Raz na sto lat…

 

Piątek, 27 lipca

Sezon ogórkowy w pełni, w polskich mediach spokój. Z braku ważniejszych informacji do rangi wydarzenia numer jeden urasta zaćmienie księżyca – zjawisko spektakularne, zupełnie wyjątkowe, zdarzające się raz na sto lat.

W Internecie wrze; dziesiątki komentarzy ekspertów, porady skąd najlepiej obserwować wieczorne niebo i obowiązkowa relacja na żywo. W kulminacyjnym momencie księżyc przybiera krwistoczerwoną barwę, przez co wygląda nieco upiornie, ale bez wątpienia fascynująco. Co za noc! Portale informacyjne jarzą się żywą czerwienią – to fotografie karmazynowego księżyca.

 

Sobota, 28 lipca

O poranku internetowe wydania najważniejszych polskich dzienników rozbłyskują na czerwono – tym razem to skategoryzowana jako pilna nowa, boleśnie kłująca w oczy wiadomość o śmierci Kory. Wokalistka, autorka tekstów, liderka niezapomnianego Maanamu, zmarła tej niezwykłej nocy, gdy na niebie królował czerwony księżyc. Media, w dość egzaltowanym tonie, piszą, że tak niebanalna osoba nie mogła umrzeć w zwykłych okolicznościach.

Zaćmienie księżyca w Wodniku – czas na poczucie buntu, niezgody na świat. I w tym czasie odchodzi Kora. Gdzie jest teraz? Na pewno w naszej pamięci (…) Kora była taka odważna, taka silna – niewiele jest takich osób (…) – ten krótki komentarz pisarki Sylwii Chutnik doskonale charakteryzuje Korę, ale to wciąż ułamek tego, co można o niej powiedzieć.

 

Legenda Kory (a właściwie Olgi Sipowicz, z domu Ostrowskiej, primo votoJackowskiej) rozpoczęła się na opolskim festiwalu w 1980 roku. Maanam wykonał tam Żądzę pieniądza iBoskie Buenos i zachwycił. To był występ zupełnie nieprzystający do dotychczasowej konwencji i stylistyki festiwalu w Opolu. Drapieżny, nieco niepokojący wizerunek Kory i jej nieprawdopodobna charyzma hipnotyzowały publiczność.

 

Zakorzeniona w punk rocku i tzw. nowej fali ekspresja wcześniej była w Polsce praktycznie nieobecna i szerszemu audytorium po raz pierwszy zaprezentował ją właśnie Maanam.Potem zobaczyłem ją (Korę – KP) w 1980 roku, jak śpiewała „Boskie Buenos” w Opolu, i dusza mi się roześmiała. Wyskoczyła taka dziewczyna z punkowym wyglądem, organicznie reagująca na muzykę, ze świetnym tekstem.

Po czymś takim nikt nie mógł jej już wydrapać z pamięci – wspominał po latach muzyk Zbigniew Hołdys. Wtórował mu lider T.Love Muniek Staszczyk: Była pod każdym względem fantastyczna, uwielbiałem ją, platonicznie adorowałem. Dała śmiałość wielu dziewczynom. Teraz bardzo dużo dziewczyn śpiewa taką muzykę, ale w latach 80. nie było tak, była prekursorką. 

Lata 80. to dla Maanamu doskonały czas. To właśnie z tego okresu pochodzą największe przeboje grupy – Krakowski spleen,Nie poganiaj mnie, bo tracę oddechCykady na CykladachLucciola Kocham cię, kochanie moje. Popularności zespołu nie osłabiły nawet personalne roszady i konflikty wewnątrz, zakończone dwukrotnym zawieszeniem jego działalności.

Po przemianach ustrojowych kształt polskiej sceny muzycznej uległ diametralnej zmianie, niemniej Maanam dobrze odnalazł się w nowej rzeczywistości. Pozycja Kory jako legendy i inspiracji dla młodszych artystów była już wówczas ugruntowana. Nie oznacza to, że zadowoliła się odcinaniem kuponów od wcześniejszych dokonań. Wprost przeciwnie – angażowała się w nowe projekty, współpracując z różnymi artystami, jako mentor zasiadała w jury jednego z muzycznych talent shows.

Kiedy pięć lat temu zdiagnozowano u niej raka jajników w zaawansowanym stadium nie wycofała się z życia publicznego; otwarcie mówiła o swojej chorobie, walcząc o refundację drogiego leku na raka – dla siebie i innych kobiet. Niezmiennie odważna w swoich poglądach, wierna swoim przekonaniom i tak samo fascynująca, jak podczas pamiętnego występu w opolskim amfiteatrze. Osobowość, jaka zdarza się raz na sto lat. Trudno będzie ją kimkolwiek zastąpić.

 

Niedziela, 29 lipca

Media pełne wspomnień o Korze. Szok i niedowierzanie jeszcze nie opadły, a tymczasem pojawia się kolejna pilna informacja – nie żyje Tomasz Stańko, wybitny trębacz jazzowy. Ojciec polskiego jazzu, ścisła światowa czołówka muzyków. Kompozytor (również muzyki filmowej), mentor i wzór dla młodszego pokolenia. Dla Tomasza Stańki jazz był stylem życia, ale on to życie kreował; niesłychanie inteligentny człowiek, bardzo przenikliwy umysł – powiedział redaktor naczelny czasopisma „Jazz Forum“, Paweł Brodowski, w rozmowie z Polską Agencją Prasową.

 

Tomasz Stańko współpracował z wieloma artystami, często reprezentującymi diametralnie różne niż jazz gatunki muzyczne. Z Maanamem i Korą też, i to dwukrotnie. Po raz pierwszy w 1982 roku (utwór Zwierzę z albumu O!), później w latach 90. (dwa utwory z płyty Klucz).

Co za duszny, koszmarny i ponury czas. Zaczynam tęsknić za sezonem ogórkowym i tym, że najważniejszym wydarzeniem jest zaćmienie księżyca, zdarzające się raz na stulecie. Takie weekendy powinny zdarzać się jeszcze rzadziej.

Katarzyna Pieniądz
Zdjęcie: Podlewski/AKPA

 MP 9/2018