KINO OKO
Histeria wokół filmu „Kler” Wojciecha Smarzowskiego pokazała, że nie jesteśmy chyba gotowi na dialog, poruszający trudne tematy. Wolimy zamieść pod dywan, niż spojrzeć prawdzie w oczy. Gdy wszyscy kłócili się o film, widzowie nabijali frekwencję, zapełniając sale kinowe. „Kler” pobił wszelkie polskie rekordy kinowe, obnażył to, że rozmawiać nie chcemy, ale chętnie popatrzymy, a temat nas – społeczeństwo – po prostu aż pali. O co tyle hałasu?
Trzech księży katolickich spotyka się w rocznicę strasznego wypadku, z którego uszli z życiem. Ich coroczne świętowanie ma na celu uczczenie ocalenia. Celebracja życia bliższa jest bachanaliom niż cichej kontemplacji, ale kto się otarł o śmierć, ten potrafi docenić doczesność. Alkohol leje się strumieniami, są tańce, hulanki, swawole… Gdyby film opowiadał o trzech strażakach, elektrykach lub chirurgach, nie byłoby tematu.
Każdy z nas się kiedyś upił, każdy z nas kiedyś przeholował, jesteśmy ludźmi i czasem przekraczamy granicę. Nie ma w tym nic dziwnego, nie ma w tym nic złego, tyle, że film Smarzowskiego opowiada o księżach. I to powoduje szok. A przecież ksiądz to też człowiek, ma więc prawo błądzić i grzeszyć. Właśnie o tym jest ten film, o człowieczeństwie kapłanów, ich samotności, dylematach moralnych, odrzuceniu i problemach, z którymi czasem nie mogą sobie poradzić. Jak każdy z nas.
Każdy z trzech księży, bohaterów filmu, pochodzi z innego środowiska i prowadzi inne życie. To, co ich łączy, to kapłaństwo. Ksiądz Trybus (Robert Więckiewicz) jest wiejskim proboszczem, który najbardziej ze wszystkich ulega zwykłym ludzkim pokusom. Ksiądz Lisowski (Jacek Braciak) pracuje w dużym mieście, stara się o wyjazd do Watykanu i jest obsesyjnie zajęty karierą.
Ksiądz Kukuła (Arkadiusz Jakubik) prowadzi prowincjonalną parafię i zdaje się być najżarliwiej wykonującym swą pracę z całej trójki, jednak to on spotka się z fałszywymi oskarżeniami. Losy trzech kolegów znów połączą tragiczne wydarzenia – w ich życie wkroczy polityka Kościoła w postaci arcybiskupa Mordowicza (Janusz Gajos) i nic już nie będzie takie samo. Nawet białe okaże się czarne.
Smarzowski jako reżyser od początku zajmował się tematem zła i jego pochodzenia. Zło jest wszędzie, jest w człowieku i zdarza się, że poprzez niego wnika również do Kościoła. Smarzowski nie zrobił jednak filmu o całym polskim klerze! Pokazał jego wycinek, mały fragment. Scenariusz oparty jest na prawdziwych wydarzeniach, więc po co udawać, że fakty nie są faktami.
Nikt natomiast nie mówi, że cały polski Kościół jest przeżarty zgnilizną moralną. Zresztą wielu księży wypowiadało się na temat tego filmu z wielką pokorą, np. ks. Arkadiusz Lechowski nagrał film na Youtube, w którym mówi m.in. „Z bólem należy powiedzieć, że ten film ma w sobie dużo prawdy”. W swojej wypowiedzi nawiązuje choćby do nieczytelnych i nieprzejrzystych finansów Kościoła czy grzechu pedofilii.
Nie dajcie się Państwo zwieść opiniom, że ten film kogokolwiek szkaluje, oczernia czy przekłamuje rzeczywistość. Ten film pokazuje obraz człowieka z całym zrozumieniem jego natury, z akceptacją, że na to, jacy jesteśmy, nakłada się wiele czynników rodzinnych, społecznych, kulturowych. Ten film ma bardzo chrześcijańskie przesłanie. A to, że niektórzy księża mają cenniki za posługi, które powinni czynić „co łaska”? Że łamią celibat i że zdarzają się wśród nich, udowodnione przecież, przypadki pedofilii? Przecież wszyscy o tym wiemy.
Dodać jeszcze należy, że reżyser opowiedział o instytucji, a nie o wierze i nikt tu wiary nie krytykuje. Smarzowski swych bohaterów kapłanów przedstawił w sposób bardzo złożony. Nikt tu nie jest tylko i wyłącznie czarnym charakterem, każdy z bohaterów „Kleru” ma za sobą traumy, ciężkie przeżycia lub trudne dzieciństwo. Aktorzy, wcielający się w role trzech kapłanów, brawurowo wywiązali się ze swoich zadań. Każdy stworzył postać wielowymiarową i kompleksową. Niczym im nie ustępują też aktorzy drugiego planu.
Film wykorzystuje prawdziwe wypowiedzi osób, które doznały krzywdy ze strony kapłanów, co nadaje obrazowi momentami rys dokumentu.
Dziennikarz i publicysta Szymon Hołownia, znany ze swej głębokiej wiary, tak napisał o nieprzejrzystych finansach Kościoła w kontekście filmu „Kler”: „Jest przykazanie kościelne: troszczyć się o potrzeby Kościoła. O troskę tu chodzi. Gdy się o kogoś troszczę, nie wyznaczam kwot, gdy ktoś potrzebuje troski ode mnie – też nie musi ich wyznaczać, sam wiem, co mam robić. Tylko żeby tak się stało, znów musielibyśmy zobaczyć w sobie rodzinę, nie tłum, dom, nie punkt dystrybucji usług religijnych”.
Magdalena Marszałkowska