Szok, niedowierzanie, rozpacz… Brak słów! Tysiące ludzi w Gdańsku i w Polsce tkwią w jakimś irracjonalnym niedowierzaniu. Niemożliwe niestety stało się rzeczywistością. Śmierć prezydenta Pawła Adamowicza pogrążyła w głębokiej żałobie nie tylko Gdańsk. Żegnali go przyjaciele z Polski i Europy. Słowa otuchy popłynęły również ze Słowacji.
Cisza, skupienie i napięcie opanowały Gdańsk oraz wszystkich, którzy do naszego miasta przyjechali, by oddać cześć i pokłonić się najdłużej urzędującemu prezydentowi miasta. W ciszy słuchano słów żony Magdy, córki Antoniny, brata Piotra, a także przyjaciół – Donalda Tuska, Jacka Karnowskiego (prezydenta Sopotu), prof. Aleksandra Halla, Aleksandry Dulkiewicz (zastępczyni prezydenta Pawła Adamowicza w czasie poprzedniej i aktualnej kadencji). Donośnie zabrzmiały również słowa duchownych – przeciw nienawiści, złemu słowu, przeciw nękaniu i upokarzaniu ludzi.
Ponad 57 tysięcy osób pożegnało swego prezydenta w Europejskim Centrum Solidarności. Zabiło największe serce Europy, ułożone z płonących zniczy.
Prezydent Paweł Adamowicz był gdańszczaninem z urodzenia, prawnikiem, w latach 90. najmłodszym prorektorem w Polsce. Do polityki lokalnej wszedł jako konserwatysta i został przewodniczącym Rady Miasta Gdańska, w 1998 roku radni wybrali go na prezydenta.
W bezpośrednich wyborach zwyciężył w 2002 roku i od tego momentu przekonywał skutecznie, że demokracja to więź międzyludzka, a Gdańsk jest miastem odważnym i rozważnym, miastem otwartym, obdarzonym patriotyzmem gdańszczan.
Gdańsk w ciągu dwudziestolecia prezydentury Pawła Adamowicza zmienił się niesłychanie. Pomysły prezydenta, dotyczące infrastruktury, budziły w mieście zdumienie i często żywą dyskusję. Jego główne zrealizowane przedsięwzięcia – 600 km dróg rowerowych, nowy okazały stadion i sprowadzone do Gdańska Euro 2012, Europejskie Centrum Solidarności, Teatr Szekspirowski, Muzeum II Wojny Światowej – rozsławiły Gdańsk.
Naszym miastem zachwycali się turyści z całego świata, a mieszkańcy podkreślali wysoki stopień satysfakcji z życia w nim. Oczywiście nie brakowało codziennych problemów w ponad półmilionowej aglomeracji, ale Adamowicz przed nimi nie uciekał. Chodził do ludzi, przyjmował w swoim biurze i z osobistym zaangażowaniem załatwiał wiele trudnych spraw.
Pamiętam, jak w 2004 roku w Gdańsku odbywało się Światowe Forum Mediów Polonijnych. Wówczas prezydent Adamowicz podejmował dziennikarzy z prawdziwą radością i nadzieją, że będą towarzyszyli naszemu miastu przez kolejne lata. Otwierał Gdańsk na świat. Działał na różnych polach z pasją i zaangażowaniem.
Gdańsk stał się domem dla ponad 50 rodzin repatrianckich. Jako pierwszy prezydent samorządu terytorialnego powołał Kongres Imigrantów i stworzył Model Integracji Imigrantów, który stał się wzorem dla wielu samorządów w Polsce. Powołał także Radę Równego Traktowania przeciw wszelkiej dyskryminacji.
To były odważne i pionierskie decyzje. Nie wszystkim, nawet w Gdańsku, podobały się te działania, ale prezydent Adamowicz był konsekwentny i stanowczy, także w polityce.
Mord na scenie w czasie 27. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, kiedy wypuszczano Światełko do Nieba, zakłócił poczucie bezpieczeństwa nie tylko Gdańszczan. Zginął człowiek, który Gdańsk traktował zawsze jako najważniejszą i najdroższą wspólnotę, jako ideę i niekończące się marzenie.
Prezydent Adamowicz potrafił o Gdańsku mówić i pisać z nieukrywaną dumą i miłością. Miasto to przede wszystkim ludzie, dlatego prezydent Adamowicz często chodził ulicami, rozmawiał z gdańszczanami, czasami się z nimi spierał, nawet dynamicznie, ale zawsze z wielką kulturą i osobistym barometrem tolerancji.
Dwie minuty przed zamachem zdążył powiedzieć dziś już pamiętne słowa:
Gdańsk jest szczodry. Gdańsk dzieli się dobrem. Gdańsk chce być miastem solidarności. (…) To jest cudowny czas dzielenia się dobrem.
Alina Kietrys, Gdańsk
Zdjęcia: Piotr Połoczański