WYWIAD MIESIĄCA
Krzysztof Strzałka 11 września złożył na ręce Prezydenta Andreja Kiski listy uwierzytelniające i od tego momentu oficjalnie reprezentuje nasz kraj jako ambasador nadzwyczajny i pełnomocny w Republice Słowackiej. Dwa dni później udało nam się z nim spotkać i porozmawiać na temat jego misji dyplomatycznej i współpracy z Polonią.
Pochodzi Pan z Podkarpacia, więc z racji bliskości geograficznej zna Pan Słowację na pewno lepiej niż mieszkańcy innych części Polski. W stosunkach dyplomatycznych chce Pan stawiać na tę bliskość?
Słowacja jest krajem bardzo bliskim Polsce, nie tylko ze względu na sąsiedztwo, ale także z uwagi na przynależność do Grupy Wyszehradzkiej, NATO i UE. Wydaje mi się, że moje spojrzenie na ten kraj z perspektywy południowej Polski może ułatwić mi pełnienie mojej misji. Pochodzę bowiem z województwa podkarpackiego, na stałe mieszkam z rodziną w Krakowie.
Wprawdzie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w ostatnich latach nie zajmowałem się bezpośrednio Słowacją, to mam tu kontakty naukowe w ramach uniwersytetów, co pozwoliło mi na zapoznanie się z krajem, z jego funkcjonowaniem, polityką zagraniczną, obrazem międzynarodowym.
Objął Pan urząd ambasadora w Bratysławie, ale Pana pierwszą miłością są Włochy, gdzie był Pan dwukrotnie na placówce dyplomatycznej. Dlaczego więc wybrał Pan Słowację?
Nie będę ukrywał, że Włochy postrzegam jako drugą ojczyznę. Taki stosunek do tego kraju posiada jednak wiele osób, bo trudno nie odnieść się do całego dorobku kulturowo-cywilizacyjnego, które decydują o naszej europejskiej tożsamości.
Włochy (starożytny Rzym), wraz z Grecją są podstawą kultury i cywilizacji współczesnej Europy. Włochy znam dobrze z racji tego, że ukończyłem tam studia, przebywałem na stypendiach i pracowałem na dwóch placówkach dyplomatycznych w różnych częściach Włoch: w Rzymie i w Mediolanie. A dlaczego Słowacja?
Żeby lepiej poznać naszych sąsiadów i przyczynić się do wzmocnienia stosunków tego kraju z Polską. Zawsze chciałem pojechać do jednego z krajów Grupy Wyszehradzkiej, a Słowacja z tej grupy jest najbliższa memu sercu. Poza tym kraj ten pełni ważną funkcję w procesie integracji Europy Środkowo-Wschodniej, także w ramach projektu Trójmorza, bardzo promowanego przez Polskę.
Projekt ten w niedługiej przyszłości może przynieść lepszą komunikację między naszymi krajami: lepsze połączenia kolejowe, drogowe, energetyczne, internetowe. Słowacja odgrywa w nim rolę fundamentalną, gdyż wszystkie drogi z północy na południe przechodzą właśnie tędy. Będę uświadamiać słowackim rozmówcom wagę projektu Trójmorza i korzyści płynące z niego dla Słowacji.
Jakie są rzeczywiste szanse na poprawę połączeń naziemnych między Polską a Słowacją?
Obecnie najlepsza i najszybsza droga z Krakowa do Bratysławy prowadzi przez czeskie Morawy. W najbliższych latach jest duża szansa na wybudowanie dobrych połączeń kolejowych i dróg szybkiego ruchu lub autostrad, łączących Polskę i Słowację, a więc także te dwa miasta.
Po jednej i drugiej stronie należy zadbać o lepsze uwrażliwienie na te zagadnienia. Ministrowie transportu jednego i drugiego kraju spotykają się bardzo często przyjmując ważne projekty, a na poziomie regionów i samorządów obydwu krajów (zwłaszcza tych sąsiadujących ze sobą) panuje pełna zgodność poglądów i dążeń co do konieczności znaczącego polepszenia infrastruktury transportowej.
Wrażliwość na te sprawy powinna być także kształtowana w społeczeństwie polskim i słowackim. Warto o tym rozmawiać, tłumaczyć, jakie będą z tego korzyści dla lokalnych społeczeństw. Po jednej i drugiej stronie granicy polsko-słowackiej pojawiają się ciekawe projekty i pomysły rozwoju sieci transportowej, z których należy skorzystać i wybrać te najlepsze zintegrowane z siecią europejską.
Czasem wszakże panuje, moim zdaniem błędne przekonanie, że jak zostanie na przykład wybudowany tunel kolejowy pod Tatrami, to lokalne społeczności po obydwu stronach granicy stracą turystów.
Wydaje się natomiast, że raczej zyskają gdyż wymiana turystyczna w obydwu kierunkach stanie się bardziej intensywna, a skuteczna promocja może dodatkowo przyciągnąć w Tatry zagranicznych turystów.
Lepsze połączenia między Polską a Słowacją to także konkretne korzyści dla naszych południowych sąsiadów wynikające z przejazdu i tranzytu z północy, w tym z Polski, na południe Europy (zarówno osób, jak i towarów). Przełoży się to na zyski. Na pewno będę też sprzyjał inicjatywom wspólnych słowacko-polskich imprez sportowych.
Jedna taka wspólna nie wyszła…
Może nie odwołujmy się aż do takiego dużego formatu, zacznijmy od mniejszych, żeby na początku lepiej się sprawdzić. Góry nas łączą i to jest nasz wspólny potencjał. W sportach zimowych się dopełniamy. Słowacy mają swoje dyscypliny sportowe, w których są dobrzy, my mamy swoje, więc i podział medalowy byłby bezkonfliktowy (śmiech).
Dobrze wiemy, że imprezy sportowe łączą ludzi, budują współpracę i przyjaźnie, a o to przecież chodzi. Tego rodzaju bodziec może także znacząco przyspieszyć stworzenie dobrej infrastruktury transportowej.
Podczas Pańskiej prezentacji jako kandydata na ambasadora na Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych mówił Pan o priorytecie, jakim jest dbanie o pozytywny wizerunek Polski i Polaków na Słowacji. Ten kilka lat temu został nadszarpnięty przez złą renomę polskich artykułów spożywczych. Jak takich sytuacji unikać w przyszłości?
Niestety, w sąsiedzkich relacjach mogą pojawiać się tego rodzaju sprawy. Trudno porównywać obydwa nasze kraje pod względem produkcji żywności i możliwości eksportowych. Słowacja potrzebuje importu żywności, gdyż nie jest w pełni samowystarczalna. Produkty żywnościowe sprowadza z Niemiec, Czech, Austrii, Polski, Ukrainy, czy dalej z południa Europy. Nie jest tajemnicą, iż można zobaczyć wielu Słowaków w Krakowie, Nowym Targu, którzy przyjeżdżają na zakupy. I to nie tylko ze względu na dobre ceny żywności w Polsce, ale i jej dobrą jakość.
Po kilku dniach swojej działalności na Słowacji i pierwszych oficjalnych spotkaniach widzę dużą otwartość słowackich kolegów, w których mam nadzieję zyskać sprzymierzeńców. Zamierzam we współpracy z polskimi instytucjami promować Polskę, nie tylko w Bratysławie, ale i w innych rejonach kraju. Zależy mi na wzmocnieniu współpracy regionów, która już obecnie działa dobrze. Moim celem będzie jej dalsza intensyfikacja przy wykorzystaniu istniejących formatów, zwłaszcza zaś euroregionów i programów unijnych.
Planuje Pan również powołanie do życia nowego konsulatu honorowego na Słowacji?
To też ważny element strategii i działania perspektywicznego. Na razie Polska posiada jednego konsula honorowego na Słowacji – w Liptowskim Mikulaszu. Będę się tu odwoływać do moich doświadczeń z północy Włoch. Mam nadzieję, że uda się w najbliższych latach otworzyć co najmniej dwa kolejne konsulaty honorowe. Trudno dziś mówić o szczegółach, ale na pewno chcielibyśmy mieć takie placówki w największych miastach na północy i wschodzie Słowacji.
Kolejnym priorytetem Pana misji dyplomatycznej, na który zwróciłam uwagę, jest wyczulanie Słowaków na obecność NATO na wschodniej flance, gdyż – jak Pan powiedział przed wspomnianą już komisją sejmową – Słowacja w tym względzie prezentuje nieco inną wrażliwość. Jak Pan jako historyk to tłumaczy? Czy tak jest tylko dlatego, że Słowacja nie graniczy bezpośrednio z Rosją?
Słowacy posiadają inne doświadczenia historyczne i nie mieli tylu bezpośrednich relacji z Rosją, co my w przeszłości. Postrzegają ten kraj przez pryzmat pomocy, jaką ówczesny Związek Radziecki udzielił Słowackiemu Powstaniu Narodowemu w czasie II wojny światowej w 1944 roku. To było bardzo ważne wydarzenie dla budowy tożsamości Słowaków.
Słowacy jednym słowem, niezależnie od przynależności do partii politycznej, czują do Rosji wdzięczność za wyzwolenie. Pamięć historyczna o Rosjanach jest bardziej pozytywna, niż w Polsce i nie zdołała jej zasadniczo naruszyć interwencja wojskowa ZSRR i Układu Warszawskiego w 1968 roku. Słowacja odwołuje się do tych doświadczeń jako młode państwo.
A co z tymi negatywnymi doświadczeniami z 1968 roku? Czyżby niektórzy je wypierali? Co ciekawe, podział w społeczeństwie wiąże się z wrogością albo do Rosjan, albo do Amerykanów.
W Polsce nie ma takich podziałów, mamy zupełnie inne doświadczenia. Myślę, że w Czechosłowacji od 1948 roku do 1989 roku system represyjny był ostrzejszy i ukształtował inną niż w Polsce mentalność, a także sposób myślenia i postrzegania Związku Radzieckiego.
To wszystko ma swoje przełożenie w różnych dziedzinach życia. Weźmy choćby sektor usług w Polsce i na Słowacji. U nas został bardzo szybko odbudowany. Zresztą u nas zawsze działali drobni przedsiębiorcy, czy rzemieślnicy.
Dzięki temu mogliśmy wystartować szybciej, przełamać pewne bariery. No i w Polsce nie bez znaczenia była pozycja Kościoła, nieporównywalna z którymkolwiek krajem Europy Środkowej. To wszystko sprawiło, że nasz kontakt z Zachodem był lepszy i szerszy po 1989 roku. Stąd też większe otwarcie Polaków.
Myślę, że Słowacja poczyniła także ogromne postępy, ale weszła do NATO kilka lat później i ten okres wahań nie pozostał bez efektów na postawy pewnej części społeczeństwa słowackiego. Kraj ten jednak już obrał swoją drogę, jest bardzo aktywnym członkiem Unii Europejskiej i NATO oraz naszym wartościowym sojusznikiem i sąsiadem.
Jak wyobraża sobie Pan współpracę ze słowacką Polonią?
Będę chciał przede wszystkim lepiej poznać Polonię i być obecny na najważniejszych wydarzeniach przez nią organizowanych. Jest ona rozproszona po większych i mniejszych ośrodkach miejskich Słowacji i w głównej mierze dotyczy niewielkiej stosunkowo grupy osób, które zamieszkały na stałe z uwagi na pracę lub zawarcie małżeństwa.
Chciałbym zachęcać Polonię do działań promocyjnych na rzecz Polski, a także poprosić do pomoc w zidentyfikowaniu na terenie Słowacji ważnych pamiątek po Polakach: tablic upamiętniających ich obecność oraz zapisów na pomnikach i cmentarzach, gdzie są pochowani polscy żołnierze.
Jak Pan ocenia nasze czasopismo?
Jestem mile zaskoczony i chciałbym pogratulować aktywności i wysokiego poziomu wydawnictwa. Przeglądałem poprzednie roczniki – pismo jest bardzo starannie wydawane, z dużą troską o odbiorców, z wieloma użytecznymi informacjami dla Polonii. Trzeba to docenić.
Zbliża się święto odzyskania przez Polskę niepodległości. Czy będzie ono z racji 100. rocznicy obchodzone w tym roku w sposób szczególny?
Na 8 listopada 2018 roku Ambasada RP w Bratysławie we współpracy z Instytutem Polskim i partnerami słowackimi przygotowuje koncert z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę i 25-lecia nawiązania relacji polsko-słowackich. Uroczystość ta odbędzie się w Teatrze Narodowym Słowacji, na którego deskach zaprezentuje się zespół Śląsk oraz Słowacki Teatr Narodowy.
Po koncercie, podczas bankietu chcemy stworzyć też okazję do rozmów naszych gości – zarówno ze strony polskiej, jak i słowackiej. Takie wspólne świętowanie rocznic ważnych dla obu krajów jest dobrze odbierane przez naszych słowackich przyjaciół. Muszę też podkreślić, że nasze uroczystości rocznicowe nie zakończą się w listopadzie, ale trwać będą jeszcze kilka miesięcy. Planujemy również wydarzenia w innych miastach słowackich.
Zna Pan język angielski, włoski i rosyjski. Uczy się Pan też słowackiego?
Uczę się języka słowackiego, dużo czytam i słucham w tym języku. Staram się także rozmawiać po słowacku, co przyjmowane jest z sympatią. Oczywiście w kontaktach dyplomatycznych posiłkuję się językiem angielskim.
A co w nauce słowackiego stwarza Panu problemy?
Wydawało mi się, że podobieństwo słów będzie dużą pomocą w opanowaniu tego języka, ale to są często pułapki, czyli tak zwani zdradzieccy przyjaciele. Muszę też przyznać, że znajomość rosyjskiego wcale nie ułatwia nauki słowackiego, mimo że jest tu też sporo podobnych słów – niestety, często się one mieszają na początkowym etapie nauki języka. Na pewno jednak dołożę wszelkich starań, by opanować słowacki jak najlepiej i móc rozmawiać w tym języku z przedstawicielami słowackimi.
Przyjechał Pan do Bratysławy z rodziną?
Tak, z żoną i 14-etnim synem, który rozpoczął tu naukę w międzynarodowej szkole w Bratysławie i dobrze się tutaj odnalazł. Moja małżonka prowadzi działalność gospodarczą w branży turystycznej, ale będzie uczestniczyła w tutejszym życiu towarzyskim.
Skoro mówimy o turystyce, to chcę podpytać o Pańskie turystyczne pasje, bo przecież Słowacja oferuje świetne warunki, na przykład dla miłośników gór.
Góry to moja miłość. Uprawiam sporty zimowe: narciarstwo alpejskie i narty biegowe.
Słyszałam, że jest Pan też miłośnikiem lotnictwa?
To pasja z młodości – bardzo chciałem zostać pilotem i dostać się do szkoły lotniczej. Sklejałem modele samolotów, interesowałem się lotnictwem, ale choroba, którą przeszedłem w młodości, uniemożliwiła mi realizację tych planów. Chorobę udało się pokonać, ale marzeń nie mogłem spełnić.
Jakie są Pańskie pierwsze spostrzeżenia po przeprowadzce do Bratysławy?
Zwiedziłem niektóre zakątki miasta, okolice zamku, trochę centrum, ale tak naprawdę jeszcze nie miałem zbyt wiele czasu, by rozkoszować się urokami stolicy Słowacji. Próbowałem słowackiego specjału – bryndzowych haluszek. Smakują mi, choć z pewnością nie jest to danie, które można spożywać codziennie. Lubię też potrawy słowacko-węgierskie.
Przyznam też, że choć wiedziałem, iż Słowacja jest producentem win, to dopiero tutaj przekonałem się, że są to naprawdę wina na wysokim poziomie. Produkcja wina wymaga odpowiedniego podejścia, inteligencji, cierpliwości. To musi być pasja. Słowacy zyskują coraz większe uznanie za granicą, choć konkurencja jest duża. W Polsce Słowacja kojarzona jest bardziej z piwem niż z winem, a słowackie marki są nieznane.
Małgorzata Wojcieszyńska
Zdjęcia: Stano Stehlik