KINO OKO
Podobno nie ma nic bardziej żenującego niż zataczająca się, pijana kobieta. Bo matka, bo żona, bo piedestał i domowe ognisko. Nie zgodzę się z tym, bo uważam, że bełkoczący, nawalony mężczyzna – ojciec, dziadek, szef – jest równie żenujący. Oczywiście ta recenzja nie będzie krótkim moralitetem o szkodliwości wynikającej z pijaństwa. Wszystko jest dla ludzi i niech pierwszy rzuci kamień, kto sam nie zgrzeszył.
Często jednak dobra zabawa przy alkoholu przeradza się w ciężkie lądowanie moralne, a „jeden kieliszek za dużo” decyduje o łańcuchu ludzkich dramatów. I choć choroba nie ma płci, to problem alkoholizmu wśród kobiet jest wciąż tematem tabu. Do pewnego momentu alkoholizm łatwo ukryć przed światem.
Wystarczy pić w samotności, poza godzinami pracy, a butelki skrzętnie ukrywać przed rodziną i znajomymi. Za skrytki mogą nam posłużyć bębny pralek, puste obwoluty książek lub doniczki z kwiatami. Choroba, jak to choroba, jest bezlitosna i w końcu wymyka się spod kontroli, niszcząc życie nie tylko osoby uzależnionej, ale i całego jej otoczenia.
Reżyserka Kinga Dębska („Moje córki krowy”) przyzwyczaiła nas do podejmowania w swoich filmach trudnych społecznie tematów. Do tej pory jednak wybierała formę komediowo-dramatyczną i trudne historie zabarwiała elementami satyrycznymi czy nawet groteskowymi.
Idąc do kina na jej najnowszy film „Zabawa, zabawa”, spodziewałam się więc, że i tym razem wielki kaliber tematyczny zostanie przełamany puszczeniem oka do widzów. Jednak tym razem jest inaczej, reżyserka opowiada nam historie w sposób prosty, naturalistyczny, bez przełamywania konwencji, bez dodatkowych ozdobników i metafor, niemal z precyzją chirurga.
Trzy kobiety – studentka, prokuratorka i lekarka – to zwykłe córki, żony, matki, babcie. To kobiety, jakie znamy z pracy, z domu, z ulicy, to nasze sąsiadki, przyjaciółki i znajome. Pani prokurator pije szampana, lekarka woli wódkę, a studentka białe wino. Każda z nich pije, żeby się rozluźnić, zapomnieć o stresach minionego dnia.
Nie są ekstrawertycznymi gwiazdami rocka, nie są też biedne ani bezdomne. To najzwyklejsze, przeciętne niemal kobiety, które piją i nie mogą przestać. Choć się wzajemnie nie znają, jednego wieczora wszystkie trzy przeżywają moment upadku moralnego, sięgają dna, ale żadnej nie powstrzyma to przed dalszym piciem. Czy można im pomóc?
„Zabawa, zabawa” zmusza do myślenia. Reżyserka nie wpada w pułapkę moralizowania, nie wygraża nikomu palcem, nie poucza. Przedstawia fakty, które są smutne. Problem alkoholizmu wśród kobiet jest co prawda powszechny, ale ciągle wstydliwy. Film Dębskiej pokazuje wszystko bez znieczulenia.
Nasze matki i babcie są w naszych wyobrażeniach naszymi rodzinnymi madonnami, piastunkami domowego ogniska. Film Dębskiej pokazuje, jak wygląda babcia, gdy po samotnej popijawie budzi się we własnych wymiocinach, jak matka kilkulatka zaciera ślady po alkoholu, by wieczorem zacząć rytuał od nowa.
Dębska nie boi się pokazać różnych stadiów upojenia alkoholowego, od „jestem mistrzynią świata” poprzez śmieszka towarzyskiego po smutną niemożność utrzymania potrzeb fizjologicznych. Film jest niemal terapeutyczny, bo bez dochodzenia winy, stara się przedstawić strukturę przyczyn, zakorzenionych w rodzinie, pracy, społeczeństwie.
Wspaniałe aktorstwo zarówno na pierwszym planie, jak i w epizodach. Wstrząsające role Agaty Kuleszy (prokuratorka), Doroty Kolak (lekarka) i świetny debiut Marii Dębskiej (studentka), prywatnie córki reżyserki. Na drugim planie fantastyczni Marcin Dorociński, Mirosław Baka czy Przemysław Bluszcz.
Ten film wzrusza, zawstydza, zmusza do myślenia i refleksji. Ale wieczór z nim nie będzie należał do przyjemnych. Wiadomo, że prawda boli najbardziej. Pomimo wszystko jest to film, który każdy powinien zobaczyć. W końcu kino to nie tylko rozrywka. To też sztuka, a ona ma zmuszać do refleksji.
Magdalena Marszałkowska