Całkiem niedawno, bo zaledwie cztery miesiące temu, świętowaliśmy setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Także 100 lat temu kobiety w Polsce uzyskały prawa wyborcze. Pierwsza nad Wisłą karta wyborcza wypełniona przez kobietę trafiła do urny 28 listopada 1918 roku dzięki dekretowi wydanemu przez Józefa Piłsudskiego. Polki uzyskały prawa wyborcze znacznie wcześniej niż Amerykanki, Brytyjki czy Francuzki!
To fakt znaczący zwłaszcza na tle innych krajów europejskich. Szwajcaria przyznała kobietom prawa wyborcze dopiero w 1971 roku, a Liechtenstein dopiero po referendum w 1984 roku. I chociaż na Starym Kontynencie nie ma już państwa, które nie dopuszczałoby kobiet do głosowania, to płeć piękna wciąż często zarabia mniej niż mężczyźni, rzadziej obejmuje najwyższe stanowiska, miewa kłopoty z powrotem do pracy po urodzeniu dziecka i narażona jest na dyskryminację.
A jak wygląda sytuacja polskich kobiet po 100 latach uzyskania praw wyborczych? Choć wiele się zmieniło, to wciąż dużo jest do zrobienia.
Ostatnio przeczytałam raport Europejskiego Forum Parlamentarnego ds. Populacji i Rozwoju (European Parliamentary Forum on Population & Development, EPF), który sporządza i publikuje raporty, dotyczące dostępu do antykoncepcji w Europie. W tegorocznym Polska znalazła się na ostatnim miejscu, co oznacza, że dostęp do tego rodzaju środków jest w Polsce najtrudniejszy w całej Europie. Czy to możliwe? Przecież to nie średniowiecze, a Polska jest nowoczesnym, prężnie rozwijającym się krajem!
Coraz częściej słyszę i czytam o niezadowoleniu polskich kobiet.Coraz więcej Polek kończy prestiżowe wyższe uczelnie, kształci się i realizuje w życiu zawodowym, społecznym czy kulturalnym, pełni ważne funkcje, zajmuje się polityką i jest świadoma swoich praw, które nie zawsze są przestrzegane, a często po cichu odbierane. W zeszłym roku Polskę zalała „czarna fala parasolek”, czyli protesty kobiet, które odbiły się szerokim echem w światowej prasie, również na Słowacji. Polki masowo wyszły na ulice, by zaprotestować przeciwko instrumentalnemu traktowaniu i domagać się prawa decydowania o sobie. To był ich swoisty krzyk w obronie godności.
Czy jest aż tak źle? – pytały mnie słowackie koleżanki. Czego chcą te baby? – słyszałam wielokrotnie w komentarzach mężczyzn. „Jeśli świat nie potrafi wyegzekwować praw dla kobiet, musimy zrobić to same” – mówiły uczestniczki jednego z pochodów, w których udział brały studentki, gimnazjalistki, matki, artystki, aktorki i celebrytki, które nie zgadzają się z ograniczaniem antykoncepcji czy obcięciem finansowania ośrodków wspierających ofiary przemocy domowej.
Żyjemy w ciekawych czasach, w XXI wieku, kiedy to kobiety stale muszą zabiegać o to, by móc decydować same o sobie i podejmować wybory według swojego sumienia. Proponuję, by w ramach Międzynarodowego Dnia Kobiet – 8 marca – oprócztulipanów, które zastąpiły goździki, i czekoladek na osłodę życia uważniej przyjrzeć się sytuacji współczesnych polskich kobiet, a wszystkim paniom życzyć: „By czasu starczyło na wszystko, szczęście dopisywało mimo wszystko, w sukcesy obrodziło, a to, co złe i kiepskie, na lepsze się zmieniło”.
Magdalena Zawistowska-Olszewska