piętrze budynku uniwersytetu przy ulicy Gondovej kilkanaście pań siedzi nad podręcznikiem „Kto czyta, nie błądzi“, autorstwa Anny Seretny, i zastanawia się nad „Sposobem na dżdżownicę“.
Taki bowiem tytuł ma jedna z lekcji podręcznika, poświęcona… Steffenowi Mollerowi, najbardziej znanemu Niemcowi (dzięki udziałowi w programie telewizyjnym „Europa da się lubić“) mieszkającemu w Polsce. Tego dnia patrzymy na język polski oczami Niemca, wymieniającego trudności językowe, z którymi spotkał się w Polsce.
A to punkt wyjściowy do kolejnych zadań, jakie stawia przed studentkami ich lektorka: trzeba bowiem stworzyć wypowiedzi z użyciem następujących zwrotów: podobnie jak…, w przeciwieństwie do…., całkowicie zgadzam się z…, odmiennie niż…
Trzy panie od języka polskiego
To ciekawe doświadczenie przysłuchiwać się, jak z naszym językiem ojczystym radzą sobie cudzoziemcy, którzy zdecydowali się zgłębiać jego tajniki. Kiedy jeszcze przed zajęciami rozmawiam z lektorką Magdaleną Zakrzewską-Verdugo dowiaduję się, że na bratysławskim uniwersytecie obecnie prowadzi zajęcia z języka polskiego dla 59 studentów studiów środkowoeuropejskich i polonistyki.
Jej koleżanka, doktorantka Zuzana Obertová, ma pod opieką osoby z ostatniego roku polonistyki, uczące się, jak tłumaczyć, a Anna Šírová Majkrzak prowadzi zajęcia z literatury i języka polskiego dla niepolonistów, czyli osób studiujących inne języki.
Studia środkowoeuropejskie
Dopytuję Magdalenę Zakrzewską-Verdugo, co to takiego te studia środkowoeuropejskie, i dowiaduję się, że na tych humanistycznych studiach studenci – również obcokrajowcy – mają do wyboru dwa języki środkowoeuropejskie. Wśród nich najbardziej popularny jest polski i słoweński. „Ja uczę tylko języka polskiego, pozostałe przedmioty zaś prowadzone są po angielsku“ – wyjaśnia moja rozmówczyni i dodaje, że i ona musi znać angielski.
Choć swoich zajęć w tym języku nie prowadzi, to jednak – jeśli jakiś obcokrajowiec potrzebuje wyjaśnienia – udziela go właśnie po angielsku. Poza tym prace licencjackie, których lektor bywa również promotorem, studenci piszą po angielsku. „Zastrzegam studentom, że nie robię korekty językowej takiej pracy, ale de facto często poprawiam i takie jej błędy, nie tylko merytoryczne“ – opisuje.
Poza tym angielski tu jest nie tylko językiem wykładowym, ale i kołem ratunkowym dla zestresowanych studentów z bardziej odległych krajów.
Drugi język słowiański
Zajęcia z języka polskiego w ramach przedmiotu „drugi język słowiański“, który prowadzi Anna Šírová Majkrzak, to tygodniowo 90 minut nauki przez dwa lata, czyli cztery semestry. Zastanawiam się, czy to dostatecznie dużo czasu, by nauczyć się języka. Anna Šírová Majkrzak jest zdania, że lektorat na studiach powinien dawać podstawy do samokształcenia, nauczyć pracy z tekstem, dać podstawy orientacji w danej kulturze i kompetencji socjolkulturowych, niezbędnych do funkcjonowania w niej.
„Raczej chodzi o znajomość bierną, która często jest niedoceniana. To z oczytania i osłuchania bierze się aktywna znajomość języka“ – wyjaśnia moja rozmówczyni. Według niej opanowanie języka obcego to sprawa osobistej decyzji i wzięcia odpowiedzialności za swoją naukę.
„Dla mnie celem nadrzędnym jest niezniechęcenie do języka, nierobienie z niego straszaka i narzędzia tortur“ – opisuje. Dla wielu osób to właśnie ona być może jest pierwszą osobą z Polski, którą poznają osobiście i na tej podstawie tworzą sobie obraz Polski i Polaków. „Po prostu albo będą kojarzyć nas i nasz kraj dobrze albo źle i zdecydowanie zależy mi na tym, żeby kojarzyli dobrze“ – dodaje.
Treningi tłumaczeniowe
A jak sobie radzą studenci Zuzany Obertovej, którzy pod jej okiem przygotowują się do pracy tłumaczy ustnych lub pisemnych? Ciekawi mnie, czy można ocenić już na pierwszy rzut oka, czy ktoś się nadaje do tej pracy, czy nie. Moja rozmówczyni wyjaśnia, że studenci, którym początkowo nie idzie, często są tylko zestresowani.
„W tłumaczeniu symultanicznym trzeba się przyzwyczajać do podziału uwagi na słuchanie i mówienie, w tłumaczeniu konsekutywnym na początku studenci nie są przyzwyczajeni do pracy z pamięcią we właściwy sposób oraz łączenia pracy pamięci z notowaniem“ – opisuje.
Z kolei w tłumaczeniu pisemnym należy najpierw zwracać uwagę na istotę przekładu, czyli odpowiednie sformułowanie myśli w języku docelowym. „Studenci częstokroć nie sprawdzają konkretnych znaczeń wyrazów lub nie są świadomi stylistycznych niuansów, ale właśnie po to są studia, by się tego wszystkiego nauczyć“ – konstatuje i dodaje, że ci którzy stresu nie potrafią pokonać, najczęściej sami rezygnują z pracy tłumacza ustnego, bo właśnie odporność na stres, a także szybki czas reakcji, pamięć, zdolność do koncentracji oraz zdrowa pewność siebie, to podstawy w tej pracy.
Nie oznacza to jednak, że studenci, którzy takich predyspozycji nie posiadają, nie mogą tych studiów skończyć. Mogą przecież tłumaczyć pisemnie. Dopytuję jeszcze, czy ma tu znaczenie talent. Ten podobno może odegrać pewną rolę, przede wszystkim na początku, ale z czasem ważniejsze jest podejście każdego studenta do własnego kształcenia. „Przekład należy trenować i właśnie studia dają tę możliwość“ – podsumowujeObertová.
„Obyci“ kontra „świeżynki“
Słowakom często wydaje się, że znają nasz język (podobnie jak i nam Polakom, że znamy słowacki), ponieważ mieli z nim do czynienia na wyjazdach tuż za miedzę lub oglądali polską telewizję. Pytam Magdalenę Zakrzewską-Verdugo, z kim jej się łatwiej pracuje: z kimś, kto miał z językiem do czynienia, czy z takimi studentami, dla których polski to zupełne nowość.
Lektorka zastanawia się i po chwili namysłu bardziej chwali współpracę z tymi, którzy przychodzą na zajęcia z „czystą kartą“, choćby dlatego, że tym, którzy już się z polskim zetknęli, wydaje się, że nie muszą się uczyć. „Popełniają błędy, które bardzo trudno jest usunąć“ – ocenia i chwali pracę ze studentami pochodzenia węgierskiego, nie tylko za ich pilność, ale i pokorę.
Anna Šírová Majkrzak ma najczęściej do czynienia ze studentami, którzy z Polakami już się zetknęli, od których nauczyli się głównie… niecezuralnych słów. „Nie ma się więc co dziwić, że tak nas potem widzi świat!“ – ubolewa. Na jej lektoraty przychodzą również Ukraińcy, Białorusini czy Serbowie, którzy przyjechali na Słowację w ramach programu Erasmus+.
„Oni w ogóle stanowili dla mnie ciekawy przypadek: umieli język dobrze, nawet bardzo dobrze, ale kompletnie nic nie wiedzieli o Polsce, o jej ważnych osobistościach, pisarzach, historii“ – mówi.
Zmory językowe
Co jest największą zmorą w nauce polskiego? Wszystkie moje rozmówczynie wskazują na gramatykę, która w ich ocenie wypada najsłabiej. „Sporo osób ma problem, żeby się przełamać i zacząć mówić po polsku“ – ocenia Zakrzewska-Verdugo, zrzucając to na karb nauczania w szkołach podstawowych czy średnich, które tych, co popełniają błędy, często napiętnują.
Ona sama stara się nie budować dystansu, nie śmieje się z błędów swoich podopiecznych, ale zawsze próbuje znaleźć coś pozytywnego i chwalić ich postępy. „Pamiętam stres ze szkoły, dlatego nie chcę, żeby studenci przychodzili na zajęcia ze ściśniętym żołądkiem“ – dodaje.
Moje rozmówczynie zwracają uwagę na to, że studenci, zgłębiając tajniki polskiego, popełniają błędy wynikające z interferencji językowej, myląc np. „różnicę“ z „rozdziałem“. „W kółko powtarzam, co znaczy po polsku obecnyczy bezcenny” – dodaje Šírová Majkrzak.
Ale oczywiście bywają też zabawne sytuacje, głównie wtedy, kiedy studentom przyjdzie do głowy, by pomóc sobie translatorem internetowym. „Raz dziewczyna usprawiedliwiała się, że nie przyjdzie na zajęcia, bo ma zapał pułku, zamiast zapalenie płuc“ – śmieje się Magdalena Zakrzewska-Verdugo.
Ciekawa praca
Wszystkie moje rozmówczynie są zadowolone ze swojej pracy. Zuzanę Obertovą cieszy, że może tłumaczyć i uczyć, jak tłumaczyć. Według niej to wdzięczna rola, która umożliwia porozumienie i wzajemne zrozumienie się dwóch stron. „Kiedy to się uda, komunikacja jest sprawna. Jest to dla mnie największa satysfakcja. No i jest oczywiście radość z własnych tzw. wyborów translatorskich, kiedy coś udaje się szczególnie ładnie ująć w języku docelowym“ – opisuje Obertová.
Magdalena Zakrzewska-Verdugo ceni sobie dobry kontakt ze studentami. „Spotykam tu, na uniwersytecie, młodych, otwartych ludzi, z którymi dobrze mi się współpracuje“ – ocenia. Podobnie to widzi Anna Šírová Majkrzak, ceniąca sobie możliwość porozmawiania z ludźmi młodszymi, poznania ich zdania na tematy społeczno-polityczne. „Dużo prawdy jest w stwierdzeniu, że do 40. roku życia należy się trzymać ze starszymi, a po 40. z młodymi“ – konstatuje na koniec.
Niektórzy studenci, którzy wyjdą spod skrzydeł moich rozmówczyń będą tłumaczami, inni być może wykorzystają znajomość języka w pracy w turystyce czy w biznesie. Lektorki w ich życiu odgrywają zaszczytną rolę, podprowadzając ich do tych ról życiowych, szlifując ich umiejętności, podpowiadając, jak najlepiej poruszać się po drodze, którą wybrali.
Małgorzata Wojcieszyńska
zdjęcia: Małgorzata Wojcieszyńska, Stano Stehlik, Magdalena Zakrzewska-Verdugo, Zuzana Obertova