Żywność na śmietniku

Znajomi mają ogromną dwudrzwiową lodówkę, po brzegi wypełnioną produktami spożywczymi. Często żartują, że nie wiedzą, co jest z tyłu na półkach, bo trudno się tam dostać.

Podobnie wygląda sytuacja, gdy odwiedzam rodziców – ich lodówka pęka w szwach i trudno w niej cokolwiek znaleźć. Wypełnione lodówki to dziś codzienność w większości gospodarstw domowych. Wydawałoby się, że to powód do dumy, oznaka dobrobytu, a jednak co jakiś czas docierają do nas informacje o wielkim marnotrawstwie żywności, niestety także w naszym kraju.

W Polsce co roku wyrzuca się 9 mln ton żywności. Pod względem marnowania jedzenia zajmujemy piąte miejsce wśród krajów Unii Europejskiej. Najwięcej wyrzucamy pieczywa – 62 %, owoców – 47%, wędlin – aż 46%, warzyw – 35 %, jogurtu – 21%, serów – 16% i mięsa – 10%. Polskie pieczywo jest tanie i szybko się starzeje, podobnie jak owoce i wędliny, które mają krótki okres do spożycia.

Jak głosi raport Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Żywienia i Rolnictwa (FAO), około 1,3 mld ton żywności w krajach najbogatszych wyrzucane jest do kosza. Stanowi to 1/3 żywności na świecie. Na Słowacji marnuje się rocznie 900 tys. ton żywności, co oznacza, że każdy obywatel tego kraju wyrzuca codziennie do śmieci średnio półkilograma jedzenia.

Pamiętam wizytę w restauracji sushi w Japonii. Wokół baru znajdował się strumyk z pływającymi  kolorowymi talerzykami,na których znajdowały się smakowite przekąski. Byłam zszokowana, gdy po zaledwie dwóch okrążeniach talerzyków, mistrz kuchni zdejmował te, których nikt z gości nie wybrał i wyrzucał ich zawartość do śmieci.

Mój mieszkający od lat w Japonii przyjaciel tłumaczył mi, iż kawałek ryby szybko traci wilgoć i dlatego jest wyrzucany. Dla mnie był to przykład marnotrawstwa w państwie, w którym rocznie w koszu ląduje 2,6 mln ton żywności. W Kanadzie 40 %, a w USA 50 % z wyprodukowanej żywności kończy na śmietniku. Dane są przerażające, a najgorsze jest to, że spora część wyrzucanej żywności nadaje się do spożycia.

 

Przyczyny niegospodarności są różne. Moi znajomi nie ukrywają, iż często wyrzucają produkty, gdy minie ich termin przydatności do spożycia. Narzekają, że nie nadążają wszystkiego zjeść. Dlaczego kupują tak dużo?

Osoby starsze, pamiętające czasy PRL, gdy żywność była limitowana, chomikują ją, by im jej nie zabrakło. Jest też mnóstwo ludzi zabieganych, pracujących do późnych godzin, którzy nie mają czasu na częste zakupy. Te robią w wielkich supermarketach raz na tydzień lub dwa, kupując artykuły spożywcze hurtowo.

Potem nie zawsze są w stanie je skonsumować przed końcem terminu ważności. Są też osoby, które po prostu kochają kupować. Bardzo często ulegamy też wszelkim promocjom, którymi kuszą nas sklepy. Kup 3 w cenie 2, przy zakupie 5 sztuk, szóstą otrzymasz gratis itp. Nie zdając sobie sprawy, łapiemy się na tym, że kupiliśmy więcej, niż tak naprawdę potrzebowaliśmy.

Większość konsumentów nie wie, że wyrzucając jedzenie, marnuje nie tylko żywność, ale także wodę i energię, potrzebne na jej wyprodukowanie. Wyrzucenie do śmietnika jednej kanapki z szynką to zmarnowanie aż 90 litrów wody.

Niedawno do Polski przywędrował tzw. foodsharing, którego celem jest dzielenia się zbędną żywnością i zwrócenie uwagi na narastający problem jej marnowania.

W Polsce pomysł ten realizowany jest jako jadłodzielnie, działające w kilkunastu polskich miastach. Są to ogólnodostępne punkty, w których za darmo można zostawić i wziąć jedzenie zdatne do spożycia, którego nie jesteśmy w stanie zjeść lub zostało nam np. po opróżnianiu lodówki przed wyjazdem na urlop. Dzięki temu możemy chociaż w jakimś małym stopniu zmniejszyć ilość marnowanego jedzenia.

Przed nami święta Bożego Narodzenia, czas, kiedy kupujemy duże ilości żywności i sporo jej wyrzucamy. Pomyślmy o tym, wybierając się na przedświąteczne zakupy, a jeśli zostanie nam więcej, niż jesteśmy w stanie przejeść, to podzielmy się z innymi.

Magdalena Zawistowska-Olszewska

MP 12/2018