SŁOWACKIE PEREŁKI
Sucha ziemia usuwała nam się spod stóp, ale wspinaliśmy się dalej po stromej krawędzi wzgórza. Ze strachem spoglądałam na skupionego męża, który w nosidełku na piersiach niósł naszego synka, któremu podobała się ta ryzykowna wspinaczka.
Gdy dotarliśmy na wierzchołek, zawiedzeni stwierdziliśmy, że nie ma tam ani śladu po oznaczonym szlaku, ani skalnych jam, które poszukiwaliśmy. Przy małej wsi Hontianske Tesáre, która znajduje się przy głównej drodze, łączącej Dudince z miejscowością Hontianske Nemce, w powiecie Krupina w południowej Słowacji, na skraju lasu znajdują się bardzo ciekawe, tajemnicze skalne groty. Są to trzy jaskinie wykute w stromym zboczu piaskowca i skał zlepieńcowych, u podnóża skarpy w dolinie potoku Štiavnice.
Pobliskie rejony słyną z występowania takich jaskiń. W 7 miejscowościach znajduje się ich łącznie 13.Nazywają się Dúpence lub po prostu Diery (‘dziury’), a o ich pochodzeniu, wieku i przeznaczeniu niewiele wiadomo. Jak dotąd nie przeprowadzono w tym miejscu żadnych oficjalnych badań archeologicznych.
Zakłada się, że wydrążyli je ludzie, którzy szukali tu schronienia w czasach tureckich najazdów, chociaż według legend i powieści służyły ludziom już wcześniej jako kryjówki przed tatarskim napadami w latach 1241-1243. Pierwszy opisał je i udokumentował w 1902 roku słowacki archeolog i historyk Andrej Kmet.
Na obszarze około dwóch kilometrów występują zarówno pojedyncze, jak i wielootworowe groty. W zależności od liczby komór, Dúpence otrzymały nazwy: jaskinia jednootworowa, dwuotworowa oraz ośmiootworowa. Nas zainteresowała ta ostatnia, która jest największym skalnym pomieszczeniem i to właśnie jej poszukiwaliśmy. Zamiast tego znaleźliśmy się w krótkim, ale głębokim i bardzo malowniczym wąwozie Tesárska roklina, uznawanym za pomnik przyrody.
Kanion powstał ze skał wulkanicznych, a badania wykazały, że kiedyś było tu morze. Podążaliśmy wąwozem, czekając niecierpliwie na to, co zobaczymy na jego końcu. Otaczały nas olbrzymie głazy, wielkie nawisy skalne pokryte mchem i porostami. Niestety, wąwóz ślepo się kończył i musieliśmy wrócić tą samą drogą, którą przyszliśmy.
Okazało się jednak, że po tym, jak zawróciliśmy i pieszo zatoczyliśmy koło, znaleźliśmy się w miejscu niedalekim od tego, gdzie zaczynaliśmy poszukiwania groty. „Ona gdzieś tu musi być” – rozmyślałam, a że łatwo się nie poddaję, to jeszcze raz postanowiliśmy jej poszukać.
Po kilkunastu minutach usłyszałam głos męża: „Jest tu! Znalazłem!”. Po krótkiej wspinaczce wąską i stromą dróżką po kamiennych wypukłościach wyżłobionych w skale, mocno trzymając się łańcucha, dotarliśmy do jaskini znajdującej się dwadzieścia metrów nad ziemią.
Było to skalne pomieszczenie z ośmioma wykutymi wnękami o różnej wielkości, umieszczonymi obok siebie i połączonymi ze sobą. Jaskinia zrobiła na nas duże wrażenie. Byłam pełna podziwu dla ludzi, którzy przed wiekami wykonali te fantastyczne pomieszczenia, zupełnie niewidoczne i ukryte tak, iż nawet po setkach lat niełatwo było do nich dotrze.
Wybierając się na wycieczkę, nie spodziewaliśmy się, że okaże się ona taka wyczerpująca, a jednocześnie pasjonująca. Cieszyliśmy się, że odwiedziliśmy unikatową, mało znaną i stosunkowo trudno dostępną atrakcję turystycznąoraz że mogliśmy zobaczyć, jak kiedyś żyli ludzie i z jakimi trudnościami każdodziennie musieli się zmagać.
Polecam ten ciekawy przyrodniczo-kulturalny fenomen.
Magdalena Zawistowska-Olszewska
Zdjęcia: autorka