Polska bursztynem stoi

 WYWIAD MIESIĄCA 

Wiedzieli Państwo, że istnieją różne rodzaje bursztynu? Od białego przez niebieski po czarny? A ten bałtycki jest jednym z najlepszych? Słyszeli Państwo o gitarze z bursztynu, motocyklu czy pałeczkach do sushi zdobionych bursztynem?
O bursztynowych wariacjach rozmawiałam z Andrzejem Kupniewskim i Marcinem Tymińskim – artystami tworzącymi z bursztynu, którzy w Instytucie Polskim w Bratysławie prezentowali wystawę pod nazwą Simply beautiful. Polish Contemporary Jewellery with Amber.

 

Czy to pierwsza wizyta Panów w Bratysławie?

Andrzej Kupniewski: Mój pierwszy pobyt w Bratysławie w 1995 roku był związany z firmą IKEA. Brałem bowiem udział w jej budowaniu. To była przygoda! Mieszkałem wtedy na barce i budowałem pierwszy taki sklep na Słowacji. Wtedy biżuterię projektowałem hobbystycznie. Bratysławę zapamiętałem bardzo dobrze.

Marcin Tymiński: Byłem w Bratysławie kiedyś turystycznie, więc to się nie liczy. Teraz to moja pierwsza wizyta artystyczna. Pogoda nam sprzyja. Jesteśmy ludźmi, którzy obserwują, i jesteśmy zachwyceni miastem.

 

Czym Bratysława zachwyca artystów?

MT: Położeniem. Rzeka rządzi! Wjeżdżamy do Bratysławy i wita nas rzeka. To jest coś, co od razu rzuca się w oczy. Genialne miejsce! Tu mamy wszystko w pigułce. Jestem warszawiakiem i, niestety, moje miasto długie lata było podzielone Wisłą. Obecnie to się zmienia.

 

A co ma Warszawa do bursztynów?

MT: Jest z niej dużo bliżej do Gdańska niż na przykład z Bratysławy.

 

To prawda, ale obstawiałabym, że artyści zajmujący się bursztynem to mieszkańcy Gdańska.

MT: Warszawa leży na szlaku bursztynowym, a my jesteśmy związani z Gdańskiem. Wykładamy na Akademii Sztuk Pięknych w tym mieście. Jako artyści i designerzy staramy się pokazać, że bursztyn można zrobić inaczej niż 20, 30, czy 40 lat temu.

 

To prawda, od jakiegoś czasu bursztyn zwraca na siebie uwagę i pięknieje w nowej odsłonie. Skąd to odrodzenie?

MT: W Gdańsku około 20 lat temu powstały pierwsze targi bursztynowe i dyrektorka targów stworzyła galerię projektantów. Te konkursy spowodowały, że przyglądali się temu również rzemieślnicy. Trochę się podśmiewywali, ale również i oni czerpali inspiracje. W ten sposób podnoszono poprzeczkę i biżuteria z bursztynu ewoluowała. I to jest sukces targów gdańskich!

Polska bursztynem stoi?

MT: Bałtycki bursztyn jest jednym z najlepszych. Ma swój wiek, ma doskonałą twardość, jest dobry w obróbce.

 

W Niemczech na przykład takiego się nie znajdzie?

MT: W Polsce są największe złoża bursztynu. W Szwecji na przykład, która też leży nad Bałtykiem, bursztynu nie ma. Bursztyn nie jest związany z morzem, ale z klimatem. Na naszych terenach rosły odpowiednie rośliny, drzewa wytwarzały odpowiednią żywicę, która spływała i tworzyła to, co dziś znajdujemy.

W Szwecji było za zimno, tam nie było takich drzew, które by wydawały odpowiednią żywicę. Bursztyn powstał wcześniej, potem dopiero, czyli 14 tysięcy lat temu, Bałtyk, który jest jednym z najmłodszych mórz. Fale i sztormy wypłukują bursztyn z ziemi, ale można go znaleźć też na przykład w Lublinie. Bursztyn występuje w różnych krajach, ale ten bałtycki jest najlepszy, bo najlepiej zachowany, ma najlepszą twardość i idealne właściwości techniczne.

AK: W naszych pracach wykorzystujemy bursztyn z całego świata. Stworzyliśmy taką przyjemną kooperację złotniczą i oglądamy, a potem wykorzystujemy w swoich pracach bursztyn z różnych zakątków, na przykład ten, który jest wykopywany na Dominikanie, Sumatrze czy w Meksyku. W ten sposób mamy kontakt ze złotnikami z całego świata.

 

Andrzej Kupniewski

Gdzie jest największe zainteresowanie bursztynem?

MT: To jest okresowe. Był taki czas, że Chiny były zaczarowane bursztynem. No, ale my skupiamy się na designie, na oprawie bursztynu, nie na samej bryle, ale na czymś specjalnym, co z niej powstanie. Nasze prace podobają się najbardziej w Stanach Zjednoczonych. Ja swoje prace eksportuję głównie tam właśnie.

A w Europie najbardziej Niemcy interesują się bursztynem, choć ich wiedza jest dużo mniejsza niż nasza. Im bursztyn kojarzy się głównie z kolorem piwa; nie znali na przykład białego bursztynu. No i dodam jeszcze, że w Arabii Saudyjskiej bursztynu w ogóle nie znali, więc kiedy byłem ze swoimi pracami w Dubaju, udało mi się go przedstawić.

 

A jak Słowacy reagują na bursztyn?

MT: W ramach naszego pobytu w Bratysławie prowadziliśmy zajęcia z młodzieżą szkolną i widzieliśmy w jej oczach fascynację bursztynem. Ci młodzi ludzie nigdy tego materiału nie obrabiali. Byli zdziwieni jego wyglądem i plastycznością. Najpierw wyglądał jak brudny ziemniak, a potem – po obróbce – jak świecący brylant.

Bursztyn jest prosty w obróbce, ale trzeba mieć wiedzę, jak go obrabiać. Występuje w bardzo różnych odsłonach – ja na przykład specjalizuję się i bardzo lubię bursztyn, który jest klarowny jak szkło, a Andrzej preferuje bursztyn wykopany, gdzie widać ziemię i inne struktury.

 

Co najdziwniejszego w swojej karierze zrobiliście Panowie z bursztynu?

AK: Wszystkie nasze prace są dziwne (śmiech). Tak jesteśmy odbierani. Ja kiedyś zobaczyłam fotografie wyschniętej rzeki, które zrobiła Elżbieta Dzikowska, lecąc balonem, i to mnie zainspirowało. To, co ona sfotografowała, zeskanowałem i przeniosłem na rzeźbę.

MT: Mnie fascynują motocykle, więc z takich dziwnych i ciekawych moich projektów wspomnę motocykl, który chciałbym zrobić, zdobiąc metal bursztynem. I ten motocykl mógłby przejechać całą trasę, kiedy już powstanie autostrada Gdańsk – Rzym. A drugą taką ciekawostką z mojej pracowni, która powstała na wystawę w Hongkongu, to zdobione bursztynem patyczki do sushi.

 

Biżuteria z bursztynu pasuje do każdego typu urody?

MT: Kolorystka bursztynu jest tak różnorodna, że każdy znajdzie coś dla siebie. Na przykład na Dominikanie jest bursztyn niebieski, który pasowałby do pani oczu. Opalizuje jak opal, może być błękitny, zielony – w zależności od tego, jak świeci słońce. Nasz kolega pracuje z czarnym bursztynem, co też jest fascynujące!

 

Marcin Tymiński

Jak Panowie idą gdzieś na urodziny, to zawsze z bursztynowym prezentem? 

MT: Tak, ja robię takie prezenty i mam ogromną przyjemność, jeśli obdarowana osoba nosi moją biżuterię.

AK:A ja nie robię takich prezentów, ja bursztynem zarabiam, więc w prezencie najczęściej gram.

MT: Andrzej jest muzykiem jazzowym.

AT: Jestem gitarzystą klasycznym, ale ponieważ miałem wypadek na motocyklu i do pewnego stopnia mam niesprawną rękę, nauczyłem się grać na harmonijkach i przerzuciłem się na elektronikę.

 

A jest coś takiego jak bursztynowa muzyka?

AK: Tak, jest! Naprawdę! Bursztyn i muzyka często idą w parze. Na przykład w Gdańsku można obejrzeć gitarę Gibsona, zrobioną z bursztynu przez lutnika. Wygląda niesamowicie! Na plakatach naszej wystawy Rod Stewart pokazywał bransoletkę z bursztynu, a w muzeum rocka w Jarocinie też pojawia się bursztyn.

 

Czyli bawią Panów improwizacje na temat bursztynu?

MT: Łączymy bursztyn z różnymi dziedzinami.

AK: Chociażby z fotografią, jak to ma miejsce na wystawie w Bratysławie.

MT: W tym celu zaprosiliśmy panią Lidię Popiel i Andrzeja Pągowskiego, by wzięli udział w obradach jury i stworzyli program fotografii i biżuterii. W ten sposób powstała wystawa Bursztyn inspiruje.Tu niekoniecznie spotkamy się tylko z fotografiami bursztynu, ale również tego, co nam się kojarzy z bursztynem, czyli kolorem, zabawą formą, grą skojarzeniami itd.

Jeśli nie ma pod ręką bursztynu, przywołujemy go, fotografując herbatę posłodzoną miodem. W ten sposób powstała jedna z wielu fotografii, które można obecnie podziwiać w tak wspaniałym miejscu, jakim jest Instytut Polski w Bratysławie. To znakomite miejsce!

 

Może Panów coś jeszcze zaskoczyć? Co ostatnio zaskoczyło?

AK: Morze! Morze wyrzuca rzeczy wyjątkowe! Materiał wtedy rządzi! My się wsłuchujemy w to, co nam morze podpowiada. Czekamy na ten wyjątkowy moment, jesteśmy na wszystko otwarci i to nas rozwija.

 

Zbieracie bursztyn?

AK. Zdarza się. Jak jesteśmy nad morzem, to wiemy, kiedy szukać. I jak jest sztorm, to wychodzimy na plażę. To jest coś, co jest wartością dodaną, bo znaleźć i obrobić bursztyn, to jest to!

 

To jest cenniejsze?

AK: Tak! I są większe emocje.

MT: Ten znaleziony bursztyn to jest coś wyjątkowego.

Tworząc biżuterię, mają Panowie na myśli konkretną osobę?

MT: To się zdarza.

AK: Ja tak, bardzo często.

MT: Kiedy organizujemy konkursy, to skupiamy się na tematach, ale czasami przychodzi konkretna osoba i chce coś wyjątkowego i wtedy to jest wyzwanie dla artysty, bo jego zadaniem jest przecież kreować sztukę. Czasami stara się więc narzucić niektóre rzeczy, żeby ludzie poddawali się różnym sugestiom, zmianom, trendom w modzie.

Ja najczęściej proponuję takie prace, które sam bym nosił, gdyż wyrażają mnie, są częścią mojej duszy, choć oczywiście zwracam uwagę na to, co komu pasuje. Bo przecież jednemu lepiej w drobnej biżuterii, innych lepiej wyrażają większe przedmioty, kogoś bursztyn rozjaśni, innemu nie będzie pasował do typu urody, koloru oczu czy włosów.

 

Rozpiera potem duma, jak klienci noszą Pana dzieła?

MT: Oj, ogromna! Duma, jak się zobaczy kogoś na przykład w moich kolczykach na ulicy, czy w telewizji. Kolekcje Andrzeja nosi pani Dzikowska.

 

Mężczyźni noszą bursztyn?

MT: Noszą. Nie jest to jednak tak powszechne. Ja sam mam sporo takiej biżuterii. Kiedy na przykład zakładam garnitur, w klapę wpinam szpilkę z bursztynowymi elementami, co jest dla mnie bardzo charakterystyczne. Często słyszę od innych, że też by chcieli mieć coś takiego. Jestem dumny ze swoich prac, gdy widzę, że tak na nie reagują inni.

Dla każdego artysty najważniejszy jest odbiór tego, co stworzy. Artysta w ten sposób uzewnętrznia swoją duszę, opisuje samego siebie. Biżuterią zajmuję się od 25 lat i widzę, jaki postęp zrobiłem, ale wiem też, dokąd idę. Jestem rozpoznawalny.

Mam dwanaście wystaw rocznie na całym świecie. W kwietniu jadę do Nowego Jorku, do najważniejszego muzeum. Dodam, że to jest impreza tylko dla 50 artystów wybranych z całego świata. Chcę być w gronie najlepszych. Jeżeli bym sobie nie zakładał celów, to nie mógłbym się rozpędzić, byłbym tylko odtwórcą. Człowiek potrzebuje napędu. Dlatego prowadzimy z Andrzejem stowarzyszenie. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież konkurujemy ze sobą, ale my w ten sposób czerpiemy z tego, gdyż mamy wspólny napęd!

AK: Dzięki stowarzyszeniu motywujemy się wzajemnie, poznajemy prace kolegów, wystawiamy je w niebanalnych miejscach, jak choćby tu, w Bratysławie, czy niedawno w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku. Dzięki takim aktywnościom świat jest ciekawszy.

Małgorzata Wojcieszyńska
Zdjęcia: Stano Stehlik

MP 3/2019