Komedia metodą prób i błędów

 KINO OKO 

Ponieważ lato coraz gorętsze i nawet najmocniejsze intelekty rozgotowują się i topnieją w temperaturach powyżej trzydziestu stopni Celsjusza, postanowiłam nie katować Państwa trudnymi tematami z pogranicza filozofii i moralnego niepokoju.

Umieranie na raka, trudy wojny i kino wysoce artystyczne zostawmy sobie na chłodne, jesienne wieczory i zimowe zawieruchy. Pomyślałam, że u schyłku lata powinnam Państwu zaproponować coś lekkiego i wybrałam gatunek komedii romantycznej, który w polskim kinie ciągle kuleje

Czasem kuleje na jedną nogę, czasem nie ma obu kończyn, a czasem tylko lekko utyka. Ja wciąż wierzę w polskie kino! Skoro thriller i kryminał wychodzą naszym twórcom już bardzo dobrze i nie ma wstydu, to może w końcu i gatunkowa komedia romantyczna nie będzie pozostawiała posmaku zażenowania.

Mocno trzymam kciuki i nie poddaję się, oglądając dla Państwa kolejne kalki hollywoodzkiego kina. Niestety, w kwestii scenariusza ciągle jesteśmy na etapie kopiuj – wklej i zżynamy równo od innych motywy fabularne, sceny, a czasem i dialogi. Ale ja się nie poddaję.

Ponieważ od upałów huczy mi w głowie, postanowiłam nie być zbyt surowym recenzentem i skupić się nad tym, co jest w komedii romantycznej dobrego. No bo ileż można krytykować? Trafiłam na film Kobieta sukcesu” w reżyserii Roberta Wichrowskiego, ze scenariuszem Hanny Węsierskiej.

No i co ja bym tu Państwu mogła napisać? Komedia ta wciąż przechodzi choroby dziecięce. Scenariusz to opowieść o korporacyjnym życiu singli w wielkim mieście, czyli schemat znany nam z setek podobnych filmów z Zachodu. Oj, zżynała pani Węsierska, zżynała. Fabuła opiera się na zbiorze oklepanych scen i gagów.

Kobieta jak już jest szefem w korporacji, to musi mieć kłopoty sercowe. W pracy walczy o przetrwanie firmy i zmienia tożsamość, szpiegując u konkurencji. Zmiana tożsamości powoduję serię pomyłek znanych nam z setek innych filmów. W miłości jest nie lepiej.

Faceci, którzy się do niej kleją, są dla niej nieodpowiedni, ten odpowiedni zaś pojawia się i znika. Jest też przyjaciółka, głos rozsądku, i sprawiająca kłopoty niesubordynowana nastolatka. Jest i pies, dzięki któremu para głównych bohaterów wpada na siebie „przypadkowo” kilka razy.

W kwestii scenariusza nie mam Państwu nic dobrego do zakomunikowania poza tym, że jest to opowieść lekka i prosta w odbiorze. Może na te upały odpowiednia dla przemęczonych umysłów. Obiecałam jednak, że nie będę zbyt surowa i znajdę jakieś plusy.

Największy i może jedyny to obsada. Agnieszka Więdłocha jako Mańka i Bartosz Gelner jako Piotr grają bezpretensjonalnie, naturalnie i bardzo swobodnie. Dzięki ich grze można się szczerze zaśmiać w kilku momentach. Mam wrażenie, że w innych polskich komediach romantycznych aktorzy wiedzą, iż grają chałturę, więc jakby specjalnie grają źle i sztywno, manifestując, że do komedii czują pogardę, wiec się nie będą przykładać. Tu jest pełny profesjonalizm i każdy gra, jak umie najlepiej.

Małgorzata Foremniak w roli czarnego charakteru i Julia Wieniawa jako młoda zbuntowana wypadają równie strawnie i lekko. Znany z filmów Vegi Tomasz Oświeciński przełamuje swój wizerunek w zabawnym epizodzie i nawet Karolak daje mniej Karolaka i coś tam mu wychodzi inaczej niż we wszystkich innych filmach.

Można powiedzieć, że ekipa aktorska ratuje film i nawet kiepskie sceny bronią się jakoś. Może to upał pomieszał mi w głowie, ale w paru momentach szczerze się uśmiałam, czego i Państwu życzę! Film na chandrę, na upał lub na kaca, gdy głowa nas boli, myśleć się nie da, ale chce się, by coś do nas gadało.

Magdalena Marszałkowska
MP2018/9