BRATYSŁAWA – MIASTO NIEBANALNEJ URODY
Pokusiłam się o zebranie obiegowych opinii dotyczących turystycznej atrakcyjności Bratysławy. Pytałam znajomych, przeglądałam blogi podróżnicze i fora internetowe. Obraz słowackiej stolicy, jaki się z mojego małego śledztwa wyłonił, jest dość przygnębiający. W dużym skrócie – potwornie brzydkie miasto z szarego betonu, w którym wciąż unosi się duch komunizmu.
Tylko Stare Miasto i Zamek Bratysławski są warte zobaczenia. No, może jeszcze Devin i katedra świętego Marcina oraz przynależne do Eurovei kawiarenki nad Dunajem. Wszystko do obejrzenia w jeden dzień; najlepiej, jeśli jest się tam przejazdem, bo Bratysława nie jest warta obierania jej celem podróży. Lepiej pojechać do Wiednia albo Pragi; tam czekają na turystów prawdziwe atrakcje.
Wiedeń i Praga pojawiają się zresztą niemal zawsze, gdy mowa o Bratysławie, najczęściej w kontekście niekorzystnego dla słowackiej stolicy porównania. Bratysława bywa ponadto nazywana bliźniakiem Wiednia (twin city) – oba miasta leżą nad Dunajem, w dodatku blisko siebie.
Nie jestem jednak zwolenniczką sztucznie wykreowanej koncepcji pokrewieństwa Bratysławy i Wiednia, chętnie przywoływanej przez Słowaków i zwykle zupełnie nieznanej Austriakom. Miasta te są diametralnie inne i nazywanie ich bliźniaczymi wydaje się absolutnym nieporozumieniem. W tym dziwnym i niesprawiedliwym zestawieniu z monumentalnym Wiedniem kameralna Bratysława zawsze znajdzie się na pozycji ubogiego krewnego.
Podobnie wygląda porównanie Bratysławy i Pragi. Miasta łączą lata wspólnej historii w obrębie jednego państwa, podobny język i kultura, zbliżona mentalność. Może stąd bierze się oczekiwanie turystów, że Bratysława będzie drugą Pragą, tylko w mniejszej skali; pełną zabytków i tłumów zwiedzających z każdego zakątka świata.
Zaryzykuję stwierdzenie, że rozczarowanie Bratysławą często wynika właśnie z faktu, że nie przypomina miast, które zwiedza się z przewodnikiem w ręku, odhaczając na liście kolejne obowiązkowe do zobaczenia pozycje. Imponujące obiekty sakralne, niezliczone muzea, dzielnice z rzędami kilkusetletnich kamienic – tych klasycznie pojmowanych atrakcji turystycznych Bratysława faktycznie nie zapewnia. Niemniej, jeśli tylko dać jej szansę i odrzucić pokusę porównywania jej z Wiedniem i Pragą, może okazać się fascynującym miastem.
50 odcieni szarości
Beton, beton i jeszcze raz beton. Tak wyglądała komunistyczna architektura, której pełno również w Bratysławie– narzekają rozczarowani słowacką stolicą. Pod pojemnym pojęciem ‘komunistyczny’ kryje się często powojenny późny modernizm, zwłaszcza jego niedoceniany, brutalistyczny odłam. Brutalizm (od francuskiego słowabrut ‘surowy’) reprezentują pogardzane przez turystów betonowe konstrukcje o surowej i minimalistycznej formie, wyglądające jak z innego świata.
W Bratysławie ponad dwie trzecie obszaru zbudowano w duchu nowoczesnej urbanistyki, a brutalizm jest jednym z dominujących stylów. Wiele budynków, które na pierwszy rzut oka wyglądają jak betonowy koszmar, to wybitna architektura, projektowana według śmiałych, odważnych założeń, nieodbiegająca od brutalistycznych konstrukcji wznoszonych za granicą.
Architekci Bratysławy mieli o tyle trudniejsze zadanie, że ich prace powstawały w niełatwych politycznie i gospodarczo czasach, co nierzadko wymuszało niechciane zmiany i wpływało na efekt końcowy. Późniejsze lata – zwłaszcza okres krótko po transformacji ustrojowej – również nie były dla brutalistycznych obiektów łaskawe. Postrzeganie ich jako reliktów poprzedniego systemu, zaniedbanie i brak koniecznych prac renowacyjnych skutecznie pozbawiły je resztek dawnego blasku.
Teraz, ponad dwie dekady po aksamitnej rewolucji, szare budowle Bratysławy powoli zyskują na atrakcyjności. Fascynacja architekturą (i generalnie estetyką) komunizmu zaowocowała wzrostem zainteresowania miastami, w których można się z nią zetknąć. Pojawiły się już firmy, oferujące wycieczki śladami architektury socjalistycznej Czechosłowacji. Na taką wirtualną wycieczkę zapraszam również ja – w kolejnych wydaniach MP przybliżę historię najsłynniejszych bratysławskich budowli tamtego okresu.
Katarzyna Pieniądz