Wiosna – cieplejszy wieje wiatr

Tę popularną piosenkę zespołu Skaldowie zna chyba każdy. Gdy tylko dni staną się nieco dłuższe, a słońce zaświeci mocniej, nasze myśli coraz częściej wybiegają ku wiośnie. Jej nadejście jest chyba jednym z najbardziej oczekiwanych momentów w roku. Symboliczna wręcz chęć zrzucenia z siebie grubych ubrań, chwila radości nad pierwszymi rozwijającymi się liśćmi czy wyciągnięcie z garażu zakurzonego roweru – to przyjemności, które smakują najlepiej wtedy, gdy kończy się zima.

Zanim jednak ciepła aura zagości u nas na stałe, musimy przetrwać ten zmienny czas, przez niektórych nazywany przedwiośniem. Jest on bardzo głęboko osadzony w naszej najstarszej tradycji i łączy się z rozmaitymi rytuałami przejścia z okresu ciemności i chłodu do etapu rozwoju nowego życia.

Naprawdę bardzo, bardzo dawno temu ludzie zauważyli coś magicznego w momencie, zrównania dnia z nocą. Owa równonoc, w naszej strefie geograficznej mająca miejsce dwa razy w roku – u progu wiosny i jesieni – wyznaczała również mentalną przemianę człowieka.

Równonoc wiosenna w czasach starożytnego Rzymu miała tak wielką wagę, że była uznawana za początek roku kalendarzowego. W czasach nowej ery, dokładnie od roku 325 przyjęto obowiązujące do dziś obliczenia, dotyczące wyznaczania terminu Wielkanocy. Opierały się one właśnie na równonocy wiosennej, a konkretnie na pierwszej pełni księżyca, która po niej wypadała.

Dwudziesty pierwszy marca to dzień interesujący również dla badaczy nieba i gwiazd. Zapewne dlatego przypada wtedy Międzynarodowy Dzień Astrologii oraz Międzynarodowy Dzień Planetariów. W szkołach obchodzony jest tradycyjny Dzień Wagarowicza, połączony – choć chyba ostatnio coraz rzadziej – z topieniem marzanny, czyli kolorowej kukły, symbolizującej odchodzącą zimę.

Tak naprawdę marzanna to ucieleśnienie słowiańskiej bogini, kojarzonej właśnie z zimą i śmiercią. Dziś marzannę na ogół topią przedszkolaki, ale dawniej zwyczaj ten miał uroczystą oprawę – po odprawieniu stosownych rytuałów oprowadzano ją po domach, a dopiero potem podpalano i topiono.

Wiązało się to z obchodami tak zwanego Jarego Święta, czyli właśnie pierwszego dnia wiosny, ściśle związanego z równonocą. Tańce, śpiewy, ogniska, ścinanie wierzbowych lub leszczynowych witek – wszystko po to, by zakończyć ciemny i zimny czas, a powitać lub zaczarować wcześniejsze nadejście ciepła i światła. Było to jedno z najważniejszych świąt. Pozwalało zaczerpnąć energii po długim okresie spadku sił i dawało nadzieję na zdrowy i pełen udanych zbiorów sezon.

Wytęskniony moment nadejścia wiosny celebrowany był nie tylko w kulturze przedchrześcijańskiej na ziemiach polskich. Na Rusi świętowano Maslenicę, w Iranie i sąsiednich państwach obchodzi się Nouruz, a w kulturze hinduskiej w tym samym czasie trwają kilkudniowe obrzędy Ćajtra nawaratri. Wszystkie te święta łączy pozytywny, optymistyczny wydźwięk –  niezależnie od kultury każda nacja cieszy się z nadchodzących zmian.

Jednak zanim nadejdzie wiosna i ten cieplejszy wiatr owieje nas wszystkich, warto jeszcze chwilę poczekać, robiąc porządki, segregując i pozbywając się nadmiaru przedmiotów czy ubrań. Oczyszczając – nawet symbolicznie – przestrzeń wokół siebie sprawimy, że poczujemy się lżej, a gdy już schowamy do szafy ostatni ciepły płaszcz, będziemy mogli z radością wystawić twarz ku słońcu i cieszyć się promieniami słońca, nucąc sobie pod nosem dalsze słowa piosenki: „Wiosna – znów nam ubyło lat…”

Agata Bednarczyk

MP 3/2019