Jeszcze nie tak dawno świętowaliśmy stulecie odzyskania niepodległości. Była to okazja, by przypomnieć sobie, jak wyglądało życie sto lat temu, co jadano, jak się ubierano.Na nowo scalona ojczyzna domagała się przypomnienia i ożywienia tradycji, które na skutek trzech zaborów, rusyfikacji i germanizacji, osłabły lub nawet częściowo zanikły. Szczególną rolę odegrała w tym okresie prasa, publikując wiele artykułów na temat polskich zwyczajów, potraw, pomysłów na urządzanie domu i gospodarne, ale kreatywne życie codzienne.
Warto wiedzieć, że i czas wokół świąt Bożego Narodzenia wyglądał wówczas nieco inaczej. Ozdabianie domu, a zwłaszcza ubieranie choinki, było ogromną atrakcją, zwłaszcza że ten zwyczaj upowszechnił się na ziemiach polskich dopiero w okresie zaborów. Wcześniej w rogach izb stał swojski snop zboża, nazywany diduchem, a pod sufitem wieszano podłaźniczkę, czyli wierzchołek iglastego drzewa. Choinki ozdabiano piernikami i innymi ciasteczkami, orzechami, małymi czerwonymi jabłuszkami.
Specjalnie przygotowywano ozdoby z papieru, szyszek, wydmuszek, piórek, słomy i kłosów zbóż. Również tzw. światy, czyli ozdoby, wykonane z opłatka sklejanego śliną, cieszyły się ogromną popularnością ze względu na ich delikatny urok. W zamożniejszych domach choinka aż się świeciła od ozdób, przywożonych najczęściej z innych krajów. Mekką wszystkich amatorów świątecznych cudeniek była kiedyś Norymberga.
Bombki mają również stosunkowo młodą tradycję – jej początek to połowa XIX wieku. Chociaż pierwsze szklane ozdoby powstały w Niemczech, obecnie to Polska jest głównym producentem ręcznie robionych bombek, które trafiają na rynek amerykański, japoński, australijski i południowoafrykański (gdyby wymienić tylko te najodleglejsze kraje).
Sto lat temu wieczerza wigilijna również opierała się na potrawach bezmięsnych. W zależności od regionu podawano obowiązkową zupę – rybną, migdałową, owocową lub najpopularniejszy dzisiaj barszcz. Jadano potrawy symboliczne – ryby, mak, grzyby, groch, pierniki i inne. Mogły być przygotowane w wykwintny sposób (jeśli rodzina była zamożna), ale każdy zdawał sobie sprawę z ich wyjątkowości i tak jak dzisiaj najczęściej bożonarodzeniowego zestawu smaków nie powtarzano już w innych porach roku.
Ciekawe jest to, że karp, tak popularny na naszych stołach obecnie, sto lat temu ustępował miejsca innym rybom, na przykład szczupakowi czy łososiowi – wiele świątecznych przepisów właśnie na te ryby zawierały książki kucharskie znanej autorki Lucyny Ćwierczakiewiczowej.
Czasy międzywojenne to okres, gdy szczególnie liczyła się pomysłowość i ekonomia życia codziennego, jednym słowem podchodzono do świąt praktycznie. Starano się nie marnować jedzenia i nie przesadzać z ozdobami. Prezenty dawano praktyczne – ciepłe ubrania, książki, porządne zabawki.
A co śpiewano? Polskie kolędy mają długą tradycję i są tak lubiane, że ich repertuar nie zmienił się od wieków. Warto jednak zauważyć, że w międzywojniu żył i tworzył Feliks Nowowiejski, który na nowo opracował ponad 30 kolęd, odświeżając ich linie melodyczne. Kolędowano w domach, na ulicach, gdzie szczególną atrakcję stanowili pomysłowo ubrani kolędnicy.
Tuż po odzyskaniu niepodległości święta Bożego Narodzenia miały wyjątkowo radosny, rozśpiewany klimat. Z pewnością pomagały w tym masowo drukowane śpiewniki kolędowe, które również miały za zadanie upowszechnienie i ujednolicenie polskich tradycji.
Święta w stylu retro – bez współczesnej przesady, bez nadmiaru konsumpcji, ale zapewne z potężną dawką radości. Święta wolne – czy dzisiaj zastanawiamy się nad tym, jakim szczęściem jest świętowanie według własnego uznania, bez sztucznych granic wokół, bez strachu przed zaborcą?
A więc zdrowych, wolnych, radosnych świąt!
Agata Bednarczyk