Emigracyjne Berlinale 2018

 KINO OKO 

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Berlinie obchodził w tym roku swoje 69. urodziny. W trakcie 10 dni, od 7 do 17 lutego 2019, można było zobaczyć „tylko” 160 premier, z czego 17 filmów fabularnych w konkursie głównym.

W tym roku polska kinematografia nie wystawiła zbyt wielu reprezentantów, a większość z filmów „polskiego pochodzenia” miała korzenie emigracyjne, łącznie z „Obywatelem Jonesem” – koprodukcją polsko-angielsko-ukraińską w reżyserii Agnieszki Holland. Wyjątkowo trafnie został przetłumaczony na polski anglojęzyczny tytuł tegoż filmu – „Mr. Jones” – ponieważ Gareth Jones, dziennikarz i doradca rządu Wielkiej Brytanii w latach 30. ubiegłego stulecia, był przykładem prawdziwego obywatela, który walczył o sprawiedliwość społeczną.

Jako jedynemu dziennikarzowi z Zachodu udało mu się dotrzeć na Ukrainę i przeżyć Wielki Głód, w wyniku którego zmarło około 10 milionów ludzi. Jones po powrocie do Anglii próbował nagłośnić ten fakt na arenie międzynarodowej, ale dla utrzymania dobrych stosunków dyplomatycznych z Rosją otrzymał polecenie zdementowania przedstawionych informacji. Na konferencji prasowej po premierze filmu, na której najwięcej było dziennikarzy ukraińskich i rosyjskich, Agnieszka Holland pokreśliła, że „nie ma demokracji bez wolnych mediów”. „Obywatel Jones” jest filmem wyjątkowo trafnie dobranym do politycznego charakteru berlińskiego festiwalu. Szkoda, że nie został doceniony podczas przyznawania nagród, chociaż pozytywnie oceniły go niemieckie  media.

Na tegorocznym Berlinale było jeszcze kilka innych polskich akcentów. Do sekcji Generation, poświęconej kinu młodego widza, zakwalifikowała się animacja Joli Bańkowskiej pt. „Story”, opowiadająca o życiu współczesnego człowieka, spędzającego większość czasu przed ekranami rożnych urządzeń elektronicznych. Jola Bańkowska skończyła warszawską Akademię Sztuk Pięknych, ale mieszka na stale w Londynie. „Story” jest jej debiutem filmowym.

Na stałe za granicą mieszka też inny twórca polskiego pochodzenia, którego film miał swoją premierę w ramach tzw. Berlinale Shorts. „All on a Mardi Gras Day” to dokument produkcji amerykańskiej w reżyserii Michała Pietrzyka i ze zdjęciami Gabriela Bienczyckiego. Jego główny bohater, ciemnoskóry Demond Melancon, cały rok przygotowuje swój kostium na tradycyjną paradę, odbywającą się raz w roku w Nowym Orleanie. Przez ten jedyny dzień w roku Demond, przebrany w barwne pióra chodzi niczym wielki ptak, pokrzykując: „Jestem wielkim szefem, nie mogę przegrać”. Michał Pietrzyk, świetnie mówiący po polsku, przyjechał do Berlina wraz ze swym ojcem, Zbigniewem Pietrzykiem, wraz z którym organizuje festiwal polskich filmów w Seattle.

Wzruszające było spotkanie z publicznością Sofii Bohdanowicz, Kanadyjki, która zrealizowała nieco eksperymentalny film na podstawie listów swojej babci, poetki Zofii Bohdanowiczowej, napisanych w latach 50. i 60. do pisarza Józefa Wittlina. Młoda reżyserka przyznała, że poprzez te listy chciała poznać bliżej swoją nieżyjącą już babcię jako artystkę i kobietę. Sopfa nie umie mówić po polsku, ale tuż po premierze filmu wybierała się po raz pierwszy do Warszawy, gdzie urodziła się jej babcia.

Jak widać, wszystkie drogi z Berlina prowadzą do Polski, bo przecież babcią przewodniczącej tegorocznego jury konkursu głównego – Juliette Binoche – była polska aktorka teatralna z Częstochowy Julia Helena Młynarczyk, po której zresztą Juliette odziedziczyła imię i z pewnością pasję aktorską, a może też urodę i talent.

Agata Lewandowski, Berlin

MP 3/2019