Październik kojarzony z reguły jest jednoznacznie – to od lat miesiąc oszczędzania, czas wzmożonej kampanii antynowotworowej, miesiąc maryjny. Ale w tym roku towarzyszyć mu będą dodatkowe emocje – 21 października bowiem odbędą się w Polsce wybory samorządowe.
Tradycję w tym zakresie mamy bardzo długą – pierwszy sejm walny zgromadził się w końcu XV wieku, natomiast pierwsze demokratyczne wybory to czas tuż po odzyskaniu niepodległości – 26 stycznia 1919 roku. Ciekawe w nich było również to, że nowa ordynacja wyborcza przyznawała prawo głosu kobietom, a prawo wyborcze zyskiwało się w wieku 21 lat.
Po latach komunizmu na pierwsze wybory do samorządu terytorialnego przyszło nam czekać do 1990 roku. Ówczesny prezes Rady Ministrów Tadeusz Mazowiecki zarządził je na dzień 27 maja 1990 roku. Wcześniej bowiem władze komunistyczne uznała, że ten typ obywatelskiego wpływu na krajową rzeczywistość nie jest potrzebny i w 1950 roku samorząd terytorialny został po prostu zniesiony.
Polacy ciągle się uczą, jak istotne jest interesowanie się życiem lokalnych społeczności. Gmina, powiat, dzielnice dużych miast mają swoich włodarzy, a ich decyzje wpływają na naszą codzienność bardziej niż decyzje polityków, których oglądamy w telewizji. Ścieżki rowerowe, segregacja odpadów, osiedlowe świetlice, nowe drogi lub remonty starych – to kropla w morzu potrzeb mieszkańców konkretnych osiedli, miast czy wsi.
Z takimi problemami udajemy się właśnie do władz lokalnych i od nich wymagamy jednoznacznych decyzji. Tym bardziej dziwi, że polskie wybory samorządowe mają z reguły niezbyt wysoką frekwencję – świadomość ich ważności dla naszego codziennego życia jest najwyraźniej nadal zbyt mała. Wydawać by się mogło, że łatwiej nam wybierać prezydenta, głosować na ulubione partie niż wyjść z domu, by oddać głos na ludzi z okolicy, których często znamy nawet z widzenia…
A tymczasem głosuje na nich nie więcej niż 48 procent uprawnionych. W porównaniu z wieloma europejskimi krajami to bardzo niewiele! Równie nie najlepiej jest z kandydowaniem kobiet, chociaż według naszych spostrzeżeń (może stereotypowych, a może życiowych) kobiety są gospodarne, lepiej orientują się w doraźnych potrzebach najbliższych. Niestety ich obecność na listach wyborczych jest bardzo mała w stosunku do liczby kandydatów płci męskiej. Niektóre partie starają się to zmienić, ale statystyki są nieubłagane.
Dnia 21 października Polacy, a 10 listopada Słowacy (w tym również my – Polacy mieszkający na stałe na Słowacji) znowu dostaną szansę na konkretną zmianę w lokalnej codzienności. Rozpoczęła się kampania wyborcza i nawet jeśli wiemy, że nie wszystkich obietnic da się dotrzymać, zastanówmy się nad propozycjami kandydatów. W wyborach samorządowych naprawdę każdy głos ma znaczenie, jest sprawdzianem dla lokalnych aktywistów, na ile ich starania są popierane przez mieszkańców danej miejscowości, gminy czy powiatu.
A my możemy odświeżyć swoje spojrzenie na najbliższą okolicę, przy okazji dowiadując się często, co nas prawdopodobnie czeka w przyszłości – na osiedlu, w mieście, w pobliskim lesie lub sąsiedniej wsi. To czas wielkich politycznych emocji, w których możemy wziąć udział, ale nie przed telewizorem, lecz w lokalu wyborczym.
Rzeczywistość nie zawsze zmienia się po naszej myśli. Jednak ten, kto o to zawalczy, ma prawo później rozliczać kandydatów, których poparł. W innym wypadku warto chyba powiedzieć wprost: Nie chodzisz na wybory, nie narzekaj, skoro nie wykorzystujesz szansy, by coś zmienić.
Na szczęście mamy jeszcze trochę czasu, by zapoznać się z programami kandydatów, by w zbliżających się wyborach oddać swój głos na któregoś z nich.
Agata Bednarczyk